"Taniec ze smokami" jest piątą z siedmiu planowanych powieści epickiej serii fantasy “Pieśń lodu i ognia” amerykańskiego pisarza George'a R. R. Martina. "Taniec ze smokami" początkowo miał być tytułem drugiej powieści cyklu, gdy Martin nadal przewidywał serię jako trylogię. W dniu 3 marca 2011 wydawca ogłosił, że powieść będzie wydana 12 lipca 2011 r. Martin oddał rękopis do edytora w dniu 27 kwietnia 2011 roku, jednak wczesne próbki tego tomu dostępne były na stronie internetowej autora już w 2006 roku.
Akcja książki dzieje się w fikcyjnym świecie przypominającym średniowieczną Eurazje, w którym istnieje magia, a pory roku mogą trwać nawet wiele lat. "Pieśń lodu i ognia" opowiada o walkach dynastycznych, podczas gdy imperium jest w rozsypce. “Taniec ze smokami” kontynuuje wydarzenia z “Nawałnicy mieczy” (2000), trzeciej powieść w serii. Pierwsza połowa książki biegnie równolegle z wydarzeniami jej poprzedniczki, “Uczty wron” z 2005 roku, podczas gdy druga pokazuje rozwiązanie niektórych wątków rozpoczętych w części pierwszej.Na początku czytelnik przenosi się na północ, gdzie śledzi działania Deanerys, Stannisa, Jona, Brana i Tyriona. Większość bohaterów w tym czasie nudzi się, podczas gdy jedyny Stannis coś próbuje zdziałać. Jednym z ciekawszych wątków jest spotkanie tajemniczej postaci Młodego Gryfa przez Tyriona. Fakt zmiany trylogii w pięcioksiąg widoczny jest w “Tańcu ze smokami” na każdym kroku. Przez ponad 600 stron książki dzieje się niewiele. Ci, którzy w poprzednim tomie byli w podróży nadal ją kontynuują. Bran jest jedynym bohaterem, który dociera w końcu do celu, jednak to trochę za mało, by rozkręcić akcję. Przez połowę książki bohaterowie jedzą i piją. Mamy obszerne opisy ich garderoby, uczt, rodzajów win i i prawie cały rozdział poświęcony opisowi gatunków serów. Wydarzenia nabierają tempa dopiero na samym końcu książki, a i tak w połowie dramatycznej sceny Martin przerywa, tak by jej rozwiązanie znaleźć dopiero w następnym tomie. Część ta to jeden, wielki zastój. Opisy aż proszą się o ich ograniczenie, tak samo męczą popisy elokwencji bohaterów. Fanów fantasy Martina omijają w tym tomie wielkie bitwy i wartka akcja.
Proza George R. R. Martina na początku wydawała się wartościowa, teraz jednak widać dokładnie, że chodzi tylko o wyciągnięcie kasy od czytelników, którzy wciągnęli się w pierwsze udane tomy. Jedyne o co autor się stara, to tak przeciągnąć fabułę, by zapełnić kolejne 600 stron. Jest to doskonały przykład tego, co chęć zysku może zrobić z bardzo dobrą historią. Przy takich dłużyznach lepiej jednak będzie obejrzeć serial lub poczekać na pełnometrażową adaptację. 63-letni George R. R. Martin zapowiedział, że za kolejny, szósty tom nie weźmie się przed końcem 2012 roku. Biorąc pod uwagę, że napisanie jednego tomu zajmuje mu pięć lat, można poważnie bać się, że przy takim laniu wody autor nie dożyje momentu, aż skończy swoje dzieło.
Inquisitor87 : Jak dla mnie bez problemu zmieściłby te 5 tomów w 3 bez utraty klimatu,...
Tapeworm : Kolejne tomy pochłaniałem w zasadzie na jednym posiedzeniu... cała s...
minawi : Pod koniec zeszłego roku podróżowałam pociągiem i widziałam go...