Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

Indukti - S.U.S.A.R.

Wrocław 25 kwietnia, swój jedyny koncert w Polsce zagrała amerykańska formacja Sleepytime Gorillla Museum. Zespołem, który zaś suportował, było Indukti. Śmiem twierdzić, że to jedyny znany mi zespół z naszej rodzimej sceny muzycznej, który to potrafiłby onieśmielić swym występem nawet gwiazdę tego wieczoru.
Cały czas jestem równie mocno podekscytowany tym co dane było mi słyszeć na pełnym debiucie warszawskiej kwintetu. Tworzący ten materiał każdy z członków zespołu był w pełni ukształtowany muzycznie, a zarazem cholernie utalentowany. Zespół powstał na gruzach formacji Vein, która to tworzyła juz na początku lat 90tych. Fascynacje King Crimson, były słyszalne juz wtedy, odbiło się to również na debiucie zespołu Indukti. Sama muzyka to niesamowity miks struktur znanych z Karmazynowego Króla, uzyskanych poprzez umiejętności "matematyka dzwięku", jak określany jest w zespole gitarzysta Maciej Jaśkiewicz. Duże znaczenie w zespole ma osoba Ewy Jabłońskiej(skrzypce). Jej symfoniczne doświadczenie w wielu fragmentach płyty jest doskonale słyszalne. "Freder" zaczyna się od delikatnych dzwięków harfy kreowanych przez Anne Feber, następnie coraz mocniej wyczuwalny jest niepokojący klimat, znany z twórczości Tool'a.

Wokalnie na płycie udziela się gościnnie zaproszony wokalista Riverside, jednak w większości jest to muzyka instrumentalna przez co wokale w bardzo mały stopniu zdobią ten album. "Cold Inside... I" to jeden z dwóch numerów, w których doskonale słyszymy walory wokalne Mariusza Dudy.

"No. 11812", gotycki początek utworu, jednostajny transowy rytm, jednak o swych niebanalnych umiejętnościach przypominają nam dźwięki skrzypiec Ewy. Kreując od tej chwili napięcie w tym utworze, na podbudowie mocnej przestrzeni gitarowej. "Uluru" motorem napędowym tym razem jest perkusista zespołu, który z pełną furią i wśkiekłością wybija swoje partiie. Gitarzyści nie pozostają dłużni, zakończenie to totalne wyciszenie z lekkimi dźwiękami harfy. Zespół postarał się również o niesamowitą końcówkę, tak jak doświadczony bokser ostanim numerem Indukti zadaje nam nokautujący cios. "...And Weak II", perfekcyjne zakończnie albumu, słychać pełen wigor każdego z osobna instrumentu, a wszytko to w celu pełnego paraliżu, którego doznajemy po ostatnich nutach.

Mam ogromny szacunek dla twórców tego albumu. Stworzyli płytę do której powracam z dużą regularnością. Jestem pewien - zespół stać na jeszcze wiecej, śmiem nawet twierdzić, że kiedyś zdarzy się, że to Sleepytime Gorillla Museum, będzie suportował nasz polski zespół. Oby, oby...

Wydawca: OffMusic (2004)
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły