Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Doomster Reich - Let Us Fall

Let Us Fall, Doomster Reich, Pentagram, Saint Vitus, Bedemon, doom metal, stoner metal, noise

Patrząc na długość trwania i liczbę utworów na EPce „Let Us Fall” zespołu Doomster Reich, można by się zastanawiać czemu owo wydawnictwo nie uważa się za pełen album. Wyjaśnia się to po przestudiowaniu programu, kiedy okazuje się, że aż trzy z siedmiu kawałków to są covery zespołów Pentagram, Saint Vitus i Bedemon. Tego, które to z nich nie odkryjemy na tyle okładki digipacka, która jest tak ciemna, że nic na niej nie widać, a w części wewnętrznej, z tekstami, numery rozpisane są w mylącej kolejności, także przez kilka dni, słuchając płyty, żyłem w błędnym przekonaniu co do jej repertuaru. Wszystko wyjaśniło mi się dopiero gdy przystąpiłem do konsumpcji śledząc liryki.

Świadczy to jednak również o tym, że płyta jest spójna stylistycznie, a dobierając utwory przerabianych zespołów Doomster Reich sięgnął do źródeł z jakich na co dzień sam korzysta. I niezależnie od tego czy leci akurat własny, czy też coverowany kawałek, wszystko aż kipi tu pierwotnym i nieociosanym doom metalem. Dużo w nim strasznie brudu, dużo garażowości i dołującej, basowej niskości. Doom Doomster Reich jest bowiem podszyty sporą dawką wesoło zamulonego stonera i mimo swojej grobowej atmosfery i wrodzonego pesymizmu, potrafi zagrać też i żywsze oraz bardziej powyginane melodie jak w drugim „Hidden Path”. Wszystko dzieje się w ramach takiej psychodelicznej kapsuły, która w ramach swojej klaustrofobicznej przestrzeni zmierza nieuchronnie w dół. Gnuśnie, ociężale, napotykając na zawirowania i przeszkody, ale nieustająco w dół. Taki zresztą jest tytuł i cały, długi numer tytułowy. Upadek jest rozciągnięty i nie gwałtowny, a jego powolna trajektoria usiana jest nie tylko gęstą siatką gitarowych i basowych, ocierających się może nawet o jazz, harców, ale i noisową wybroczyną, powodującą jeszcze większą ciężkość i chropowatość materiału. Jest to chyba najlepszy i najbardziej wciągający jak ruchome piaski utwór, ale wypad w niezbadany wymiar dają też i inne kawałki. W narkotyczny wir zabiera „Come To My Kingdom”. Można w nim dostać skrzydeł i odlecieć w kosmiczne przestrzenie, choć w ostatecznym rozrachunku okaże się, że przecież i tak lecimy ciągle w dół. Całe pokłady psychodeliczno-katastroficznych rozjazdów znajdziemy też i w pierwszym „The World Must Die”.

Do tego wszystkiego jest bardzo niechlujny i nieoszlifowany wokal. Myślę jednak, że pasuje on do konwencji całości. Czasem podśpiewa jakąś wybijającą się kwestię, ale w większości ciągnie się wraz ze słoniowatą tonacją gitar. „Let Us Fall” to metal mocno zużyty, nawiązujący do chlubnych i wręcz pradawnych już początków muzycznego obrządku pogrzebowego, ale podany jest w formie niewyrafinowanej i rażącej amatorską pierwotnością i radością grania. Myślę, że taki efekt osiągnięty został celowo i wszystko jest tu w najlepszym porządku.

Tracklista:

1. The World Must Die
2. Hidden Path
3. Forever My Queen (Pentagram cover)
4. Come To My Kindgdom
5. One Mind (Saint Vitus cover)
6. Let Us Fall
7. Serpent Venom (Bedemon cover)

Wydawca: The End Of Time Records (2016)

Ocena szkolna: 4

Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły