Dobromiejska Kohorta w lipcu wydała swoją drugą płytę. Ponieważ nie znałem wcześniej tego zespołu, do jej konsumpcji przystąpiłem bez żadnych oczekiwań. Dopiero po późniejszym przeglądzie sieci dowiedziałem się, że za wokal jest tu odpowiedzialny Jarosław Mielczarek, który w przeszłości brał udział, także jako basista, w takich projektach jak Christ Agony, Moon, Frost czy Third Degree. Myślę, że muzyka Kohorty może być wypadkową doświadczeń nabranych w tych zespołach. Znajdziemy tu i melodyjną linię gitar znaną z kapel Cezara i szaleńczą deathcoreową masakrę spod znaku Third Degree. Jednak Kohorta to coś jeszcze więcej.
Ogólnie jest to death metal o coreowym zabarwieniu. Świadczą o tym głównie wokale, ale i tempo i konstrukcja kawałków, które są krótkie i intensywne. W tej serwowanej w kolejnych niedużych porcjach nawałnicy odnaleźć można jednak całą gamę bardzo wyrafinowanych i misternie poukładanych dźwięków. Jak już wspomniałem gitary potrafią być melodyjne, grać płynne metalowe riffy i rozciągnięte solówki, by niedługo potem przejść w potężną, urywaną, deathmetalową lawinę, może niezbyt szybką, ale porywającą ze sobą wszystko co ośmieli się stanąć na drodze. Nie przeszkadza to wcale po chwili zagrać hardcoreowo i przejść dalej w istną deathcoreową łupaninę. A wszystko okraszone niezawodnym podkładem rytmicznym, który wzmacnia, porządkuje muzykę i nadaje jej jeszcze większej mocy i potęgi. "Pure Demon" to płyta, na której dzieje się bardzo dużo, nie tylko muzycznie, ale również w warstwie wokalnej. Przeważa tu taki growl o coreowej barwie ale Jarosław wykorzystuje szeroki wachlarz swoich możliwości. Tak więc raz schodzi w bardziej niskie deathmetalowe tony, by innym razem krzyczeć bardziej hardcoreowo. Wokal jest dopasowany do muzyki i dopiero wszystko razem tworzy pełnowartościową niszczycielską mieszankę. Poziom bardzo dobry, słucha się naprawdę przyjemnie. Jak ktoś lubi takie masochistyczne pranie mózgu, jestem pewien, że będzie miał czym się delektować.
Zastanawiam się jednak jak nisko może zejść granica trwania płyty długogrającej. Poniżej dwudziestu pięciu minut to już naprawdę trochę przesada. Jak się nagrywa krótkie kawałki to, moim zdaniem, na płycie wypadałoby zamieścić ich trochę więcej. Tymczasem Kohorta uraczyła nas siedmioma wymiotami wzbogaconymi dodatkowo o intro i outro. Wynik końcowy 24:27. A jeszcze odnośnie outra to uważam, że jest niepotrzebne. Ostatni "Asmorod" kończy się powoli i w ten sposób, że idealnie pasuje na koniec płyty. Dalej następuje jednak outro, które w założeniu nawiązywać ma do intra. Ta sama postać wypluwa pewnie jakieś swoje przemyślenia, jednak nie dane jest nam się dowiedzieć jakie ponieważ są niewyraźne, a ładne tekturowe wydanie nie posiada książeczki z tekstami. A szkoda bo jestem ciekawy liryków. Nawiązując do tytułu płyty, wszystkie kawałki nazwane są imionami legendarnych duchów i demonów. Nic więcej nie mogę rozszyfrować.
Nie trudno się domyślić, że to niedociągnięcie spowodowane jest możliwościami budżetowymi, gdyż płyta wydana jest przez zespół samodzielnie, ale na szczęście nie to jest najważniejsze. Ważne, że "Pure Demon" to naprawdę dobra płyta, którą można eksploatować wielokrotnie w poszukiwaniu kolejnych przejść przez ten poplątany labirynt metalowych dźwięków.
Tracklista:
01. Intro
02. Krocel
03. Ose
04. Halphas
05. Orobas
06. Raum
07. Taniel
08. Asmorod
09. Outro
Wydawca: Kohorta (2013)
Ocena szkolna: 4
luter : W Olsztynie wystąpili w składzie z dwoma wokalistami. Jeden bardziej w...