„Terminal Spirit Disease” – trzecia płyta At The Gates, to kolejny krok w rozwoju ich twórczości i chyba największa dotychczasowa ikona twórców nowej linii melodyjnego death metalu. To doskonała mieszanka wściekłości i emocji w charakterystycznej i unikatowej oprawie tego jedynego w swoim rodzaju zespołu.
Po „With Fear I Kiss The Burning Darkness” w At The Gates zaszła jedna zmiana. Gitarzysta Alf Svensson odszedł by założyć swój kosmiczny projekt Oxiplegatz, a na jego miejsce pojawił się Martin Larsson.
Uważam, że albumem „Terminal Spirit Disease” At The Gates wspiął się na wyższy poziom sztuki, osiągając przy tym pełnię swojej oryginalności i kreując styl wałkowany później przez setki zespołów, z których nikt nigdy nie zdołał doścignąć pierwowzoru. Specyficzne brzmienie gitar, w połączeniu z melodyką chwytliwych riffów, agresją i opętanym wokalem porywa w sposób mogący powodować mrowienie na plecach. To jest wielkie dzieło, które ma jednak swoją jedną, podstawową wadę. Mianowicie jest bardzo krótkie i to nawet uzupełnione o trzy numery koncertowe. Nie licząc tego, nowego materiału zostaje naprawdę niewiele, ale za to poziom jest najwyższych lotów. Tu nie ma nawet drobnego momentu, który odstawałby od mistrzowskiej całości.
Zachowany jest również klimat. Zaczyna się burzą i smyczkami, by zaraz popłynąć dalej gitarowym szaleństwem. Całkiem nastrojowy jest jednak przede wszystkim trzeci „And The World Returned”. Utwór instrumentalny oparty na gitarze akustycznej i instrumentach smyczkowych jest po prostu wyborny. Wszystko co najlepsze chyba jednak nadchodzi po nim. „Forever Blind” i „The Fevered Circle” to niesamowite hiciory, pełne pasji i bardzo chwytliwe. Nie znaczy to wcale, że pozostałe kawałki są jakieś gorsze. Muzyczna uczta, choć bardzo krótka i pozostawiająca niedosyt, to jest wyśmienita.
Wszystko to twa niewiele ponad dwadzieścia minut, więc zostało podrasowane trzema nagraniami koncertowymi z trzech poprzednich wydawnictw zespołu. Wyszło oczywiście świetnie, a na uwagę zasługują zapowiedzi Thomasa. Cóż, szybko to mija i chciałoby się więcej, ale nie ma co narzekać. Na tym etapie działalności At The Gates raczyło fanów co roku nowym materiałem i nie trzeba było długo czekać na kolejne dzieło. Ale o tym innym razem.
Tracklista:
1. The Swarm
2. Terminal Spirit Disease
3. And The World Returned
4. Forever Blind
5. The Fevered Circle
6. The Beautiful Wound
7. All Life Ends (live)
8. The Burning Darkness (live)
9. Kingdom Gone (live)
Wydawca: Peaceville Records (1994)
Ocena szkolna: 5
Harlequin : Jak dla mnie ATG to "Gardens Of Grief" i ewentualnie debiut. Reszte zaorać.