„Speed and aggression, a deadly obsession joining together in ultra-motion”. Tak zaczyna sie refren pierwszego utworu “Ultra-Motion” z płyty “Waking The Fury” Annihilator. I rzeczywiście szybkości i thrash metalowej agresji temu numerowi, jak i całej płycie, nie brakuje. Nie brakuje też świetnej gry i fajnych kawałków. Naprawdę, aż miło posłuchać.
Autorem wszystkiego jest oczywiście Jeff Waters, na wokalu ponownie Joe Comeau, a na perkusję powrócił Randy Black. Annihilator eksploduje ostrością i ciężkością oraz gitarową wirtuozerią. Każdy utwór serwuje nam całe ciągi skomplikowanych solówek i melodyjnych zagrywek, co moim zdaniem, jest największym atutem tej płyty. Numery są solidne, zbudowane na bardzo mocnych fundamentach i okraszone wykwintnymi ozdobnikami. Żeby się o tym przekonać wystarczy posłuchać jak zaczyna się „Fire Power”. W „Striker” do instrumentalnych zawirowań włącza się też perkusja. Pod względem muzycznym jest to wyśmienity album, a kawał mocnego i konkretnego grania znajdziemy w każdym kawałku.
Również wokal prezentuje się bardzo okazale. Joe ma lekko zachrypnięty, dosadny głos, który potrafi być i ciężki i melodyjny zarazem. Ma dużo chwytliwych, wpadających w ucho kwestii, zarówno w refrenach, jak i w śpiewnych zwrotkach. Od początku lecą hiciory na czele z „Torn” i „Striker”, ale takich porywających kompozycji jest więcej, jak choćby „My Precious Lunatic Asylum” czy „The Blackest Day”. Bardziej rozlaźle zaczyna się „Nothing To Me”, ale i on szybko się rozkręca i okazuje się być prawdziwym rockowym wymiataczem.
Tak więc płytce niczego nie brakuje i spełnia wszelkie wymogi thrash/heavy metalowej zajebistości. Oby więcej takich.
Tracklista:
01. Ultra-Motion
02. Torn
03. My Precious Lunatic Asylum
04. Striker
05. Ritual
06. Prime-Time Killing
07. The Blackest Day
08. Nothing To Me
09. Fire Power
10. Cold Blooded
Wydawca: Steamhammer (2002)
Ocena szkolna: 5