Napisał się Karl Sanders przy okazji szóstej płyty Nile „Those Whom The Gods Detest”. W okładce do każdego numeru możemy przeczytać nie tylko jego tekst, ale i całą opowieść o tym, czego dotyczy i jaka była geneza jego powstania, przy okazji poznając zdanie samego autora na niektóre opisywane kwestie. Nikogo nie zdziwi chyba fakt, że większość dotyczy mitycznych wierzeń i historii starożytnego Egiptu, ale w swoich poszukiwaniach Nile wykracza też poza granice tego kraju - do Iranu oraz krajów, których mapa świata nie zna już od tysiącleci. Każdy, kto zna ten zespół wie, że każda kolejna płyta zapowiada wędrówkę w głąb katakumb i tak jest oczywiście również i w tym przypadku.
Kto zna Nile nie będzie też zdziwiony, że każdym razem wyśrubowują do granic możliwości ten swój brutalny i techniczny styl skomasowanego death metalu. W niebywałej ciężkości i wyciśniętej do maksimum szybkości, rzeźbią poplątane riffy oraz intensywne i skomplikowane perkusyjne gradobicia. Wszystko jest wyliczone i wymierzone z aptekarską dokładnością, a muzycy bardzo przykładają się, aby nawet przez chwilę słuchacz nie poczuł się zbyt swobodnie i nie miał komfortu odetchnięcia świeżym powietrzem. Jak akurat robi się wolniej, co wcale nie jest rzadkie, to za to ciężar jest tak miażdżący, że nie wiadomo co bardziej przytłacza.
Oczywiście pojawiają się motywy orientalne, jak w pierwszym „Kafir”, ale tym razem nie tak dużo, nie są długie, a w czasie ich trwania, skołatana dusza zostaje zakręcona nową sytuacją i wcale nie zaznaje ukojenia. Cały instrumentalny, z grobowcową atmosferą, nastrojowymi bębnami i muzułmańskim zawodzeniem, jest "Yezd Desert Ghul Ritual In The Abandoned Towers Of SIlence". W dalszej części pojawia się irański instrument strunowy, o którym Karl szeroko się rozpisuje skąd się wziął i jak trudno się na nim gra. Pustynny jest też początek do ostatniego "Iskander Dhul Kharnon".
Jeżeli chodzi o pozostałe utwory to jak zwykle na płytach Nile ciężko pisać o nich oddzielnie. „Those Whom The Gods Detest” to twardy monolit, który ma swoje charakterystyczne punkty, ale trzyma się zwarcie w jednej bryle. Te jasne momenty to głównie refreny, a szczególnie ten orkiestralny w numerze tytułowym. Poza tym jest to nieustająca lawina dźwięków poukładanych w misterne gitarowe łańcuchy, nierzadko wzbogacone klawiszowymi korytarzami. Nile jest perfekcyjny, bezbłędny, a do tego klimatyczny i uduchowiony. Każdy zagorzały fan dostanie tu sto procent cukru w cukrze i z tego seansu wyjdzie zadowolony.
Jedyna rzecz na jaką można zwrócić bardziej krytyczną uwagę to, że to już chyba wszystko było. Taki refren do „4th Arra Of Dagon” wydaje się już zupełnie znajomy. Nawet jeżeli nigdy nie byliśmy w tej piramidzie to z pewnością zwiedzaliśmy już bardzo podobne. No, ale jeżeli ktoś to lubi to czemu ma nie spróbować. Firma sprawdzona, emocje gwarantowane.
Tracklista:
01. Kafir!
02. Hittite Dung Incantation
03. Utterances of the Crawling Dead
04. Those Whom the Gods Detest
05. 4th Arra of Dagon
06. Permitting the Noble Dead to Descend to the Underworld
07. Yezd Desert Ghul Ritual in the Abandoned Towers of Silence
08. Kem Khefa Kheshef
09. The Eye of Ra
10. Iskander D'hul Karnon
Wydawca: Nuclear Blast (2009)
Ocena szkolna: 5-