Pierwsze na co się zwraca uwagę zapoznając się z nową płytą to okładka. A ta coś przypomina. Oj, tego pana to my skądś znamy. Czyżby powrót do starych czasów? Już od pierwszych dźwięków słychać, że tak! Od samego początku Kreator uderza starym dobrym thrash metalem i to najwyższej jakości. Co najważniejsze, tak jest do samego końca. "Violent Revolution" to jedenaście fantastycznych thrashowych kawałków i jeden gitarowy motyw, zatytułowany jako odrębny utwór. Mimo, że płyta jest długa to nie ma tu słabszych momentów. Oczywiście można sobie wybrać swoje ulubione numery ale nie można wskazać tych gorszych, niepotrzebnych. Każdy ma w sobie coś ciekawego, zazwyczaj wyróżnia się zajebistym, wpadającym w ucho refrenem.
"Violent Revolution" ewidentnie nawiązuje do najlepszych czasów Kreatora na co wskazuje wspomniana już przeze mnie okładka. I choć nie jest tak wściekła i zabójcza jak "Extreme Aggression" to jest to płyta, która ma ogromną moc. Całość jest bardziej dojrzała i nagrana z duchem czasu. Mimo powrotu do korzeni Kreator gra nowocześnie i może to głupie słowo ale przebojowo. Bo na tej płycie każdy kawałek to jest hicior, każdy jest zajebisty. Mając w pamięci ostatnie cztery albumy ta płyta to prawdziwe "Violent Revolution", prawdziwe "Reconquering The Throne".
W samych utworach oczywiście nie znajdziemy nutki optymizmu. Kreator częstuje nas zrujnowanym, chorym, skazanym na zagładę światem. Upadającym społeczeństwem, w umierających miastach. Przyczyny tego są różne: prowadząca do wojen i niekończącej się agresji religia ("Second Awakening"), despotyczne, manipulujące ludźmi korporacje ("Slave Machinery") czy chciwość, która zmienia ludzi w demony ("Bittersweet Revenge"). Pojawiają się wprawdzie momenty walki ("Reconquering The Throne", "Second Awakening"), osobowości zdolne się przeciwstawić ("All Of The Same Blood") ale nie zmienia to ogólnego przesłania, że żyjemy w „...dying world. Without a sun.”
Jednak niezależnie od tego jak depresyjne są teksty to muzyka wprawia w stan euforii bo na coś takiego zespół kazał nam czekać długich jedenaście lat. I aż się włos na karku jeży i aż ciarki po plecach przechodzą, bo Kreator znów jest wielki! "Servant In Heaven – King In Hell"!
01. Reconquering the Throne
02. The Patriarch
03. Violent Revolution
04. All of the Same Blood
05. Servant in Heaven - King in Hell
06. Second Awakening
07. Ghetto War
08. Replicas Of Life
09. Slave Machinery
10. Bitter Sweet Revenge
11. Mind On Fire
12. System Decay
Wydawca: SPV (2001)
Ocena szkolna: 5+
tralalala : dla mnie najlepsza płyta kreatora klimat Deathu momentami (sekcja) ko...
zsamot : Piękny powrót, super koncerty, a do tego dobre wibracje. Płyta klasyczn...
WUJAS : A ja uważam, że w dalszej części płyty też są zajebiste hity,...