Noir
Tytułem wstępu:Stary paryski cmentarz Pere-Lachaise kryje w swoim łonie wielu wspaniałych ludzi. Leżą tam Edith Piaf, nasz rodak - Fryderyk Chopin i Jim Morrison. W jednym z grobowców spoczywa ciało niepokornego pisarza - Oscara Wilde'a, w innym - zachwycającej tancerki Isadory Duncan.
Wśród tych wszystkich znakomitości pochowane są też osoby, których życie upłyneło w cieniu cudzej sławy, a popularność zawitała dopiero po śmierci. Tak właśnie stało się z młodym francuskim pracownikiem gazety La Marseillaise, Victorem Noirem. Ten uroczy młodzieniec zginął w dwudziestym drugim roku życia z ręki politycznego przeciwnika, którym gardził - księcia Pierre'a Bonapartego. Bonaparte zabił Noira przez przypadek, jego ofiarą miał być inny dziennikarz, z którym książę miał na pieńku i którego wyzwał na pojedynek. Na nieszczescie dla Victora arystokrata okazał się wyjątkowo kiepskim strzelcem - kula przeznaczona dla Paschala Grousseta trafiła jego młodszego kolegę i jak to się poetycznie i górnolotnie mówi "przedwcześnie przecięła nić jego żywota".
Dziennikarz, nie znany szerzej za życia, po śmierci stał się prawdziwa gwiazdą. Nie dość, że jego pogrzeb przyciągnał tłumy, to jeszcze uznano go za bohatera Francji. Jak twierdzi jeden z autorów Wikipedii "zabity Noir stał się legendą i symbolem represji wobec opozycji". Nie mniejsza sława spłynęła i na jego ... grobowiec, a właściwie zdobiacą go rzeźbę. Nic dziwnego, biorąc pod uwagę fakt, iż przedstawia ona w realistyczny sposób młodego człowieka o wyjątkowo wydatnym przyrodzeniu, silnie napierającym na materiał obcisłych spodni. Legenda głosi, że dotkniecie bądź pogłaskanie prężącego się członka rzeźby przynosi kobietom szczęście w miłości.
Pawda to, czy nie, grobowiec młodego paryżanina od wielu juz lat przyciąga ku sobie niezliczone rzesze niewiast, które wierzą, że pieszcząc posąg zapewnią sobie wieczne uczucie i rozkosze ciała. Niestety ślady ich frywolnych działań odbiły sie niekorzystnie na stanie rzeźby - w miejscach najczęściej dotykanych metal wyraźnie zmienił kolor i się po prostu "wyświecił". Dzieło sztuki uległo częściowemu zniszczeniu, lecz czymże to jest wobec siły tradycji?
Ciekawe jakie zdanie miałaby maltretowana przez białogłowy rzeźba Victora Noira? Odpowiedzi na to pytanie (oczywiście wymyślonej) udzieli opowiadanie.
------------------------------------------------------------------------
a na razie, w roli przerywnika - link do fotki na której można podziwiać rzeżbę grobową imć Noir'a: http://denisdonikian.files.wordpress.com/2009/07/victor_noir_.jpg
------------------------------------------------------------------------
"Noir":
Boże, jak ja kocham poniedziałki! W te dni po Pere-Lachaise włóczy się mniej turystów niż zwykle. Mniej kobiet. To oznacza, że można choć trochę odpoczać od ludzkich spojrzeń, nacieszyć się krótkim spokojem.
Baby! Ostatnio strasznie mnie męczą ich odwiedziny. Przychodzą samotnie albo w zorganizowanych grupach, taszcząc ze sobą znicze i kwiaty, którymi zaśmiecają mi pomnik. Tak jaby nie rozumiały, że czysta, marmurowa płyta prezentuje się niezwykle elegancko i stylowo, że nie są jej wcale potrzebne żadne dodatki. Ale one o tym nie wiedzą, bo kobiety to w większości głupie, pozbawione gustu stworzenia.
Gdyby brak rozumu był ich jedyną wadą, to jeszcze byłbym w stanie bez przykrości znosić ich wizyty. Ale nie, one są w dodatku GADATLIWE! Jako przedstawiciel lepszej płci zupełnie nie rozumiem ich denerwującej potrzeby ciagłego kłapania dziobami i wymieniania się bzdurnymi uwagami. Dotyczącymi w większości tematów płytkich i bzdurnych: ciuchów, kosmetyków, cellulitu i wrednych szefów w pracy. Czasami także dzieci, mężczyzn, i nielubianych koleżanek. Sądząc z tematyki rozmów, to ulubioną rozrywką kobiet jest złośliwe krytykowanie innych kobiet. To wstrętne i niskie. Ja nigdy tak nie robię. Prawdą jest, że nie mam ku temu możliwości, bo rzeźby nie mówią, ale nawet gdybym mógł, to na pewno nie zachowywałbym się jak jakaś głupia plotkarka.
Gadatliwość kobiet jest denerwujaca cechą, lecz w związku z tym, że dzięki niej dowiaduję się wiele o zmianach na świecie, to jednak ją toleruję. Nie zważając na to, że czasami od wrzasków przekrzykujących się bab straszliwie łupie mnie w skroniach, a nie mogę przecież zażyc żadnego środka przeciwbólowego. A musicie wiedzieć, ze bywają takie dni, kiedy nad moim grobem cały czas brzęczą rozgadane, rozchichotane damskie sopraniki. Kłujące jak igiełki. Nie to jednak jest moim największym zmartwieniem. Prawdziwe kłopoty ze słabszą płcią zaczynają się po zmierzchu.
Nie wiedzieć czemu, pod wieczór kobiety robią się dziwnie podniecone i na coś wyczekują. Strzelają oczami za przystojnymi mężczyznami, a ich ciała zaczynają emanować fluidy, które wabią samców niczym światło lampy kusi ćmy. Nocną porą odbywaja się między kobietami i ich męskimi ofiarami miłosne zapasy, które wzmagają witalność tych pierwszych i wyczerpują siły życiowe drugich. Tak dzieje się od początku istnienia Ziemi i trwać będzie aż do jej końca. Biada mężczyznom, wpadajacym w sidła tych wyrafinowanych modliszek!
Gdyby każda z kobiet była w stanie znaleźć dla siebie niewolnika, który zaspokajałby jej potrzeby, to byłbym całkowicie szczęśliwą rzeźbą. Nielitościwa natura sprawiła jednak, że istot ludzkich rodzaju żeńskiego jest znacznie wiecej niż przedstawicieli brzydkiej płci, tak więc nie dla wszystkich niewiast starcza partnerów. Część z nich godzi się z losem, część odbija samców koleżankom, a cześć przychodzi po pomoc do mnie.
Skradają się wieczorami po cmentarzu, chowając się wsród nagrobków i wyczekując sposobnej chwili, by mnie dopaść. Chodzi im o to, aby popiescić moje przyrodzenie, co podobno przynosi niesłychane szczęście w miłości i gwarantuje znalezienie wspaniałego kochanka. Ich nieśmiały, a czasami wyuzdany i namiętny dotyk przynosi mi szaloną przyjemność, która zawsze kończy się zbyt szybko. Wyobraźcie sobie moją mękę - nigdy nie doznałem spełnienia, bo żadna z nawiedzajacych mnie kobiet nie poświęciła mi wystarczająco dużo czasu. Pobudzają moje żelazne ciało, by znienacka zostawić je w pół drogi ku osiągnięciu rozkoszy. Nadaremno prężę się i wyciagam ku ich dłoniom członki spragnione dotyku, tego rozkosznego pocierania, o którym tyle słyszałem i miękkich, kobiecych ust, zamykających sie wokół ... no wiecie czego. A żadnej z nich to nie obchodzi! Głaszczą mnie od niechcenia, niczym jakiegoś kotka, jakbym nie był mężczyzną! A ja chcę w końcu poczuć jak to jest być kochanym.
Powiedzcie mi, za jaką karę cierpię takie katusze, dlaczego one się tak na mnie uwzięły?
thistle89 : Uwielbiam Twoje teksty. Dziękuję za ponowne otwarcie oczu na sprawy...
thistle89 : lol! :D Ale Tobie się nudzi :D
Stary_Zgred : Ja wiem, ze rozpoczynanie dyskusji o swoim własnym tekście jest nieco d...