kaptur na głowę.
- Zimno ci?
Nie,
ależ skąd.
Ale deszcz pada,
a ja
nie lubię mieć mokrych włosów.
- Zrzuć go!
Nie wygląda.
Nie musi.
Ja -
też już nie.
- Nie czekasz?
Nie warto.
Oddałam całą siebie.
I tylko teraz te mokre włosy...
Razem z deszczem
spływa moje życie.
- Bluźnisz.
Już nie zostało mnie
nawet tyle,
by czuć.
- Zdejmij go.
Dla mnie chociaż.
Nie.
Już nie...
Zdejmuję kaptur,
zamykam drzwi.
Pamiętasz?
To ty pokazałeś mi,
jak je zamykać.
I jak odchodzić...