Dzień piękny i słoneczny w Sandomierzu.
Na sandomierskim rynku stoi Templariusz. Nie wyobrażam sobie, jak się czuje w ten upał w pełnej zbroi. Musi być albo prawdziwy twardziel, albo pasjonat. Jak się okazało - pasjonat na pewno. I rozmowny, jak na przewodnika przystało. Otóż, jak opowiada, serce się jego rycerskie raduje, że Sandomierz rozsławiony coraz szerzej, bo to piękne miejsce zasługuje na to. Ale, cóż zrobić, gdy wszyscy, co do Sandomierza zjeżdżają, pytają go tylko by im pokazał, gdzie Ojciec Mateusz mieszka i urzęduje... i inne lokacje z serialu... a reszta niewiele ich obchodzi?
No...i tak to już jest, kochani Polaczkowie.
Zostawiam więc Templariusza z jego strapieniem i ruszam zdobywać Sandomierz. Bo jest kilka zakątków wartych obejrzenia, ale prawdziwie urzekł mnie - Dom Długosza.
Przepiękna, XV-wieczna kamienica, niegdyś zagrożona kompletną ruiną, dziś dumnie wznosi się pośród bujnego ogrodu. A w ogrodzie tym, gdzie nie spojrzeć, można odkryć jakieś dziwowisko: kryją się po pniach i w koronach drzew rzeźby drewniane, figurki.
Ale dopiero wnętrze mnie oczarowało. Imponujące zbiory Muzeum Diecezjalnego, które teraz się tu mieści, atmosfera kamienicy budują wspaniały, mistyczny niemal klimat. Podróż w czasie. Absolutnie zakochałam się w tym miejscu i nie miałam ochoty wychodzić.
Gdyby Twoje ścieżki zawiodły Cię do Sandomierza, Podróżniku, nie zapomnij odwiedzić Domu Długosza.