Marek S. Huberath, a właściwie Hubert Harańczyk, na co dzień jest pracownikiem Instytutu Fizyki Uniwersytetu Jagiellońskiego i zajmuje się badaniem struktury wody oraz mechanizmami tworzenia nanostruktur lipidowych w organizmach biologicznych przy pomocy NMR. Natomiast nie na co dzień jest poczytnym autorem fantastyki trzykrotnie uhonorowanym prestiżową Nagrodą im. Janusza A. Zajdla i pięciokrotnie do niej nominowanym. Debiutował jeszcze w “Fantastyce” w 1987 słynnym opowiadaniem "Wrocieeś Sneogg, wiedziaam...", które zwyciężyło w konkursie miesięcznika.
"Miasta pod skałą" jest dziełem stosunkowo odmiennym od poprzednich. Mniej fantastyczno naukowym i bardziej dojrzałym. Już w “Karze większej” autor pokazał, że fascynuje go eschatologia. Obóz koncentracyjny będący wizją zaświatów, czyśćca i piekła zapoczątkował nurt, do którego autor powracał jeszcze kilkukrotnie, między innymi w “Balsamie długiego pożegnania” i “Trzeba przejść groblą”. "Miasta pod skałą" powstawały podobno dziewięć lat i są połączeniem nie tylko filozofii antycznej i judeochrześcijańskiej, ale także historii sztuki, literatury. Przebrnięcie przez książkę, by w pełni z niej czerpać wymaga więc pewnego przygotowania. Książka przypomina nieco “Piekło” Dantego pod względem monumentalności i “Filatelistę” Zbigniewa Wojtysia pod względem fabuły, jednak nie mając nic wspólnego z lekkim charakterem tej ostatniej. Podobnie jak u Wojtysia utwór zaczyna się współcześnie. Główny bohater Humphrey Adams, historyk i archeolog, znajduje ukryte drzwi w Murze Watykańskim okazujące się portalem do mitycznej krainy będącej tajemniczym labiryntem. Początkowo bohater nie zdaje sobie sprawy z tego, dokąd trafił, a oniryczny krajobraz próbuje sobie tłumaczyć halucynacjami albo właśnie snem. Adams trafia najpierw do starożytnego Rzymu, krain Biblijnych oraz zupełnie nowych nieznanych mu światów. Krainy te posiadają własny panteon, demonologię, porządek, który jest jednak niespójny, ulotny, pełen wieloznaczności i zagadek. Podczas fantastycznej podróży poznajemy nie tylko świat, ale i postać Adamsa, jego motywacje oraz historię, w miarę jak bohater wciela się w kolejne role w wyimaginowanych światach.
Literatura to pokaźnego kalibru nie tylko w przenośni. Przebrnąć przez 800 stron nie jest lekko, a książka waży tyle, że warto by pokusić się o wydanie ebookowe. Mimo niezaprzeczalnych zalet trudno zorientować się, do czego autor dąży - brakuje nie tylko mapy dla tak skomplikowanego świata, ale i jednoznacznego przesłania powieści. Decydując się na lekturę “Miast pod skałą” należy to mieć na uwadze.