Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Armagedon - Death Then Nothing

Marcin Kiełbaszewski, Sławomir Maryniewski, Armagedon, Studio X, death metal, Lost Soul, Adam Sierżęga

Po szesnastu latach powrócił Armagedon! I choć można było o tym usłyszeć już wcześniej, to nowy materiał ukazał się w 2009 roku. Zespół, który na początku lat dziewięćdziesiątych świetnym demem i fantastyczną płytą mocno pozamiatał na scenie death metalowej, nagle zniknął i przepadł bez wieści, lecz na pewno nie popadł w zapomnienie. Było bowiem sporo takich, w tym niżej podpisany, którzy od czasu do czasu odkurzali sobie tamte nagrania wzdychając za starymi dobrymi czasami. Aż tu nagle trzy czwarte składu, wzmocnione, przetransferowanym z Lost Soul, Adamem Sierżęgą za garami, postanowiło się odrodzić i ujawnić światu uśpiony potencjał w postaci „Death Than Nothing”.

Oczywiście trudno jest porównywać muzykę z dwóch różnych epok, z drugiej strony też ciężko uciec od takich podsumowań. Styl muzyczny się nie zmienił. Dalej mamy do czynienia z bardzo intensywnym death metalem uwypuklonym dewastującą lawiną perkusyjną. Stopy i werbel terroryzują słuchacza w iście morderczym tempie właściwie przez cały czas. Wszystko jest jednak nowoczesne i ma zdecydowanie lepsze brzmienie. Po za tym zauważam, że Armagedon postawił na siłę i ciężkość kosztem techniki. Jakoś nie mogę wyłapać takich wyjątkowo porywających zagrań, solówek jest mało, są krótkie i również nie uważam żeby były szczególnie niesamowite. Również wokal już nie ten. Uważam, że jest dość monotonny, taki na jedno kopyto. Kiedyś Sławek modulował głos i uwypuklał różne fragmenty. Tutaj wszystko jest bardziej jednostajne. Nie chciałbym jednak, żeby te moje uwagi przykryły fakt, że „Death Then Nothing” to kawał solidnego death metalu, któremu przede wszystkim nie brakuje siły rażenia. Na pewno jest to dobra płyta, ale, jak dla mnie, po prostu nic ponadto.
   

Zaczyna się klawiszowo, ale już po momencie przechodzi w potężny riff, który jest głównym motywem pierwszego, tytułowego utworu. Armagedon od razu narzuca bezlitosną tonację i nie opuszcza jej do pianina kończącego ostatni, wolniejszy od pozostałych, "F...End". W drugim „Dead Code” i czwartym „Blanket Of Silence” są wyraźne podkłady klawiszowe autorstwa Dariusza Dobosza, co w Armagedon jest nowością. Dodają kolorytu, ale zupełnie nie powodują, że muzyka łagodnieje. Piąty „Seeing Is Believing” jest charakterystyczny ze względu na pojawiający się równo z growlingiem chóralny wokal wykonywany przez Marcina Kiełbaszewskiego, założyciela Studia X, gdzie była nagrywana płyta.
   

Z ogłoszeń parafialnych dodam jeszcze, że do płyty, zamiast wkładki dołączona była naszywka, co wydaje mi się nienajlepszym pomysłem. Wolałbym książeczkę z tekstami. Na zdjęciu zespołu widnieje, jako piąty, Ra V. ale z informacji pisemnych wynika, że nie brał udziału w nagrywaniu albumu. Na koniec już, jeszcze raz podkreślę, że „Death Then Nothing” to na pewno łakomy kąsek dla każdego fana brutalnego death metalu. Gdyby to był jakiś debiutujący zespół to pewnie bym chwalił. A tak to może ja spodziewałem się nie wiadomo czego, a tu lata lecą i emocje po prostu już nie te same. W każdym razie na pewno warto przekonać się na własnej skórze.

Tracklista:

01. Death Then Nothing
02. Dead Code
03. Enemy
04. Blanket Of Silence
05. Seeing Is Believing
06. Bed Of Thorns
07. Father Of Oblivion
08. Emptiness Beyond Believe
09. Betrayed
10. F...End

Wydawca: Mystic Production 2009

Ocena szkolna: 4

Komentarze
Harlequin : Czyli nie jestem odosobniony w twierdzeniu, że drugi krążek Armagedon...
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły