Weź szczyptę podejrzliwości, zapraw
kroplą obawy. Dorzuć spojrzenie konkurenta, podgrzej w płomieniu
miłości i pozwól wykipieć kłótnią. Odparuj święte
oburzenie.
To co pozostanie na dnie kolby to
esencja zazdrości. Zakonserwuj domysłami i nieufnością. Jak każdą
truciznę w celu uodpornienia, stosuj w minimalnych dawkach w dużych
odstępach czasu.
Tak przy okazji wiosennych wyskoków obserwuję sobie różne przejawy tego uczucia. Nie jest to łatwy temat.
Zaczyna się niewinnie od prostych zachowań: gniewne spojrzenie, teksty w stylu „kto to był i czego chciał”. Traktujemy to naturalnie: kobiety widzą w tym pochlebstwo, mężczyźni objaw uczucia. Jeśli tylko zazdrość pozostaje na tym poziomie, to względnie nie przeszkadza w funkcjonowaniu i jest ok, ale gdy urasta do rangi zaborczości, to relacje w związkach zaczynają się komplikować. Nagle, ku naszemu zdumieniu, własne zainteresowania czy poznawanie nowych ludzi staje się problemem. Niezależność? Zapomnij! Zamiast wsparcia od drugiej osoby dostajemy „hamulec” lub wręcz „blokadę”. W ramach dowodów miłości dajemy się zakuć w diamentowe kajdany i wpakować do złotej wieży. A wewnątrz człowieka wszystko się buntuje, bo jak długo można tłumaczyć, prosić i zapewniać? W efekcie zaczynamy działać bez aprobaty drugiej strony i pojawiają się dyskusje, kłótnie.
I w tym momencie warto by sobie coś uświadomić: jesteśmy zaborczy w takim stopniu, w jakim nie jesteśmy pewni SIEBIE. Nie tej drugiej osoby ale właśnie siebie.
Zazdrość jest odbiciem własnych lęków i obaw, względem swojej wierności i lojalności, gdy gdzieś, przez skórę, czujemy, że moglibyśmy zdradzić. Co gorsza, bywa również reakcją na własne wyrzuty sumienia, gdy zdarzyło się coś „przeskrobać”.
Poza tym, prawda jest taka, że zazdrość niewiele zmienia. Que sera, sera. Zbyt wielka może tylko pewne wypadki przyspieszyć, bo gdy ograniczysz wolność człowieka na co dzień, to gdy nie będzie cię w pobliżu zachowa się on jak „pies zerwany z łańcucha”. Skutek odwrotny od zamierzonego.
„…więc gdy wrócę nad ranem pijana, przerżnięta,
Nie pytaj: gdzie byłaś?
Teraz bardziej Cię kocham.”