Spośród całej gamy old-schoolowych formacji deathmetalowych twórczość Obituary była jedną z tych, która najmniej przypadła mi do gustu. Kwintet z Florydy na początku swojej działalności oferował prosty, ciężki, rytmiczny i brutalny death metal okraszony świetnymi solówkami, co też znalało odzwierciedlenie w tym, że ich drugi album "Cause Of Death" wygrywał swego czasu w wielu rankingach dotyczących muzyki metalowej. Po wydaniu wspomnianego albumu z zespołem pożegnał się gitarzysta James Murphy, którego zastapił grający na debiucie Allan West.
Często padają opinie, że West bardziej pasował ze swoim stylem do Obituary. Gdy jednak słucham "The End Complete" nie zauważam znaczących różnic poza tą, że West nie posiada smykałki wirtuoza. Tym razem Obituary nikogo nie zaskoczyło, co też spotkało się ze skrajnymi opiniami. Trzeci album tej formacji rozpoczyna się nadzwyczaj obiecująco - zespół brzmi ciężej, mocniej i czyściej, instrumenty dudnią aż miło, a nieokiełznany wokal Tardy'ego wskazuje na świetną dyspozycję. I tak otwierający płytę "I'm In Pain" robi sporego smaka, gdyż jakościowo może śmiało się równać z utworami z "Cause Of Death". Im jednak kolejne minuty upływają coraz bardziej utwierdzamy się w przekonaniu, że muzykom zabrakło pomysłów na utwory. Przykro jest to mówić, ale wszystko zlewa się tu w jedność - podobne zwolnienia, za dużo "rottingów" i "dyingów" w tekstach, za dużo podobnych temp, podobnych zwolnień, podobnych solówek. Szybko wiec zaczyna wiać nudą nawet jeśli jest to poprawne instrumentalnie.
Spotkałem sie z opiniami, że "The End Complete" jest najlepszym albumem zespołu. Ja jestem daleki od takiej opinii, choć w kwestii produkcji i brzmienia na pewno jest to wysoka półka. Mam nieodparte wrażenie, że pomysły wyeksploatowały się wraz z "Cause Of Death".
Tracklista:
01. I'm in Pain
02. Back To One
03. Dead Silence
04. In the End Of Life
05. Sickness
06. Corrosive
07. Killing Time
08. The End Complete
09. Rotting Ways
Wydawca: Roadrunner Records (1992)
Harlequin : A ja w dalszym ciągu nie cierpie Obituary :)
zsamot : Jedna z 10 płyt ,które musiałbym mieć przy sobie na bezludnej wyspi...