miało schody z butelek
po piwie
Ostrymi krańcami głosek
cieły papierową
skórę
Obce ręce-obdzierały z nadziei
Obce oczy-rozbierały z resztek
nieprzytomnych snów...
Słoiki pełne
niedopałków
śpiewały mi o Tobie
banalne
A to już piekło...
Talią kart zabrzęczał maj