Annihilator nigdy nie był zespołem, który potrafił trzymać równą formę - obok albumów uznawanych za lepsze, zdarzały mu się też słabe lub bardzo eksperymentalne. Jeśli chodzi o moją osobę, to twórczość Kanadyjczyków nigdy nie przypadła mi do gustu - nie pomagały nawet naprawdę kapitalne solówki Watersa. Gdyby nie kolega Kapelusznik, to zapewne nigdy nie zapoznałbym się z siódmym długograjem zespołu. Ale podobno miał być dobry...