Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

AC/DC - Dirty Deeds Done Dirt Cheap

AC/DC, rock, Dirty Deeds Done Dirt Cheap, rock and roll, Bon Scott, High Voltage, blues

Z drugą płytą AC/DC, podobnie jak z pierwszą, było sporo wydawniczego zamieszania. Najpierw wyszła w Australii, potem w Europie, z inną tracklistą i okładką, a w Stanach Zjednoczonych na swoje wydanie musieli poczekać aż pięć lat. Ja oczywiście opisuję wersję europejską, którą nabyłem ongiś na kasecie w jednym z warszawskich sklepów muzycznych. Na górze widnieje piękna, różowa nazwa zespołu, na dole biały pasek z maszynową czcionką pisanym tytułem, a pomiędzy tym cudowne zdjęcie. Nie wiem co mają przedstawiać ci ludzie i dlaczego mają paski na oczach, ale po prostu sam ich wygląd, ubrania i fryzury, wspaniale oddają klimat tamtych czasów. Na wewnętrznym zdjęciu jest ujęty ten sam plan, już bez tych ludzi, ale za to odsłania się bezcenny widok samochodu. Jakiego, nie pytajcie, bo się nie znam, ale te dwa zdjęcia w idealny sposób przenoszą nas w australijski rok 1976.

 

„Dirty Deeds Done Dirt Cheap” ustępuje „High Voltage” pewną swoją legendarnością, ale jeżeli spojrzeć na to od strony muzycznej to wydaje mi się, że zupełnie niesłusznie. Zawartość jest bowiem bardzo podobna, liczba ponadczasowych hiciorów porównywalna, teksty równie sprośne i tak samo rockowa energia łączy się tu z bluesową estetyką. Jak to miało już zostać na zawsze wszystko jest proste, ale trafiające w serca i umysły, no i dodatkowo wtedy było to jeszcze granie nowoczesne i innowacyjne.

Płytę otwiera jeden z największych przebojów tytanów rock and rolla, w postaci utworu tytułowego. Co tu dużo gadać, pełna klasyka. W sam raz do krzyczenia i skakania. Totalny hicior. W tej kategorii, zaraz za nim plasują się „Rocker” i „Problem Child”. Ostra jazda, metaliczne gitary, wrzaskliwy wokal, pełen wykurw. Popatrzcie teraz na tych ludzi z okładki. Jak oni zareagowaliby na taki hałas w roku 1976?

Druga odsłona tego albumu to „Love At First Feel”, „There’s Gonna Be Some Rockin’” i “Ain’t No Fun (Waiting Round To Be A Millionaire)”. Kawałki lżejsze, ale w pełni rockowe. Gitarowa moc ustępuje trochę melodyjności, ale w dalszym ciągu jest tu energia i przede wszystkim są to świetne kompozycje i podczas słuchania płyty wcale nie czuje się żeby odstawały od tych największych.

No i część bluesowa. Nie wiem czy tak można nazwać „Big Balls”, bo jest to zupełnie odjechany numer. Lekki muzycznie, ale bardzo pikantny wokalnie: „my balls are always bouncing, to the left and to the right.” Do tego jest to po prostu świetny kawałek, jajcarski (dosłownie i w przenośni) i melodyjny. W dodatku, tak jak cała płyta, świetnie zaśpiewany. W ogóle uważam, że całość jest majstersztykiem w wykonaniu Bona Scotta.

Album zamykają już zupełnie klimatyczne „Ride On” i „Squealer”. I choć ten drugi, w końcówce się nieźle rozkręca, to tutaj możemy naprawdę się odprężyć i odpłynąć w spokojniejsze dźwięki. Mogę tylko dodać, że również to są wspaniałe utwory, pokazujące odmienne zainteresowania i możliwości AC/DC.

Myślę, że płytą „Dirty Deeds Done Dirt Cheap” AC/DC udowodnili, że sukces debiutu nie był przypadkowy. Zespół stanął na wysokości zadania i zaprezentował materiał nie ustępujący swoim pierwszym dokonaniom. W ten sposób ugruntowali swoją ciężko wywalczoną pozycję i droga na szczyt stanęła już zupełnie otworem.

 

Tracklista:

01. Dirty Deeds Done Dirt Cheap)
02. Love at First Feel
03. Big Balls
04. Rocker
05. Problem Child
06. There's Gonna Be Some Rockin'
07. Ain't No Fun (Waiting Round to Be a Millionaire)
08. Ride On
09. Squealer

Wydawca: Atlantic (1976)

Ocena szkolna: 6

Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły