Po swojej debiutanckiej płycie „Taran”, Hermh znalazł się w stajni Pagan Records, co zaowocowało wydaniem drugiego albumu „Angeldemon” w tej wytwórni. Okładka kasety jest mocno okrojona względem tej na płycie i przedstawia tylko część głównego obrazu, nawet po rozłożeniu kolejnych jej stron. Cały rysunek i białość tła wydaje mi się jednak nietrafiona i całe to wydanie takie niezbyt atrakcyjne. Podobnie zresztą jak muzyka.
„Angeldemon” to płyta mocno eksperymentalna i Hermh szuka wielu dróg wyrazu dla swojej twórczości. Z black metalowych terenów zapuszcza się więc w gotyckie przestrzenie i doomowe pejzaże, krążąc między stylami i stosując rozmaite wokale. Jest więc i delikatność i nastrojowość, a także mocne i wrzaskliwe fragmenty. Znajdziemy i nieco teatralności oraz narracji. Wszędzie natomiast elementem podstawowym są klawisze, które tworzą osobne tła i prowadzą lub stapiają się z gitarami.
Skąd więc mój brak entuzjazmu we wstępie? Ano stąd, że ile razy bym nie słuchał tej płyty to nigdy nie jest w stanie mnie zaabsorbować. Jest taka zupełnie pozbawiona magnesu. Nie wchodzi w interakcję i przelatuje jałowo nad głowami, nie zasiewając ziarna intrygi. Niby wszystko gra, ale na takim poziomie dostatecznym, bez wywoływania entuzjazmu. Brakuje kompozycyjności utworów, które ciągną się jakoś tak smętnie, brzmienie jest miałkie, a czyste wokale są po prostu słabe. Najlepiej prezentują się te blackowe riffy z klawiszami, ale wszystkie dodatkowe elementy, mimo prób, nie poruszają, nie dodają blasku, tylko po prostu są i zaskakują fragmentarycznie. Tak jakby droga była słuszna, ale do najlepszych wciąż bardzo daleko.
Tracklista:
1. Intro / Wonderlust
2. The Silent Touch Of Bloody Rain
3. Dreamdeath Lover
4. Winged Emptiness
5. Years Of Dying
6. Wolfish Flower
7. Vampire The Angeldemon
8. Streak From Kozmoz
9. Immortalize / Outro
Wydawca: Pagan Records (1997)
Ocena szkolna: 4-