Po świetnie przyjętym i bardzo mocnym krążku jakim był "Mandylion", The Gathering w dwa lata potem powrócili z kolejną płytą. Jako, że zwycięskiego składu się nie zmienia, to album ten wielkich zmian nie przynosi. Jest on jednak inny od poprzedniego pod kilkoma względami.
"Nighttime Birds" jest przede wszystkim płytą
bardziej stonowaną. Zabrakło tu charakterystycznego
rozmachu z "Mandylion", który był punktem przykuwającym uwagę sluchacza. Kawałki z omawianego wydawnictwa (a jest ich
dziewięć) już nie są naszpikowane pokazem możliwości wokalnych Anneke.
Formacja ewidentnie postawiła na klimat co zaowocowało naprawdę
intrygującymi dźwiękami. "Nighttime Birds" jest bardzo hipnotyczną płytą, gdzie z pozoru spokojne kawałki przemycają gdzieś w tle całe mnóstwo mrocznych i niepokojących dźwięków. Płyta jest chyba oszczędniejsza w wyrazie, na pewno mniej chwytliwa, ale jest zdecydowanie bardziej uzależniająca. Tym co zwraca uwagę, to brak takiego hiciora jak "Strange Machines" czy "Leaves" - tutaj wszystkie kompozycje trzymają równy poziom, a każdy kolejny kawałek potęguje uczucie smutku.
"Nighttime Birds" w moich oczach jest najlepszą płytą z zawodzącą panną na wokalu, jaka kiedykolwiek powstała. Podoba mi się w niej ta oszczędność, która nie przeszkadza temu, aby płytka raziła z siłą bomby atomowej. Kawałki do krótkich nie należą, ale są na tyle narkotyczne, że nie odczuwa się tego. Nie jest to też materiał wtórny, pomimo, że zastosowano tu te same środki co na "Mandylion" a utwory mają podobną konstrukcję. Ten album koniecznie trzeba poznać, bo jest to kawał świetnej muzyki.
Tracklista:
01. On Most Surfaces (Inuit)
02. Confusion
03. The May Song
04. The Earth Is My Witness
05. New Moon, Different Day
06. Third Chance
07. Kevin's Telescope
08. Nighttime Birds
09. Shrink
Wydawca: Century Media Records (1997)