Zawsze do każdej kontynuacji podchodzę z lekkim dystansem. Zastanawiam się czy nie będę obcować z marną kopią części pierwszej i czy zwyczajnie nie stracę czasu. Wydawnictwo Otwarte idąc za ciosem postarało się o drugą część „Pieśni Serafinów” amerykańskiej pisarki Anne Rice pt. „Kuszenie”. O ile wiedziałam, że będę mieć do czynienia z doskonałym językiem i operowaniem słowa przez znamienitą pisarkę, tak już nieco bardziej obawiałam się samej opowieści.
Historia Toby’ego O’Dare, głównego bohatera „Pieśni Serafinów”, tym razem zdaje się być bardziej dynamiczna. Podobnie jak w części pierwszej mamy podkreślony wątek osobisty, na który składa się wiadomość o posiadaniu przez naszego „nawróconego” mordercę – syna. Po kilku akapitach poświęconych emocjom Toby’ego i jego miłości, do dziecka oraz ukochanej przed laty kobiety – serafin Malachiasz przenosi naszego bohatera w przeszłość. Tym razem do renesansowego Rzymu.Nasz bohater tak jak w przypadku „Pokuty” trafia w sam środek zagmatwanej intrygi, którą ma za zadanie rozwikłać. To co mnie zaskoczyło to fakt, że Rice ponownie uderza w ton złego traktowania mniejszości żydowskiej. Poznajemy losy uczonego Żyda Vitale, który został oskarżony o czary, sprowadzenie ducha i próbę morderstwa młodzieńca imieniem Niccolo. Nie chcę zdradzać zbyt wielu szczegółów, bo bardziej od samej historii interesowało mnie rozwinięcie tytułu drugiej części.
„Kuszenie” głównego bohatera przez tajemniczego Ankanoca zgodnie z moim przeczuciem – skutku odnieść nie mogło. Trochę to rozczarowujące, że Anne Rice tak pieczołowicie zadbała o morale swojego bohatera, który nijak nie mógł ponownie zboczyć z drogi, którą wytyczyły mu anioły. A szkoda, bo od tego momentu druga część zaczęła mnie nudzić.
Kiedy już pogodziłam się z faktem, że Toby O’Dare stał się beznamiętnym bohaterem, który posłusznie wykonuje polecenia „z góry”, kilka ostatnich linijek książki nie pozostawiło mi złudzeń, co do tego, że jednak się pomyliłam. Ciekawa jest także postawa anioła stróża Toby'ego.
Podsumowując, ponownie mamy do czynienia z doskonałym połączeniem faktów i fikcji, przenikających się elementów historycznych i współczesnych. Druga część, oczywiście już tak nie zaskakuje i nie ciekawi jak pierwsza, ale polecam ją z czystym sumieniem wszystkim, którym spodobał się pierwszy tom „Pieśni Serafinów”, zwłaszcza, że koniec sprawia, że chce się jak najszybciej sięgnąć po kolejną część. Szkoda tylko, że póki co nie można znaleźć słowa na temat kontynuacji losów Toby'ego O'Dare.
cross-bow : Nie :) "Czas Aniołów" to dokładne tłumaczenie angielskiego tytułu p...