Już na swojej pierwszej płycie „Sweet X-Rated Nothings” Pyogenesis nie był tym czym wcześniej. Zespół istniał trzy lata i w tym czasie zdążył dość wyraźnie zmienić profil muzyczny, a w jego repertuar wdarły się motywy zbliżające go do alternatywnego rocka. Zostało jednak trochę cięższych gitar i wokali, więc już na początku pełnowydawniczej drogi nagrali album przejściowy.
Trochę tu jeszcze ospałych doomowych riffów, ale z piosenek bije już awangardowy śpiew, który zdominuje następne płyty zespołu. Tu charczące metalowe wokale jeszcze występują i podobnie jak gitary zmagają się z nowym. Taki „I’ll Search” ma w sobie ten brud, ale już „It’ On Me” to zupełnie czysta i miękka piosenka. „Skykiss” razi niespodziewaną ciężkością, w odróżnieniu od na przykład pierwszego „Fade Away”, który jest o miłości. Także tej fizycznej, którą zresztą słychać w głośnikach. Wszystko jest tu wymieszane. Rock z metalem, ospałość ze skocznością, wepchnięto i trochę gotyku, a klimat może zmieniać się w trakcie jednego kawałka. Powracają bardziej przebojowe i śpiewne kwestie, jest i trochę mocniejszego grania, a nawet grobowego rycia, by zaraz wyskoczyć z bardziej pospolitą radiową śpiewką. Płyta ma sporo dobrych momentów, ale inne będą nieco razić. Ponieważ jest tak zróżnicowana to, niezależnie od tego co kto lubi, pewnie każdy będzie miał podobne odczucia.
Jest tu też trochę dodatków. „Fuck Pyogenesis” krzyczy publiczność między drugim, a trzecim numerem, ale to nie jedyny odgłos koncertowy, bo niby na żywo został zrobiony „Extasis”, gdzie z tyłu rozgrywa się śmieszny dialog niezadowolenia z występu i wszystko to zostaje zaraz fajnie połączone. Poza tym pojawiają się różne odgłosy, a całą epopeją jest tu ostatni „Coming Home”. Na mojej kasecie Bone Records jest napisane, że trwa on sześć sekund. W rzeczywistości jest to prawie dwudziestominutowe słuchanie siorbania, gulgania, chłeptania, smarkania, bekania, palenia papierosa itp. Później bohater gdzieś jedzie samochodem, a potem to chyba nawet znajduje się na pełnym morzu. Każde następne odgłosy są coraz bardziej intrygujące, sęk w tym, że między nimi są długie przerwy co jest irytujące. Oczywiście każdy normalny człowiek może po prostu dać sobie spokój i to wyłączyć. Gorzej jak ktoś normalny nie jest i zawsze słucha płyt do końca. Wtedy jest problem i trzeba wytrwać aż do ostatecznego wielkiego beknięcia.
Tracklista:
01. Intro
02. Fade Away
03. Sweet X-Rated Nothings
04. It's On Me
05. I'll Search
06. Skykiss
07. Theseroads
08. Golden Sins
09. Masquerade
10. Through The Flame
11. Extasis
12. Coming Home
Wydawca: Nuclear Blast (1994)
Ocena szkolna: 4