Tego dnia Adam zabrał mnie nad rzekę i powiedział, że to jest rzeka.
Patrzyłam na rzekę starając się zrozumieć, gdzie ma ona wstęp, rozwinięcie i
zakończenie. Na geografii mówiono o górach i zlewiskach, dorzeczach i dopływach,
tutaj jednak nie było gór, zlewisk, dorzecz i innych. Były za to żyrafy, którym
bacznie mój wzrok stawiał czoła, wraz ze stojącym nieopodal lękiem wysokości.
Były żuki tak małe, że wystarczy odrobina siły by obrócić jego zywot w niebyt.
Było niebo zszarzałe, przykryte sznurem gęsich wspomnień. Nieopodal stała
płacząca wierzba, której przyglądałam się ze zdumieniem, co chwila pytając
Adama, co tak piękna dama robi w tym miejscu i czy, aby nie przyszła się
ochłodzić. Adam patrzył wciąż niczym na dziecko ledwie wyrwane z kołyski na
moją posturę i zbył milczeniem kolejne pytanie. Rzeka szumiała, falowała, a na
brzegu, w trzcinach skrzypiących rozlegał się rechot żab i muzyka świerszczy.
Trawa pachniała świeżo wyciśniętą wilgocią i wieczornym spokojem, a w ustach
Adama zaczęła formować się Ewa. Nie prosiłam jej by mi się przedstawiła, ani
nie byłam zdziwiona czy poruszona jej nagłym się pojawieniem. Ewa miała w sobie
więcej z mojej ciotki niż Adam z dziadka, toteż szybko zostawiłyśmy milczącego
Adama z zyrafą.
Ewa szybko zaczęła opowiadać o cudach tego świata, że żyraf mi się 'odechce' i
muzyki świerszczy i nieba szarego, że zobaczę róże, fiolety, zlewiska,
rozlewiska i zobaczę koty patrzące na północ i sroki latające w kółko. Ze
przestanę budzić się z krzykiem i lunatykować, i spać w wannie. Ewa mówiła i
mówiła, a ja mimowolnie słuchałam o wspaniałościach tego świata, o Las Vegas, o
Mont Blanc, o Taj Mahal, o Nepalu, o Świętych Krowach, o świetym Patryku, o
statkach, morzach, niezapominajkach i chwastach. I w jednej chwili, zapatrując
się w moją rzekę- bez zlewiska, rozlewiska, dorzeczy, dopływów, ujrzałam te
wszystkie wspaniałości i spostrzegłam, że wszystko ma swój początek,
rozwiniecie i koniec, a moja rzeka płynie i płynie...
i nie chcę tu wyjść na kogoś kto wierzy w nieskończoność, ja po prostu
zamykając oczy widzę rzekę.