Wybrałam się z kumpelką, moją siostrą i jeszcze jakimś mężczyzną na wakacje do pewnego starego domu, którejs z naszych babc. Dom był w ogóle nie używany i mroczny... Pełno w nim było starych zdjeć... Na jednym z nich była kobieta w ciemnych włosach... Dowiedziałam się, ze żyła wiele lat temu... Miała jakąś banalną operację w szpitalu, i podczas tej operacji jakiś lekarz wyciął jej serce dla kogoś iinnego...
nadeszła noc i poszliśmy spać... we czwórkę na jednym łóżku... Ale ja nie mogłam zasnąć... czułam jak duch tej kobiety chodzi po mieszkaniu... w pewnym momencie stanęła przy łóżku i patrzyła na mnie... wywołując tak okropne uczucie... Musiałam przykryć twarz białą chustą by dotrwać jakoś do rana... jej spojrzenie paliło człowieka...
Ona była bardzo złą kobietą... zrobiła coś temu chłopakowi, z którym byłyśmy... Mi zatrzasnęła drzwi w łazience i wypompowała całe z niej powietrze... Wrzeszczałam jak szalona aż wywaliłam drzwi i wypadłam twarzą na bruk... rozwalając ją do krwi...
Więc wbiegłam do pokoju w którym spaliśmy by zabrać swoje rzeczy i uciec... ale tam były już różne materialne potwory... jak z Labiryntu Fauna... i przeraziły mnie tak bardzo, ze nie byłam w stanie już uciekać... wyszłam tylko przed dom ostatkiem sił... i wzbiłam się w powietrze.... unosząc po drodze nieprzytomną kumpelkę... Moja siostra tam umarła... strasznie ciężko było mi powiedzieć o tym mojej mamie...
Poczułam taką radość jak się obudziłam...tak wielką... że już zasnąć nie mogłam...