Ciężkość, siła i precyzja. Tak w trzech słowach określiłbym tą płytę. Choć zdaję sobie sprawę, że wiele osób wyżej ceni „Cause Of Death” to ja traktuję je na równi. Trzeci album Obituary potwierdził wielkość zespołu i jego czołowe miejsce w świecie death metalu. Ugruntował też ich niepowtarzalny styl, jednocześnie dostarczając nowych emocji. Po przerwie spowodowanej narodzinami potomka, do składu powrócił Allan West, tak więc u progu największej sławy Obituary stanęli w swoim pierwotnym zestawieniu.
Większość muzyki wydaje się powolna i ociężała. Gniotące riffy przewalają się niczym jakieś ogromne głazy, przed którymi nie ma ucieczki. Można tylko stać i patrzeć jak się zbliżają , a potem rozpłaszczają człowieka. Jednak istotą tej płyty są przyspieszenia. Jest tu dużo zmian temp i nagle wszystko zaczyna galopować, najczęściej w akompaniamencie ostrych solówek i przy wtórujących podwójnych stopach. Wielkie, ciężkie głazy nagle stają się pędzącą lawiną, a później znowu wraca ciągnąca się miazga, podchodząca wręcz pod klimaty doom metalowe. Wszystko perfekcyjnie zagrane, poukładane i tworzące niesamowitą atmosferę pustki i zagłady. Okładka pasuje do tego idealnie. Jak bym kopał sobie grób na spalonym, skalistym pustkowiu to chciałbym przy tym słuchać „The End Complete”.
Pisząc o jakiejkolwiek płycie Obituary ciężko nie wspomnieć o najbardziej charakterystycznym elemencie, czyli o wokalu. Fantastyczny, głęboki ryk Johna nie ma sobie równych w całym świecie. Te przeciągane, przepełnione jakąś wściekłą goryczą frazy są niesamowite.
„The End Complete” to płyta doskonała pod każdym względem. Ma potworną moc, siłę przebicia, niszczące riffy, świetne solówki, nie odstającą sekcję rytmiczną i porażający wokal. Czego chcieć więcej od death metalu? Absolutny, nieśmiertelny klasyk.
Tracklista:
1. I'm in Pain
2. Back To One
3. Dead Silence
4. In the End Of Life
5. Sickness
6. Corrosive
7. Killing Time
8. The End Complete
9. Rotting Ways
Wydawca: Roadrunner Records (1992)
Ocena szkolna: 5+
leprosy : Bez Jamesa to już nie to, na tej płycie zachowano jednak klimat poprzednie...
zsamot : Nie powiem, bym bardziej cenił Cause, bo tak naprawdę to są cholernie...
Sumo666 : Płytka jest konkret bezapelacyjnie. W ogóle stara szkoła defu rządzi....