Atheist jest taką "perłą z lamusa", gdyż pomimo tego, iż ich muzyka wyprzedzała swoją epokę, to zostali docenieni dopiero po latach. Obok Death byli prekursorami technicznego death metalu. "Unquestinable Presence" jest drugim i zarazem najlepszym dziełem Atheist, który wymieniany jest jednym tchem wraz z "Focus" Cynic i "Individual Thought Patterns" Death, jako wzorzec do naśladowania w tym gatunku muzyki.
Tym razem fantastyczny kwartet zaserwował nam death metal obładowany niekończącymi się łamańcami, nieparzystymi podziałami rytmicznymi, gwałtownymi zmianami tempa, wieloma jazzowymi wstawkami, przeplatanymi bardzo pomysłowymi riffami i solówkami. Z resztą każdy z instrumentalistów ma tutaj masę miejsca na zabłyśnięcie i pokazanie się, a pomimo tego utwory brzmią bardzo spójnie i żadna partia instrumentalna nie sprawia wrażenia przypadkowej. Wspomnę tylko, że nawet wokal nie jest stricte deathmetalowy - bardziej przypomina on jadowity syk Mille Petrozzy (Kreator), aniżeli typowy growling, a liryki, podobnie z resztą jak muzyka, prezentują bardzo wysoki poziom. Paradoksem jest to, że pomimo 15 lat istnienia płyty, to jedynie wyżej wymienionym albumom Death i Cynic udało się zrównać poziomem z "Unquestionable Presence", biorąc pod uwagę ten gatunek muzyczny. To jest wystarczający dowód na to, że Atheist był po prostu genialny.Wydawca: Active Records (1991)
Yngwie : Napiszę krótko. To co gra Atheist, to nie moja estetyka. Katolicy maj...
Benjamin_Breeg : Napiszę krótko. To co gra Atheist, to nie moja estetyka. Sięgnąłem po...
rob1708 : za Chucka puchary w dlon DEATH NA ZAWSZE W MYM SERCU