Czasami nie rozumiem rynku muzycznego. Są takie zespoły, których raczej nie wymienia się jako czołowych przedstawicieli gatunku, a mimo to każde ich wydawnictwo jest wielce oczekiwane i zazwyczaj przynosi kawał świetnej muzyki. Nie inaczej jest z Agalloch, którego muzyka wielce nawiązuje do starej Katatonii, My Dying Bride czy też do Opeth.
"The Mantle" jest albumem, który pozwolił zespołowi zostać docenionym na rynku muzycznym. Jak się okazuje wszelkie superlatywne opinie na temat tej grupy nie były bezpodstawne, gdyż Agalloch nie stara się naśladować jakiegokolwiek z zespołów. "The Mantle" przynosi bowiem dziewięć cudnych utworów, naładowanych smutkiem, mrokiem, przygnębieniem i oniryzmem.Otwierający krążek, nieco ponad dwuminutowy "A Celebration For The Death Of Man" wprowadza słuchacza w pogrzebowy nastrój krążka, rozbrzmiewają gitary akustyczne na tle dudniących bębnów.
Kolejny utwór - ponad czternastominutowy "In The Shadow Of Our Pale Companion" pokazuje już zespół w pełnej krasie, gdzie akustyki raz brzmią jakby były grane przez Opeth, innym razem jak przez R.E.M., gdzie na ich tle prowadzone są zawodzące melodie i solówki, gdzie wokal przechodzi od szeptu, przez zwykłą czystą barwę aż po growling. Owszem, zwłaszcza w partiach gitar słuchać wpływ Opeth, ale nie nazwałbym tego kopiowaniem. Wokale stanowią dosyć odrębną kwestię, gdyż praktycznie w każdym z wariantów zespół wypada fenomenalnie - czyste wokale przypominają bardziej posępną wersję Gedd'’ego Lee z Rush, innym razem Aarona Steinhorpe'a z My Dying Bride, growling jest bardzo przyjemny, bardzo czytelny i poetycki.
Kolejnym walorem zespołu, jest fakt, że potrafi stopniować nastrój, nie bazuje na kontrastach, muzyka płynie i nie ma mowy o jakichkolwiek zgrzytach. Nie ma także żadnych zawiłych i skomplikowanych struktur w stylu Opeth. Pomimo długich utworów Agalloch korzysta z instrumentarium z umiarem - grają dosyć oszczędnie, a dzięki temu potrafią stworzyć sobie miejsce do swobodnego i płynnego lawirowania pomiędzy nastrojami przy wykorzystaniu gitar akustycznych i fortepianu.
"The Mantle" na pewno nie ustępuje najlepszym wydawnictwom w swoim gatunku. Może i jest to album bazujący na pewnych schematach, na którym wyraźnie słychać inspiracje pionierami gatunku, zawiera on jednak kawał świetnej i bogatej muzyki ukazującej kreatywność i pomysłowość zespołu.
Wydawca: The End Records (2002)
zsamot : Piękna płyta, pełna... ciszy...