Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Literatura :

Funky Koval - Wrogie przejęcie

Funky Koval, Wrogie przejęcie, Prószyński i S-ka, Bogusław Polch, Fantastyka, Science FictionNiedawno nakładem Prószyński i S-ka ukazała się czwarta część kultowego komiksu “Funky Koval” zatytułowana “Wrogie przejęcie”. Koval zaczął pojawiać się w 1982 roku, a więc jeszcze “za komuny”, w częściach w “Fantastyce” i był często jednym z głównych oprócz artykułów, kolorowych wkładek z grafikami Vallejo, Fossa czy Achilleosa powodów, dla których kupowało się magazyn. Postać stworzona została przez Wiktora Żwirkiewicza i Jacka Rodka i miała byc nazywana jako signum temporis - Punky Rock. Imię Funky Koval wymyślił sam autor komiksu - Bogusław Polch, by wnieść polski akcent do stylizowanego na amerykańskich zeszytach komiksu.
Początkowo polskich akcentów nie było jednak wiele i nie było na nie specjalnie zapotrzebowania. Autorom udało się przemycic postać George Fannera, pod którą krył się Jerzy Urban i parę zakamuflowanych aluzji mających jednak raczej humorystyczny podtekst niż szkalowanie ustroju. Doszukiwanie się jakiejś martyrologii i walki z komunizmem w Kovalu byłoby znaczną przesadą. Pojawiło się natomiast w Polsce zapotrzebowanie na wypełnienie wielkiej pustki na rynku  miejsce, które w “wolnym świecie” wypełniał komiks fantastycznonaukowy. O tym, jak po macoszemu traktowało się początkowo komiks w Polsce, można by napisać osobny artykuł, trzeba jednak przyznać, iż pod koniec lat osiemdziesiątych nie było się już czego wstydzić, przynajmniej jeżeli chodzi o jakość, a nazwiska, takie jak Rosiński, Polch, Baranowski czy Christa poznają nadal kolejne pokolenia rodzimych miłośników komiksu. 
Funky Koval to były wojskowy zaczynający pracę w prywatnej agencji detektywistycznej “Universe”. Już podczas pierwszej misji wpada na ślad sprawy, przez którą wplątuje się w aferę o skali kosmicznej. Zamieszany jest w nią ziemski świat polityki i biznesu oraz rasa obcych Drolli. Świat Drolli wymiera i próbują oni zachować swą cywilizację dzięki budowie w naszym świecie przyczółka. Wśród obcych istnieje wyraźny podział na dwie frakcje, z których jedna chce osiągnąć cel w sposób jawny i pokojowy a druga poprzez sekretne wpływy w środowiskach politycznych i międzynarodowej finansjery. „Zła” frakcja kamufluje swe wpływy w konkurencyjnej dla “Universe”, skorumpowanej agencji “Stellar fox”, z której wywodzi się arcy-wróg Kovala, Rhotax. Początkowo fabuła była tworzona z numeru na numer , jednak w drugiej części serii, która zaczęła wychodzić w “Fantastyce” w 1985 roku skupiono się na sprawie Drolli i Stellar Fox.
Z dzisiejszej perspektywy zarówno postacie, jak i detale zawarte w komiksie stanowią fanowską ciekawostkę. Postaciom z kart komiksu udzielili twarze: Lech Jęczmyk, Marek Oramus, Wiktor Żwirkiewicz, a także Parowski i Rodek. Brenda Lear, dziewczyna Kovala, to żona Polcha -  Danuta.  Sam autor także pojawia się na dalszym planie. Kowal czyta “Fantastykę”, a jeden z wozów nosi numery rejestracyjne jej naczelnego. W czasach „przedinternetowych" fakty te nie były powszechnie znane. Koval w kolorze pojawił się w roku 1987 wraz z powstaniem kwartalnika “Komiks - Fantastyka”. Kwartalnik rozchodził się jak ciepłe bułki, mimo to udało mi się kupić prawie wszystkie numery od Kovala aż po “Rorka” (jeden brakujący odcinek Yeans’a zdobyłem w drodze wymiany, a drugi dużo później na Allegro). “Komiks - Fantastyka” stanowił okno na świat współczesnego komiksu, ale to także materiał na osobną historię. Kolorowy Funky wyglądał świetnie, w końcu udało się uzupełnić brakujące luki w historii (część “Fantastyki” kupowałem sam, część czytałem w bibliotece, a w tamtych czasach nawet prenumerata w kiosku nie dawała gwarancji, że uda się kupić każdy numer). W międzyczasie zmienił się ustrój, a Polch stał się szerzej znany nie tylko z serii o Kovalu i wzorowanej na Danikenie “Ekspedycji”, ale ze stworzenia ilustracji do zbioru opowiadań o Wiedźminie, debiutujących po słynnym opowiadaniu “Droga bez powrotu” w “Fantastyce”, Sapkowskiego. Początkowo ciężko było uwierzyć, że Wiedźmina rysował Bogusław Polch. Precyzyjną kreskę znaną z “Lądowania w Andach” zastąpiła kreska koślawa i gruba oraz karykaturalne postacie. Wywołało to wtedy ogromny protest fanów prozy AS’a. Nic dziwnego, że w późniejszych wydaniach zrezygnowano z ilustracji Polcha. W czasach, gdy opowiadania o Wiedźminie czytało się na bieżąco, takie rysunki potrafiły zepsuć klimat każdego wyczekiwanego nawet po rok z „hakiem” tomu. Wtedy Polch tłumaczył, że fantastyczny Wiedźmin w  przeciwieństwie do fantastycznonaukowego „Kovala” wymaga baśniowej, a nie technicznej kreski, co społeczność chcąc nie chcąc jakoś zaakceptowała. 
Kiedy Kaczyńscy przejęli “Ruch”, Kovala wraz z (nową) “Fantastyką” przejął Prószyński i S-ka. Spodziewaliśmy się wszystkiego najlepszego, a dostaliśmy to, co najgorsze. Nie dość, że nie doszło do powrotu do starej precyzyjnej kreski, to stała się ona jeszcze bardziej niedbała niż w “Wiedźminie”. Powykrzywiane twarze, pucołowate gęby drolli - pogorszyła się nawet czcionka. Jakby tego było mało kolor został nałożony tak niedbale, że makijaż przypominał czasem podbite oczy. Dostało się również fabule. O ile “Sam przeciw wszsytkim” i “Bez oddechu” - opus magnus Polcha są dziełami ponadczasowymi, to “Wbrew sobie” dziś strasznie trąci myszą. Winą nie są nawet wszędobylskie wąsy, ale nachalne nawiązania do rzeczywistości lat dziewięćdziesiątych, które z perspektywy czasu psuja klimat. Na kartach pojawiają się postacie Wałęsy i Chrzanowskiego, a na kolejnych kadrach kłują w oczy aluzje do ówczesnych reklam czy wałesowych powiedzonek. Jakość dialogów jest marna, a czasem się po prostu nie kleją, do tego stały się pretensjonalne i wulgarne.
 Spadek jakości komiksu przyczynił się do ogólnego spadku jakości “Nowej Fantastyki” w stosunku do swej poprzedniczki. To, oraz pojawienie się licznej konkurencji, spowodowało, że zacząłem czytać ją sporadycznie, a i nawet wtedy komiks o Kovalu postanowiłem pomijać. Z całością przyszło mi się dopiero zapoznać w wydaniu zeszytowym. Niestety wolny rynek niektórym się nie przysłużył. Możliwość pisania o wszystkim spowodowało pisanie o niczym. Całość trzeciej części wygląda strasznie nieskładnie. Kowal na fali ówczesnej mody zmaga się ze swoim sklonowanym alter-ego. Drolle gubią się w zeznaniach, pomysłu na Ankuzów po prostu zabrakło. 
“Wrogie przejęcie” pod względem fabuły nieco się poprawiło, gdyż przyszło w końcu spiąć do kupy wszystkie wątki i zakończyć jakoś historię. Ktoś, kto uważał jednak, że w poprzedniej części grafika była zła, musi przygotować się na kolejny szok, gdyż we “Wrogim przejęciu” jest jeszcze gorsza. Widać też kolejne eksperymenty z kreską, interesujące, aczkolwiek psujące totalnie odbiór całości. Momentami Polch ma przebłyski, zwłaszcza rysunki pojazdów  na niektórych kadrach wyglądają jak żywcem wyjęte z “Bez oddechu”, jednak ogólnie odbiór całości jest średni. Wizje i sny mające chyba na celu powrócić do ponadczasowości komiksu i nadania mu jakiegoś etosu, nużą i psują klimat tego, z czego słynął “Funky Koval”, a więc wartkiej akcji. Fani Kovala i tak komiks kupią. Podobno wersja ebookowa bije nawet rekordy sprzedaży. Martwiłbym się bardziej o czytelników młodszych i czy “Wrogie przejęcie” zachęci ich do zapoznania się z początkowymi numerami serii. 
Ze strony wydawcy nie sposób się do niczego doczepić, dobra jest jakość papieru. Niektórzy narzekali na brak sztywnej okładki w wydaniu kolekcjonerskim  - wydaje mi się jednak, że przy takich gabarytach lepiej się czyta w miękkiej. Sam Polch protestował podobno, co do ilustracji na okładce tego wydania, na której widnieje tylko mały kadr z komiksu pośrodku czarnego tła. Moim zdaniem wygląda to mimo wszystko estetycznie, a mały format powoduje przynajmniej, że ostatnie “osiągnięcia” rysownika nie zniechęcają do wzięcia książki do ręki. Do komiksu dołączone są wywiady, które stanową poważną wartość dodaną i to chyba one decydują ostatecznie o tym, iż warto wysupłać parę złotych i zakupić zeszyt. Choć "Wrogie przejęcie" jako podsumowanie serii wypada słabo, lecz nie tragicznie, dzięki niemu „Funky Koval” zawsze będzie odbierany jako “stary” Koval, będący komiksowym arcydziełem i “nowy” będący znakiem czasów. 
Komentarze
oki : fajnie poczytać też coś o komiksie, szczególnie tym lekko zakurzonym
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły