Żadne inne uczucie nie budzi tak sprzecznych odczuć jak śmierć, która jako kres ziemskiego bytowania i moment przejścia na druga nieznaną stronę od zawsze wywoływała w człowieku zarówno uczucie lęku jak i ogromnej fascynacji. Śmierć to tajemnica, która fascynuje jako coś niewiadomego. Człowiek epoki średniowiecza traktował śmierć jako naturalny etap w życiu każdego stworzenia, również człowieka, jako coś czego każdy z nas doświadczy, ale już nigdy nie będzie mógł się tym podzielić. Niezależnie od tego jak piękne byłoby życie, każdy musiał pamiętać iż kiedyś ono się skończy i nadejdzie śmierć. Wszyscy ludzie są równi pod tym względem - jest ona elementem łączącym dobrych i złych, biednych i bogatych. Z tego właśnie powodu poświęcano jej tyle uwagi w średniowieczu.
Człowiek tej epoki był oswojony z umieraniem, bowiem śmierć towarzyszyła każdemu od najmłodszych lat – na oczach wszystkich umierali członkowie rodzin, biedacy i żebracy umierali na ulicach. W średniowieczu medycyna była słabo rozwinięta, a częste epidemie powodowały masowe wymieranie. Z jednej strony powszechność śmierci znieczuliła ludzi na widok agonii, z innej cały czas przypominała ludziom nieuchronność ich losu - stąd jedno z naczelnych haseł epoki "memento mori". Rozważania dotyczące rzeczy eschatologicznych prowadziły do różnych sposobów przełamywania grozy i ujmowania śmierci, której nadaje się sens w ramach różnych systemów filozoficznych i religijnych. W średniowieczu niepodzielnie panowało chrześcijaństwo, które śmierć rozumie jako wybawienie. Wówczas śmierć była tylko zmianą – przejściem do innego, lepszego, ale i nieznanego świata. Dlatego niektórzy bali się śmierci, bo kojarzyła ona się z piekłem i karą za ziemskie postępowanie. Stąd właśnie starano się wypełniać wszystkie przykazania, żeby po ciężkim życiu, które w tej epoce było niewątpliwie ciężkie, znaleźć się w lepszym świecie. Stosunek ludzi średniowiecza do śmierci wiązał się z wieloma kontrastującymi postawami.
Do XIV wieku ludzie mieli dość atrakcyjne wyobrażenie o śmierci. Istniała ona głownie jako ostatni etap życia i sama w sobie nie budziła strachu, wierzono że po prostu przychodzi ona w odpowiedni czasie. Wszystko się zmieniło kiedy przyszła morowa zaraza i śmierć była bolesna. Zainteresowała ludzi tak bardzo, że poczęto zastanawiać się nad ideą śmierci. Aby sobie ułatwić to wyobrażenie zaczęto ją personifikować. Początkowo przedstawiano ją jako szkaradna wiedźmę, której dodawano skrzydła nietoperza. Później zaczęto przedstawiać śmierć na najróżniejsze sposoby.
Do dzisiaj przetrwał motyw kostuchy, czyli kościotrupa z kosą. Bardzo często jest przedstawiany w horrorach i filmach grozy, dlatego wielu ludzi niesłusznie uważa go za kicz XXI wieku. Nic bardziej mylnego – symbol ten pochodzi ze średniowiecza i przez wieki fascynował wielu malarzy, pisarzy i innych twórców. Śmierć była przestawiana jako odrażający szkielet, który dzierży kosę, miecz lub klepsydrę (jako symbol czasu). Nierzadko miała tez wieniec laurowy, który oznaczał jej triumf nad żywymi.. Odrażający obraz śmierci jest przywołany w anonimowym utworze Rozmowy mistrza Polikarpa ze śmiercią. Tekst rozpoczyna inwokacja Polikarpa do Boga z prośbą o to, aby mógł zobaczyć kostuchę. Ukazuje mu się jako potworna, odrażająca postać rozkładających się zwłok kobiecych przepasana chustą. Kostucha występuje w roli sędziego – ukaże grzesznika, a sprawiedliwych nagrodzi w raju. Śmierć miała budzić odrazę, strach i ostrzegać. Celem takiego wizerunku jest ukazanie, że ziemskie życie nie jest warte starań, bo wszyscy ludzie bez względu na stan społeczny są równi wobec kostuchy…
Ale skąd właściwie wziął się motyw kościotrupa i jaki jest pierwszy wizerunek śmierci ? Najstarszy zachowany wizerunek znajduje się w kościelnym „mszale z Worms” powstałym około 960 roku. Przez długi czas kościotrupy zapełniały jedynie stronice rękopisów i inkubałów powstających w ciszy zakonnych cel. Z czasem opuściły mury opactw i klasztorów trafiając w postaci monumentalnych malowideł na kościelne ściany. W 1274 roku sobór lyoński ostatecznie potwierdził istnienie czyśćca co sprzyjało ich ekspansji. Skoro zmarli dopiero czekali na zbawienie to znaczy, że całkiem nie odeszli. To oni wstają z grobów i przychodzą do żywych, żeby ostatecznie przeprowadzić ich przez ostateczną drogę.
W XIII wieku w literaturze pojawia się przypowieść O trzech zmarłych i trzech żywych. Oto trzech młodych szlachciców spotyka niespodziewanie trzech straszliwych zmarłych, którzy przywołują wspomnienie swej minionej wielkości ziemskiej i przypominają o rychłym końcu jaki oczekuje żyjących. Wyobrażenie 3 zmarłych i 3 żyjących stanowi brakujące ogniwo w wiążące odrażający obraz rozkładu oraz uzmysłowioną w Danse Macabre (Taniec Śmierci) idee. Bowiem wizerunki kościotrupów w tym upiornym tańcu miały przypominać o śmierci, jej nieuchronności, nieprzewidywalności, a przede wszystkim sprawiedliwym obliczu, bo w obliczu zgonu wszyscy są równi bez względu na stan społeczny. Ojczyzną Danse Macabre jest najprawdopodobniej Francja. Poeta Jean le Ferre powiedział o swoim poemacie „Napisałem Taniec Macabre”. W 1376 roku zaczęto nazywać Tańcem Śmierci spokrewnione ze sobą wyobrażenia odnoszące się do zgonu, których przeznaczeniem jest budzić strach i służyć przestrodze. Jednak czasem był on satyra społeczną, a w towarzyszących wierszach niejednokrotnie kryły się ironie. Taniec śmierci był przedstawiony zarówno jako widowisko oraz w postaci wielkich malowideł ściennych. Jednak w XV wieku rozpowszechnił się dzięki drzeworytom. Bardzo popularne były drzeworyty Guyota Marchanta i Hansa Holbeina.
Właściwie to trup który powraca aby powściągnąć ze sobą żyjącego nie jest śmiercią, ale po prostu zmarłym. A więc to nie taniec ze śmiercią tylko taniec ze zmarłym, postać ta to nie szkielet, lecz pozbawione mięsni rozkładające się ciało. Około 1500 roku postać tancerza pozbawiono mięsa i został jedynie szkielet. Przestaje ona być jakąś nieokreślona zmarłą osoba a zaczyna oznaczać samą śmierć, która czynnie i osobiście przerywa życie. Widać to wyraźnie u wspomnianego już Hansa Holbeina. On przedstawia śmierć jako towarzyszkę życia codziennego ludzi, która przygląda się nam, postępuje krok w krok, nawet pomaga przy pracy, ale nigdy nie wiadomo kiedy się zamachnie. W dawniejszych Tańcach Śmierci niezmordowany tancerz to jeszcze ten sam żywy człowiek tylko w postaci przedstawiony w postaci w jakiej znajdzie się w bliskiej przyszłości, więc najstraszniejsza w tej upiornej sztuce była myśl „to przecież jesteście wy sami”.
Najsłynniejszy Danse Macabre został przedstawiony w 1424 roku na malowidle ściennym w krużgankach cmentarza Niewiniątek w Paryżu. Kontynuacją tego były drzeworyt Guyota Merchanta, które przedstawiły Taniec Śmierci kobiet. Pierwotny taniec ukazywał jedynie mężczyzn, gdyż do nich w szczególności odnosił się zamiar udzielenia lekcji równości społecznej. Meżczyzn ukazywano w ich zawodach, kobiety natomiast w następujących po sobie stadiach jej życia. W Tańcu Śmierci kobiet pojawia się temat skargi na piękność ulegającą rozkładowi , żal za minionymi czy nigdy nieznanymi rozkoszami i pięknem. Na wspomnianym wcześniej Cmentarzu Niewiniątek zostało zgromadzone wszystko co przywołuje obraz śmierci we wstrząsający sposób, był on bowiem poświęcony dzieciom, które poniosły śmierć zamiast Chrystusa. Cmentarz ten cieszył się takim popytem, że po upływie krótkiego czasu wykopywano ledwie pogrzebane zwłoki i sprzedawano kamienie nagrobne. Powiadano, że ciało rozkłada się tam do kości w ciągu 9 dni. Czaszki i zwłoki gromadzono w kostnicy nad krużgankiem. Leżały one tam tysiącami przypominając, że wszyscy są równi. Pod arkadami te samą naukę można było obejrzeć i odczytać z malowideł wierszy Tańca Śmierci. Na portalu kościoła znajdowały się wyrzeźbione w kamieniu sceny przypominające przypowieść O trzech żywych i trzech zmarłych, które w 1408 roku kazał wyrzeźbić książę de Berry. W XIV wzniesiono tam jeszcze Wielką Śmierć i jest ona dzisiaj jedyna pozostałością tego co kiedyś tworzyło jedna całość. Wiele średniowiecznych cmentarzy pełniło funcję rynku. Cmentarz Niewiniątek również był miejscem, gdzie spotykali się wszyscy. Codziennie przychodziły tam tysiące ludzi oglądać figury i czytać wiersze kończące się przysłowiami. Czasem mnisi z zakonów żebrzących wygłaszali tam kazania, przechodziły procesje dziecięce, a nawet gromadziły się tam kobiety lekkich obyczajów. W każdym razie wszystkie elementy tego miejsca współdziałały ze sobą aby nadać mu surową świętość, ozdobić je barwna grozą, która była tak namiętnie pożądana w późnym średniowieczu. Uczucia co do tego miejsca znowu były podwójne: znowu cieszono się równością i umartwiano nieuchronnym końcem. Motyw Danse Macabre często łączył się z motywem cmentarza, bowiem często ukazywał śmierć jako „ Władczynię cmentarzy”, z instrumentami, których dzwięki poprzedzały taneczny korowód śmiertelników, budząc zachwyt i grozę. Dlatego Taniec Śmierci oprócz poetów i malarzy inspirował również muzyków. Camille Saint- Saens napisał poemat muzyczny, w którym świetnie wykorzystuje dźwięk ksylofonu ilustrujący klekot szkieletów.
Oczywiście poza słynną kostuchą i Tańcem Śmierci z tej epoki wywodzi się dużo innych wyobrażeń i uosobień śmierci. Przedstawiano ją jako megierę ze skrzydłami nietoperza, jeźdźca Apokalipsy czy w toposie psychomachii. Co ciekawe ważnym symbolem śpiesznego przemijania stały się rozkładające zwłoki. Duch średniowiecznego człowieka z lubością przebywał wśród prochu i robactwa. Około 1400 roku osiągnięto pewien konieczny w rozwoju realistycznej ekspresji, który umożliwiał przedstawienie rozkładu zwłok w malarstwie i rzeźbie. W tym samym czasie motyw ten przenika z literatury kościelnej do ludowej. Jest nikła granica między religijnym napomnieniem o śmierci a materialistycznym narzekaniem na przemijanie piękna. Król Rene – czciciel życia i piękna obejrzał swoją kochankę leżącą w grobie 3 dni po pogrzebie i namalował ją. Żeby uzyskać jak najlepszy efekt przestrogi przed przemijaniem zaczęto malować zwłoki ciał swoich bliskich. Jak wiadomo w średniowieczu był problem z konserwacją zwłok i nieodłącznym elementem śmierci był smród rozkładającego się ciała. Budziło to gwałtowna odrazę, stąd przekazy, że ciała świętych nie gniły. Teresę z Awilii odkopano ponad dwieście lat po jej śmierci i według przekazów jej ciało miało woń fiołkowo-lilliową. Wymarzonym średniowiecznym motywem śmierci było Ars Bene Moriendi czyli sztuka dobrego umierania. Taki koniec czekał ludzi cnotliwych, był to to moment szczególny odpowiednio wyreżyserowany. Na umierającego czekało 5 pokus, którymi kusił umierającego diabeł. Jednak za każdym razem przybywał diabeł, żeby chronić ofiarę sideł szatańskich. Taka śmierć wiązała się z wielkim patosem i trudno wyobrazić sobie lepsze pożegnanie ze światem doczesnym.
Myśl średniowiecza zna tylko dwie skrajności – skargę na przemijanie, rozkład piękna, lęk przed potępianiem, a z drugiej radość jaką budzi uratowanie duszy dla stanu wiecznego błogosławieństwa. Wszystko co znajdowało się między tymi biegunami pozostało niewypowiedziane.