Dokładnie dzisiaj ma oficjalną premierę EP Batushka „Raskol”. Płyta została wydana przez Witching Hour Productions, a w jej programie znajduje się pięć niezatytułowanych utworów, określonych jako kolejno numerowane „Irmos”. Jakby ktoś nie wiedział co to jest irmos to za Wikipedią podaję, że: „w bizantyjskiej tradycji liturgicznej jest początkową troparion o Ody z kanonu.” No więc skoro już wszystko jasne pozostaje zabrać się do konsumpcji.
Bardzo szybko przyjdzie nam się przekonać, że w stylu Batushka nic się nie zmieniło. Początkowe dzwoneczki i delikatna melodia gitarowa wprowadzają w nabożny nastój, a kwestia wypowiadana przez brodatego popa (tak przynajmniej sobie go wyobrażam) dopełnia obrazu wnętrza cerkwii. I w to właśnie wchodzi potężny gitarowy podmuch, zwiastujący całą niełaskę jaka płynie z tej liturgii. Zanim wejdą black metalowe wokale, prowadzący mszę będzie jeszcze wznosił swoje modły na tle szalejących i unoszących się czarnych pasaży, a potem już wszystko się wymiesza i zło niebiańskie będzie się przeplatać i spajać ze złem piekielnym, tworząc z nim jedną, wielką i pochłaniającą słuchacza całość. Muzyka Batushka jest nieustającą walką tych dwóch warstw. Jest grą kontrastów i naprzemiennym triumfem złego zła nad złym dobrem i odwrotnie. Raz dominuje spokój i wschodniosłowiańska deklamacja, a raz górę biorą wrzaski i pędzący ku apokalipsie ciężki metal. Kwintesencją jednak są momenty kiedy wszystko dzieje się jednocześnie. Gdy te narastające muzyczne fale wzbierają i nakładają się na niezłomnie i tajemniczo odprawiane obrzędy. Kiedy to wszystko się przenika, a bogobojne tło miesza się z huraganowym powiewem religijnej nienawiści.
Twórczość Batushka oparta jest na klimacie i zdecydowanie jest to element najbardziej wyróżniający ten zespół. Cała ta niesamowita i wyjątkowa atmosfera jest podstawowym magnesem przyciągającym do tej muzyki i nie inaczej jest na „Raskol”, który w fascynujący sposób potrafi zauroczyć, wryć się w psychikę i uruchomić bogate pokłady wyobraźni. Zastanawiam się jednak jak długo można jechać na jednym pomyśle, bo każda formuła w pewnym momencie jest wyczerpywalna. Dla mnie „Hospodi” jest płytą zbyt monotonną i pod wieloma względami powtarzalną. Dlatego uważam, że „Raskol” jest lepszy. Może właśnie powodem jest to, że jest krótszy. Nie ma tego przesytu. Nie wyczekuje się końca, a pozostające w głowie wrażenia łechcą, aby spróbować jeszcze raz. Tym razem się udało, a jak będzie dalej? Zobaczymy.
Tracklista:
1. Irmos I
2. Irmos II
3. Irmos III
4. Irmos IV
5. Irmos V
Wydawca: Witching Hour Productions (2020)
Ocena szkolna: 5