Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Krisiun - AssassiNation

Zanim usłyszałem "AssassiNation" dokonania Krisiun znałem jedynie z tytułowego utworu z "Ageless Venomous", który zrobił na mnie tragiczne wrażenie. Dziwił mnie dlatego fakt, że Krisiun z płyty na płytę zdobywał coraz większe uznanie fanów, a bardzo głośno zrobiło się o zespole wraz z wydaniem "AssassiNation". Zaopatrzyłem się więc zarówno w najnowsze jak i wcześniejsze dokonania Brazylijczyków i stwierdziłem, że nie doceniłem zespołu.

Prawda jest, że brazylijskie zespoły mają tendencję do bycia mainstreamowymi i w przypadku Krisiun nie jest inaczej, ale zawartość omawianego tutaj krążka zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Najważniejszy jest fakt, iż krążek ten jest największym krokiem naprzód w dotychczasowej karierze zespołu. Już wcześniej formacja jawiła się jako świetni instrumentaliści, ale na każdym albumie można było znaleźć jakieś niedostatki. Mainstreamowość Krisiun polega na tym, że nie jest tak monumentalny jak Morbid Angel, tak techniczny jak Atheist, tak odkrywczy jak Cynic, tak progresywny jak Opeth, tak brutalny jak Cryptopsy, tak bluźnierczy jak Deicide - "AssassiNation" prezentuje porcje soczystego, mięsistego, świetnego technicznie death metalu.

Gdybym miał jednak porównać Krisiun do jakiegoś z zespołów byłyby to zapewne Morbid Angel i Deicide. Z pozoru standardowy death metal oparty na ciężkich, wbijających się w pamięć riffach wygrywanych rytmicznie jest jedynie przykrywką do zasadniczej zawartości. W grze Moysesa Kolense jest bowiem mnóstwo ornamentyki, wygibasów i łamania struktur, w sposób o wiele mniej schematyczny niż w przypadku takiego Necrophagist. Jego solówki potwierdzają tylko, że można go śmiało postawić obok Schuldinera, Azagthotha, czy Suicmeza, w gronie najlepszych deathmetalowych gitarzystów. W ogóle odnoszę wrażenie, że praca gitar w dużej mierze przypomina mi nowsze dokonania Morbid Angel. Kolense nie boi się eksperymentować, czego dowodem może być udziwnione solo w najwolniejszym na płycie "Fathers Perversion". Nawet bardzo czytelny, mocny growling może nasuwać skojarzenia z Davidem Vincentem. Praca sekcji także ociera się o geniusz – mamy zarówno rytmiczne blasty jak i mocarne przejścia w stylu Hoglana. W żadnym momencie nie możemy jednak mówić o monotonii czy jednostajności. Pewnym novum dla zespołu jest zsynchronizowane granie gitarzysty z perkusistą, przez co niektóre motywy brzmią jak gromy z niebios. Nie sposób jest wyróżnić którykolwiek z utworów, bo prawie wszystkie trzymają bardzo wysoki poziom. Ciekawie brzmi "Refusal" z orientalną wstawką w środku, otwierający płytę "Bloodcraft" miażdży precyzją, "Natural genocide" pokazuje Kolense w najlepszym wydaniu, a "Fathers Perversion" posiada hipnotyzyjacą partię gitarową.

Płyta posiada także dwa utwory instrumentalne - przepiękną gitarową miniaturkę "Doomed" oraz "Summon" zagrany na etnicznych bębenkach. Jedynym zgrzytem tego albumu jest zupełnie nietrafiony cover Motorhead "Sweet Revenge", który w żaden sposób nie pasuje do albumu. Minusem może być także fakt, że wspomniane dwa instrumentalne utwory znajdują się pod koniec albumu, co troszeczkę studzi emocje spowodowane świetnym wrażeniem "AssassiNation". Ten sam problem powtarzał się na poprzednich krążkach zespołu, więc może pora na wyciągniecie wniosków.

Nie mam żadnych wątpliwości, ze Krisiun tworzą świetni muzycy, a to wydawnictwo jedynie utwierdza nas w tym przekonaniu. Krisiun nagrał swój najlepszy album, który śmiało może pretendować do miana deathmetalowego albumu roku. "AssassiNation" nie jest przełomowym krążkiem, który wnosi cos nowego do gatunku, ale naprawdę bardzo niewiele jest zespołów, które potrafią nagrać niebudzacy żadnych kontrowersji deathmetalowy album, którego mogą słuchać zarówno fani Morbid Angel, Psycroptic, jak i Arch Enemy czy Cannibal Corpse.

Wydawca: Century Media Records (2006)
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły