Kariera muzyczna Killing Joke trwa już 30 lat. Ta brytyjska kapela wystartowała w czasach, gdy na muzycznej scenie panowała moda na punk rocka, jednak tak jak wielu innych wielkich artystów nie pozostała jedynie epigonem tego nurtu, lecz ewoluowała w kierunku muzyki zdecydowanie ambitniejszej.
Jako, że losy zespołu różnie się układały, a skład kapeli ulegał ciągłym "modyfikacjom" warto jest na początku wymienić muzyków, którzy mieli swój wkład podczas sesji nagraniowej do albumu "Hosannas From The Basement Of Hell". Od samego początku istnienia zespołu w centrum uwagi znajdowała się postać charyzmatycznego wokalisty Jazza Colemana. Artysta, oprócz tego że dysponuje niezwykle ciekawą, chropowatą barwą głosu, zaangażowany był w niezliczoną ilość projektów pobocznych przez co zyskiwał nowych fanów dla swojej macierzystej formacji. Jest to jeden z dwóch stałych członków grupy. Drugim z nich jest odpowiedzialny za brzmienie gitarę elektryczną Kevin Walker. Co ciekawe na stanowisku perkusisty pojawił się Ben Calverta, muzyk znany z takich kapel jak Twin Zero, Sack Trick. Ostatnie miejsce zarezerwowane było dla basisty, a został nim Paul Raven, dla którego był to niestety jeden z ostatnich albumów przy jakich współpracował (w 2007 roku muzyk zmarł na zawał serca). W takim właśnie składzie muzycy rozpoczęli nagrania.Jazz Coleman i jego koledzy w ewidentny sposób chcieli przywołać klimat znany z początku ich kariery, przez co płyta miejscami brzmi nie jak studyjne nagranie, a jakby koncertowe nagrania. Podczas pracy używali jedynie archaicznego magnetofonu i bardzo starego stołu mikserskiego, co w znaczny sposób może utrudnić odbiór krążka. Jeśli, już uda nam się przeskoczyć i tą trudność, czeka nas kolejne wyzwanie. Nie jest to krążek, który cechuje się nieszablonowymi zagrywkami - zespół stawia na niezwykle sugestywną grę. Poza tym można odnieść wrażenie, że w Colemana raz za razem wstępuje demon. Nie mam pojęcia, czy wokalista podczas nagrywania płyty, powrócił do swoich okultystycznych nawyków, ale jego głos miejscami nabiera zwierzęcej wręcz furii ("This Tribal Antidote", "Lightbringer"). Wśród dziewięciu utworów, które wypełniają krążek w szczególny sposób przypadł mi do gustu kawałek "Invocation" z wykorzystaniem instrumentów smyczkowych. Z początku tworzą one tylko i wyłącznie tło dla innych instrumentów, by czym bliżej końca utworu wyjść na pierwszy plan. Warto również zwrócić swą uwagę na "Walking With Gods", gdzie w kilku fragmentach brzmienie może kojarzyć się z electro- industrialem.
Killing Joke to zespól, który bez wątpienia na stałe wpisał się w historię muzyki rockowej. Przez cały okres swej twórczości zmieniał brzmienie, zyskiwał nowych fanów, nie tracąc przy tym tych "starych". To jeden z tych zespołów, który tworzy muzykę szczerą sugestywną i prawdziwą. Być może album "Hosannas From The Basement Of Hell" nie jest dziełem wybitnym, nie jest płytą tak odkrywczą jak chociażby "Night Time", ale uważam, że warto się zmierzyć z tym wydawnictwem. Bo siła tego krążka leży w tym, że nagrał go Killing Joke, który mimo tego, że stworzył album solidny jak na swoje możliwości, to i tak deklasuje większość muzycznej stawki.
Tracklista:
01. This Tribal Antidote
02. Hosannas From The Basements Of Hell
03. Invocation
04. Implosion
05. Majestic
06. Walking With Gods
07. The Lightbringer
08. Judas Goat
09. Gratitude
Wydawca: Vinyl (2006)
SzalonyKapelusznik : Zgadzam się z Harqiem, że ta płyta to przedłużenie albumu "Killing...
Ignor : Jasne , krążek "Hosannas From The Basement Of Hell" uważam za "okaz...
Harlequin : Jak dla mnie obok "Brighter Than A Thousand Suns" i "Night time" jest to najlepsz...