Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

Death - Symbolic

Death, death metal, Chuck Schuldiner, Gene Hoglan, Bobby Koelbe, Symbolic

Są takie zespoły, które są inne niż wszystkie. Takie, które nie tylko stworzyły swój własny, niepowtarzalny styl ale też ciągnie się za nimi jakaś magia, jakaś legenda. Zazwyczaj są to największe i uważane za najlepsze zespoły w danej dziedzinie. Niewątpliwie do tych zespołów należy Death. I choć nazywał się po prostu Death i grał po prostu death metal to nie ulega wątpliwości, że jest zespołem absolutnie wyjątkowym. Na samą myśl, na samo wspomnienie o tym zespole człowieka ogarnia jakaś taka nostalgia, jakiś taki żal.

Związane jest to oczywiście z osobą Chucka Schuldinera i jego przedwczesną śmiercią. I to nie z powodu przechlania czy przećpania tylko jakiejś skurwiałej choroby. Świat wydał geniusza, ale nie pozwolił zbytnio go wyeksploatować. Ileż to jeszcze wspaniałej muzyki mógł stworzyć ten człowiek? Iloma cudownymi albumami moglibyśmy się jeszcze delektować? W jaką stronę podążyłaby jego twórczość, która przecież pod koniec życia wyraźnie odchodziła od ciężkich brzmień w stronę czystszych rockowych klimatów?
   
Skupmy się jednak na tym co mamy. Właściwie mógłbym wychwalać każdą płytę Death, ale "Symbolic" uważam za pewne apogeum, za pewien szczyt nie do pokonania. Nie da się stworzyć lepszej muzyki, to jest niemożliwe. Można tworzyć doskonałe albumy w różnych klimatach ale nigdy nie można powiedzieć, że coś jest lepsze od "Symbolic".
 
Oczywiście najważniejsza na płycie jest gitara. Fantastyczne, jednocześnie melodyjne i połamane riffy, a przede wszystkim genialne solówki są znakiem rozpoznawczym tego materiału. Mistrzostwo kompozytorskie Chucka widoczne jest w każdym kawałku. Tą muzykę można kontemplować dziesiątki i setki razy, aż nauczy się jej na pamięć, a ona w dalszym ciągu będzie zachwycać. Muszę jednak podkreślić, że nie tylko Chuck daje tu popis swoich umiejętności. Drugi gitarzysta, Bobby Koelble naprawdę nie odstaje, a jego solówki bynajmniej nie zaniżają poziomu. Powiem więcej, jego pierwsze solo w "Zero Tolerance", w połowie kawałka, gdzie wchodzi zaraz po Chucku uważam chyba za najlepsze na płycie. Inne genialne momenty to "Sacred Serenity" i "1,000 Eyes", ale tak naprawdę to wszystko jest tu doskonałe od początku do końca.
   
Wychwalając gitarzystów, nie można zapomnieć o perkusji. Gene Hoglan jest kolejnym gwoździem programu i bardzo mocnym ogniwem tej płyty. Jego bardzo wysokie umiejętności znakomicie komponują się z gitarami i razem daje to właśnie ten porażający efekt. Niestety, szczególnie w porównaniu do dwóch poprzednich albumów, schowany i mało słyszalny jest bas. Jednak nie ma co narzekać bo nie psuje to w żaden sposób efektu końcowego.

Tracklista:

1.Symbolic
2.Zero Tolerance
3.Empty Words
4.Sacred Serenity
5.1,000 Eyes
6.Without Judgement8
7.Crystal Mountain
8.Misanthrope
9.Perennial Quest

Wydawca: Roadrunner Records (1995)

Ocena szkolna: 6

Komentarze
lordbeherit6666 : Mistrzostwo świata \m/
Harlequin : Mój ulubiony album Death, idealnie wyważony pomiedzy technicznym grani...
Ignor : Mój ulubiony album Death, idealnie wyważony pomiedzy technicznym grani...
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły