Rozwijał ten swój rzeźnicki styl Krisiun nieustannie i słychać to na ich czwartym albumie „Ageless Venomous”. Jest on inny od „Conquerors Of Armageddon”, pod względem konstrukcji utworów, a zwłaszcza ich brzmienia. Przy okazji można się zastanowić czy, w uzyskiwaniu maksymalnej selektywności dźwięku, nie posunięto się zbyt daleko.
Brutalność jest synonimem Krisiun i na tej płycie również jest wszystko zrobione tak, aby osiągnąć apogeum piekielnej bezbożności. Gitary bezlitośnie torturują szare komórki, a świdrujące riffy zdają się wkręcać w uszy i drażnić i ranić swoją chropowatą powierzchnią. Spadają gęstymi lawinami, wprost zasypując słuchacza deszczem ognistych i pozbawionych melodii, death metaowych bombardowań. Jak jeszcze do tego dochodzą niskie solówki, to już w ogóle dopełnia to obrazu siarczystego armagedonu. A wszystko to doskonale wychwytywalne i precyzyjnie oddzielone, jakby chirurgicznym skalpelem, od reszty muzyki. Każdy dźwięk, każde uderzenie jest znakomicie słyszalne i wyselekcjonowane. Odmierzone i zważone, a następnie rzucone w wir miażdżącej maszyny, która segreguje to i wypluwa w sposób siermiężny i najszybszy z możliwych.
To samo dotyczy perkusji. Artyleryjskie kanonady są tu podstawową wartością na równi z gitarami. To dzięki nim rozgrywa się prawdziwe piekło, a podczas podmuchów gitarowych riffów, to perkusja ostatecznie tłamsi i demoluje bezbronnego śmiertelnika. Dzieje się to w dużej mierze za pomocą stóp i tu dochodzimy do największego mankamentu „Ageless Venomous”. Otóż stopy brzmią jak uderzenia plastikową łyżką w deskę klozetową. Dzieje się to z prędkością światła i czasem perkusja brzmi jak jakaś, zbierająca półprodukty, taśma produkcyjna. Ma to miejsce szczególnie wtedy, kiedy te stopy, wychodzą na pozycję solową, dając chwilę przerwy szaleńczemu pędowi gitar. A jest to trik powtarzający się kilka razy na płycie, czego najlepszym przykładem jest początek utworu tytułowego.
Da się to jednak wytrzymać i o tym zapomnieć. Intensywność muzyki Krisiun jest na tyle absorbująca, że nie starcza czasu, aby jeszcze na coś narzekać. „Ageless Venomous” to jeden wielki popis wyżyłowanej do granic możliwości instrumentalnej agresji, podsyconej do tego głębokim, gardłowym growlingiem. Nie ma go w „Serpents Spectres”, który jest bardzo ciekawym kawałkiem instrumentalnym i w „Diableros”, gdzie akcja ma tą samą scenografię, tyle że w wymiarze akustycznym.
Poza tym poziom jest wyrównany. Nie ma co się rozdrabniać na poszczególne utwory. Krisiun łupie swoje od początku do końca, dając popis muzycznej siły i niebanalnych umiejętności. Płytę chłonie się w całości, a po jej zakończeniu można się poczuć jak po treningu na siłowni.
Tracklista:
01. Perpetuation
02. Dawn of Flagellation
03. Ageless Venomous
04. Evil Gods Havoc
05. Eyes of Eternal Scourge
06. Saviour's Blood
07. Serpents Spectres
08. Ravenous Hordes
09. Diableros
10. Sepulchral Oath
Wydawca: Century Media Records (2001)
Ocena szkolna: 5