Pochodzący z Kalifornii Daniel Graves pewnie za młodu nie bardzo myślał o "grzebaniu ludzi" dźwiękiem. Tymczasem z początkiem nowego milenium ubiera się w szmatki Aesthetic Perfection, by w 9 lat później zwalić na kolana fanów aggro electro-industrialu za sprawą swojego drugiego krążka "A Violent Emotion". Jeśli kręci was smażenie muzy na oleju wielokrotnego użytku i marzycie o kolejnym wydawnictwie garściami czerpiącymi z dorobku pionierów gatunku, nie macie tu czego szukać. Graves to mainstream'owiec z krwi i kości i ani myśli oglądać się wstecz. Zresztą po co, skoro jak sam pisze, tworzy muzykę taką jak inni, tyle, że... inną.
Pomimo, że "A Violent Emotion" jest prawdziwą bombą elektronicznej ekstremy, daleko mu do bezmyślnego miotacza parkietowych "morderców". Nie dąży również do bicia rekordowych prędkości czy gęstości struktury dźwięku. Zamiast tego brutalnie, ale z gracją, spokojnie, ale nie powolnie, chwytliwie, lecz nie kiczowato, po prostu kręci się w kółko. A wszystko za sprawą stwórcy który licząc do 10, każdy z fragmentów płyty tak dopasował, by przekrojowo była spójna. I się udało, bowiem ledwo zdążymy natężyć uszy, a cała zabawa zdaje już się kończyć. Czas zwyczajnie przestaje mieć znaczenie.
Zatem całość opatrzono intrem, dość prostym, narastającym do momentu gdy wyraźnie słyszymy powtarzaną frazę składającą się na tytuł krążka. Malutka pauza i szorstki "bum" obwieszczający początek "Spit It Out" – bezkompromisowego numeru jeden jeśli chodzi o klubowe brzmienia z tego długograja. Rzeczywiście jak tekstowo tak i muzycznie wręcz bije on energią, cóż z tego że mało to ambitne skoro najbardziej liczy się tu zabawa. Posłuchajcie raz, a gwarantuję, że zapamiętacie do końca życia.
Poszerzając grono słuchaczy "A violent Emotion" nie jest skazany na jedną i tą samą naturę. Co jakiś czas mile zaskakuje zmianą temperamentu utworów, a co za tym idzie ich gatunkowych łatek. "A Quiet Anthem" podobnie jak "The Ones" uśmiecha się szeroko w stronę industrial rocka/metalu, choć ten drugi w kolejności nieco mniej. Przy tej okazji mamy sposobność posłuchać czystego wokalu Gravesa.
Kolejne zabawy głosem nadchodzą z bardziej melodyjnym "Pale", gdzie Amerykanin pokazuje odhumanizowane oblicze. Z kolei "Arsenic On The Rocks" mocno wspiera się na dokonaniach belgijskiego SC. I tak od kawałka do kawałka wszystko kończy się na wspomnianym już "The Ones".
Przepisem na sukces "A Violent Emotion" była zwarta, dynamiczna konstrukcja utworów, podrasowane świeżą dawką efektów beaty i oczywiście w porę pojawiające się czepliwe zasobów pamięci syntezatory. Do tego osoba charyzmatycznego Gravesa który słowo za słowem wlewał rzeczywiste emocje w ten bądź co bądź majstersztyk brutalnego harshu, który choć do najnowszych nie należy wciąż brzmi świeżo i długo taki pozostanie.
Traclista:
01. The Violance02. Spit It Out03. Schadenfreude04. The Siren05. A Quiet Anthem06. Living A Wasted Life07. Great Depression08. Pale09. Arsenic On The Rocks10. The Ones
Wydawca: Bractune Records (2008)