Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Amorphis - Under The Red Cloud

Amorphis, Under A Red Cloud, Santeri Kallio, Tomi Joutsen

Dzikość natury, stare zwyczaje, krystalicznie czysty, niezmącony nowoczesnością świat. Wszystko to znakomicie oddaje dwunasty album Amorphis „Under The Red Cloud”, który nie tylko ukazuje piękno górskiej przyrody, ale i ma w sobie wiele niedźwiedziej drapieżności zakutej w dziesięć pełnych emocji piosenek.

Stoję w kamiennym kręgu, u podnóża góry i wsłuchuję się w czaszkę niedźwiedzia. Płynie z niej przepiękna pieśń „Under The Red Cloud”. Zaczynają ją klawisze, które są niesamowitym elementem całej tej płyty. Coż jednak się dziwić, skoro to właśnie Santeri Kallio jest tu jednym z dwóch głównych kompozytorów. To między innymi one czynią ją natchnioną i tak bardzo plastyczną, zespoloną ze swoim własnym wyimaginowanym światem, który Amorphis z taką fantazją kreuje i do którego z taką łatwością przenosi. Bardem jest Tomi Joutsen, który jest fantastycznym wokalistą. Jego pieśń płynie podniosłą i dostojną melodią. Jego głos jest wręcz trochę płaczliwy, jakby tliła się w nim nutka żalu za tym zimnym rajem utraconym: „And in the futhest corner of the North, on the edge of the world we know…” To aż unosi nad tymi baśniowymi krainami i urzeka swoim urokiem. Wspaniały, rozpływający się w bajecznej przestrzeni numer, w którym growlingi stanowią tylko dodatek i podkreślenie niektórych fraz.

Zupełnie inaczej jest w „The Four Wise Ones”, gdzie to gitary wjeżdżają zwartym szykiem i od początku przejmują inicjatywę. Nie znaczy to absolutnie, że brak tu melodii i klimatu, bo to po prostu aż kipi i buzuje. Są spokojne fragmenty, klawiszowe pasaże, a nawet flet i wokal kobiecy, ale jak wjeżdża refren to jest pełen szał: „See beyond the secrets of space…” Tomi jest tu zupełnie inny. Bardzo ostry i zachrypnięty, a jego mocne growlingi są nie mniej porywające od czystych partii.

I ta mieszanka nastrojów, zespolona w jedną wielką czerwoną chmurę, będzie towarzyszyć nam już do końca płyty. Płyty wielowarstwowej, w której muzyczne wątki nakładają się na siebie, a na tle gitar odbywają się upojne tańce klawiszy, organów, harmonii, fletów, drumli i bębenków. Przepiękną dawką emocji jest trzeci „Bad Blood”, ale apogeum muzycznej zajebistości nadchodzi wraz z „Death Of A King”. To co tam się dzieje z tyłu jest po prostu niesamowite, a głębia i rozległość przekazu nie zna ograniczeń. W pewnym momencie czuję się jakbym naprawdę był tym szalonym szamanem i tańczył swój rytualny taniec „on the face of a forlorn lake, under weight of a timeless sky”. Żegnaj królu. To było cudowne rozstanie.

Podobne emocje towarzyszą mi w „Enemy At The Gates” i w mocno folkowym „Tree Of Ages”, ale warto podkreślić, że z tego morza wspaniałej muzyki co i rusz wypływają chwytliwe i porywające refreny. Czasem mocne, czasem smutne, ale zawsze płynne i nasiąknięte tą specyficzną atmosferą. Tak jest w „The Skull”, tak jest też w kolejnej perełce na tej płycie „Sacrifice” oraz w najmocniejszym w zestawieniu „Dark Path”, w którym kroczymy ciemną ścieżką i w oddali dostrzegamy postać. Jesteśmy pełni obaw czy przyjaciel to czy wróg. A ta postać dokładnie to samo myśli na nasz temat. Nastrój grozy ubrany jest w nadający adrenaliny muzyczny płaszcz i wychodzi z tego kolejny znakomity kawałek.

I tak do ostatniego, lżejszego „Wite Night”, gdzie znów pojawia się głos kobiecy, tym razem w główniejszej roli, kontrastującej z growlingami Tomiego. „Under The Red Cloud” to płyta kompletna, doskonała. Jest aż przesączona urokliwym klimatem, jest perfekcyjna muzycznie, przebogata kompozycyjnie, bardzo atrakcyjna wokalnie, a do tego obfitująca we wspaniałe przeboje. Jest wielka.

Tracklista:

01. Under The Red Cloud
02. The Four Wise Ones
03. Bad Blood
04. The Skull
05. Death Of A King
06. Sacrifice
07. Dark Path
08. Enemy At The Gates
09. Tree Of Ages
10. White Night

Wydawca: Nuclear Blast (2015)

Ocena szkolna: 5+

Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły