Białostocki Hellraizer dał już o sobie poznać szerszej publiczności jako laureat I edycji Ciechan Cover Festival. Nie wiem jaki był poziom tego festiwalu, ale debiutancki krążek grupy zatytułowany "In the Cage" nie do końca do mnie przemawia.
Hellraizer uprawia muzykę z pogranicza heavy i thrash metalu, ale zasadniczym problemem zespołu jest właśnie muzyka i same kompozycje. Nie będę ukrywał, ze mam wrażenie, że muzycy mają spore niedostatki warsztatowe, brakuje mi tu fajnych motywów, praca gitar jest przyzwoita, ale sekcja rytmiczna nie błyszczy. Słuchając tych 9 utworów mam wrażenie, że muzycy bardzo starali się w ostrożny sposób odegrać skomponowane przez siebie kawałki, przez co brakuje w nich luzu, spontaniczności i pazura. Te utwory w ogóle nie rozwijają się, stanowiąc tło dla wokalisty.I to osoba wokalisty jest tym, co pozwoliło mi wytrzymać do końca płyty. Kamil Budziński operuje naprawdę bardzo fajną barwą głosu gdzieś z pogranicza Jamesa Hetfielda (Metallica) i Chrisa Astleya (Xentrix). Właśnie osoba wokalisty nadaje tym utworom linię melodyczną, charakter i jakąś tożsamość. Niestety to trochę za mało, aby czuć się usatysfakcjonowanym.
"In The Cage" jawi mi się ewidentnie jako twór pochodzący z głowy, a nie z serca. Hellraizer ma potencjał i nie skreślam zespołu, ale tym krążkiem mnie nie kupili. Za mało tu słychać przekonania do tego co chciało się nagrać, za dużo tu instrumentalnej nieśmiałości, na pewno przed zespołem jeszcze sporo pracy.
Tracklista:
01. Battles of the Sleepwalkers
02. In the Cage
03. Circle of Madness
04. Fallen Chair
05. Requiem for a Rain
06. Dream Hunter
07. Fear
08. Only (Anthrax Cover)
09. Wicked Winds
Wydawca: CochiseRock (2010)