Wysłany: 2013-12-28 10:38
Zboczeńcem?... Wolę określenie koneser :P
Wysłany: 2014-01-09 02:35
Namiętnie chodziłam na "mroczne" imprezy z moimi "mrocznymi" znajomymi tak do 23 roku życia. Potem z różnych powodów przez kilka lat miałam przerwę, tzn. "mrok" był stale obecny w moim sercu i w zaciszu domowym cały czas słuchałam ulubionej muzyki, ale nie wychodziłam tego manifestować ani do klubów ani na koncerty.
Teraz mam lat 28, prawie 29.
Jeżeli z czegoś wyrosłam, to z glanów i czerni, bo zwyczajnie w którymś momencie zapragnęłam nosić zgrabne szpileczki, ubrania w kolorach podkreślających urodę i zacząć wyglądać jak kobieta, a nie pokraczny, czarno odziany chudzielec w wielkich buciorach. No i mój gust muzyczny ewoluował, przestałam ograniczać się do jednego czy dwóch gatunków, tylko wyszukuję i testuję nowe brzmienia, takie które (podobnie jak już ktoś wyżej napisał) poruszają we mnie określoną strunę.
Jakiś czas temu chciałam wrócić do imprezowego "obiegu" i odkryłam, że ani nie mam z kim ani nie mam gdzie. Większość znajomych się wykruszyła ("wyrośli", wyjechali, założyli rodziny i przestali wychodzić z domów), a kluby, do których niegdyś regularnie chodziłam zostały pozamykane albo z rozkładów imprez usunięto cięższą muzę. I nawet nie chodzi o to, że jak już się gdzieś teraz pojawię, mam wrażenie, że otaczają mnie same dzieciaki, ale kiedy ja byłam w ich wieku, na metalowych czy gotyckich imprezach były tłumy ludzi, nawet w środku tygodnia, a teraz lokale świecą pustkami.
Podejrzewam zatem, że to "wyrastanie" jest nie tyle kwestią wieku ludzi, co być może znakiem końca pewnej epoki, która powoli ustępuje czemuś nowemu.
Wysłany: 2014-01-09 09:03 Zmieniony: 2014-01-09 09:05
U mnie takie mroki odpaliły dopiero po 30-stce, co do ubioru też, długie włosy mam od 3 lat dopiero /mniej więcej/ z ciuchami tak samo. Zawsze słuchałem raczej cięższej muzyki ale ani w podstawówce ani w ogólniaku nie miałem znajomych którzy podzielali moje gusta i łaziło się raczej po dyskotekach /fajnie z pannami potańcować ale to nie to.../, na studiach też jakoś tak towarzystwo mroczne się nie trafiło. Przyjaciel /druh najwierniejszy od czasów studenckich/ lubi ciężkie brzmienia, ale traktuje to raczej jako odskocznie czasem posłuchać, czasem poimprezować ale bez specjalnego szaleństwa. Trudno oceniać dlaczego dopiero teraz, wcześniej siedziałem non-stop na sali gimnastycznej z przerwami na naukę, potem trzeba było o pracy i mieszkaniu myśleć. Może nagle potrzeba "bycia sobą" w jakimś sensie była coraz bardziej silniejsza i po prostu zacząłem uzewnętrzniać siebie. W zasadzie jestem zadowolonym 36 letnim "mrokiem" choć jak pisałem wcześniej znajomi patrzą dziwnie ale wciąż mnie lubią a Żona też nie koniecznie zawsze się cieszy ale jest tolerancyjna :-). Nie ma opcji żeby co roku nie odwiedzić Castle Party /jeździmy z Przyjacielem od 2009 r./ a jak jest więcej kasy to imprezy i koncerty z miłą chęcią, i nie przeszkadza mi to że widzę tam młodszych dość sporo od siebie ludzi. Co najważniejsze wróciłem do hobby ze szkoły i zacząłem z powrotem rysować. Na razie "cień" mi służy i nie szkodzi najbliższym więc nie zamierzam z niego wychodzić :-)
01
Wysłany: 2014-01-09 12:58
Znajomymi w ogóle nie ma się co przejmować. Jeśli człowiek ma gnić w domu tylko dlatego, że nikomu ze znajomych nie chce się iść na koncert czy imprezę, to naprawdę lepiej iść samemu :)
Wysłany: 2014-01-09 13:58
[quote:38f4371cb8="Maarit"]Znajomymi w ogóle nie ma się co przejmować. Jeśli człowiek ma gnić w domu tylko dlatego, że nikomu ze znajomych nie chce się iść na koncert czy imprezę, to naprawdę lepiej iść samemu :)[/quote:38f4371cb8]
Ja na 3/4 koncertów chodzę sam i zawsze jest ok. Nie odpuszczę sobie dobrego koncertu tylko dlatego, że nie mam z kim na niego iść. Wiadomo, że z ekipą raźniej, ale nie ma co płakać
Noc jest ciemna i pełna strachów.
Wysłany: 2014-01-09 14:57
Ja mam 31 lat. Co roku moje podejście do muzyki się zmienia, ale raczej nieznacznie. Trzymam się klasyki/neoklasyki, progrocka/metalu od 15 lat, czyli prawie od początku słuchania czegokolwiek i teoretycznie nie powinienem przestać, bo to tak zwany 'adult oriented rock'. Ubarwiam go sobie powerem i core, jeśli jest zbyt nudno.
Do gitary przyzwyczaiłem się jak do poduszki, chociaż nigdy nie pomyślałem, że mógłbym być zawodowcem. Popieram Garbatego z tym rysowaniem, być może taką czy inną amatorską formę sztuki można by traktować jak testowanie kondycji psychicznej analogicznie do sportu amatorskiego i kondycji fizycznej.
Brakuje mi festiwali dla wszystkich i w stałych miejscach i terminach (coś jak CP, ale akurat aż taki mroczny nie jestem), a nie tylko dla młodych/zbuntowanych, nie ma szans żeby nadążyć za zmianami trendów, miejscówek koncertowych, ilością przewijających się kapel itp. Jednak życie po 30-ce się zmienia, wiele osób np. ma dzieci, a nawet jeśli nie to znajomi mają i życie zmienia się w kierunku ugruntowania i stabilizacji.
od czasu do czasu warto wrócić do źródła
Wysłany: 2014-01-09 15:02
Fakt, żeby zebrać ekipę znajomych na piwo, trzeba zacząć dzwonić do nich 2 tygodnie wcześniej.
Suffer the pain of discipline or suffer the pain of regret!
Wysłany: 2014-01-09 15:19
I jeszcze w ostatniej chwili się dowiesz, że żona ma rodzić i nie wiadomo dokładnie kiedy i tego typu wymówki Piszę pół-żartem, ale akurat coś w tym stylu słyszę najczęściej
Istnieją święta rodzinne i bardzo dobrze, ale gdyby istniały też koleżeńskie (powiedzmy, że regularne mecze ligowe albo lepiej mistrzostwa w sporcie są czymś takim) to nie miałbym nic przeciwko.
od czasu do czasu warto wrócić do źródła
Wysłany: 2014-01-09 15:58
Sam widzę po sobie, że cenię sobie regularny tryb życia i strasznie drażni mnie, że czasem coś wypada i muszę zrezygnować np. z biegania. Praca zajmuje mnóstwo czasu, więc trzeba się zorganizować, żeby znaleźć na wszystko czas.
Suffer the pain of discipline or suffer the pain of regret!
Wysłany: 2014-01-09 20:03 Zmieniony: 2014-01-09 20:21
I właśnie konieczność tej organizacji ustabilizowanego życia boli najbardziej... co do zbierania większej grupy znajomych, trudna sztuka ale czasem się udaje... a pod ręką zawsze jest Przyjaciel
01
Wysłany: 2014-01-09 23:16
np. w Poznaniu na Armageddonie w zeszłym roku było raptem 30-40 osób w sobotę legenda lat 90 ,pomyśleć late temu w samym pociągu z Poznaniu w drodze na Metalmanie same czarne przedziały.....z drugiej strony Nile we Wrocławiu w zeszłym roku wysprzedany Dla mnie koncert 2013
Kropla drąży skałę
Wysłany: 2014-01-09 23:40
Po części moim zdaniem nawala promocja. Wszyscy myślą, że jak wrzucą info na fb to wystarczy, a na mieście plakatów zero, tak samo jak info na innych stronach.
Suffer the pain of discipline or suffer the pain of regret!
Wysłany: 2014-01-09 23:47
i jak Nile była miazga
Kropla drąży skałę
Wysłany: 2014-01-09 23:55
[quote:c739f78c63="rob1708"]i jak Nile była miazga[/quote:c739f78c63]
Dobry koncert. Chłopaki mają u mnie wielki plus, za to, że czuje się, że dają z siebie wszystko i nie zgrywają gwiazd. Też zauważyłeś, że ostatnio zaraz po tym jak zespół zejdzie ze sceny, większość ludzi zaraz się ulatnia ?
Suffer the pain of discipline or suffer the pain of regret!
Wysłany: 2014-01-10 00:03
grali przecież bisy!!!bardzo fajny klub ,szatnia za free ,żałuje koszulki z trasy 150pln drogo mi się wydawało ,ale pamiątka bezcenna ,Vader także dowalił klasykiem , niestety Traume przegapiłem na browarach przed klubem towarzysko także super 30 latkowie dali rade Super wyjazd i to brzmienie i pasja na żywo BEZCENNE
Kropla drąży skałę
Wysłany: 2014-01-10 00:06 Zmieniony: 2014-01-10 00:07
Nie miałem na myśli bisów, tylko to, że zaraz po zakończeniu koncertu wszyscy uciekają. Chciałoby się pogadać przy piwie o wrażeniach, a tu większość się spieszy, jakby im ostatni pociąg uciekał.
Klub ma dobre nagłośnienie, ale czuję się w nim jak w domu kultury. Nic tylko krzesła rozstawić i dać krótki wykład przed koncertem.
Suffer the pain of discipline or suffer the pain of regret!
Wysłany: 2014-01-10 00:12
mi uciekł , ale mały szczegół warto było III
ps. proponowałem browca Panie
Kropla drąży skałę
Wysłany: 2014-01-10 00:17
Raz, że nie wiedziałem, że Ty to Ty :) A dwa, że przy okazji koncertu pokazywałem miasto znajomej. A co do piwa to uogólniałem. Niedawno byłem na Artrosis i w kwadrans po zakończeniu z tłocznego klubu zrobiła się grupa max 20 osób. W piątek wieczór !
Suffer the pain of discipline or suffer the pain of regret!
Wysłany: 2014-01-10 00:27
przepraszam luz na forum rzuciłem tylko lużna propozycje
Właśnie pokoncertowe spotkanie i dyskusja o wrażeniach ,emocjach ,Muzie przy szlachetnym złotym trunku to taka wiśienka na torcie odskocznia od prozy życia i okazja poznać ciekawe osoby z pasją po prostu miło odpocząć po szalonym mushu pod scena .Fajnie ,że jeszcze chce nam się na koncerty chodzić oby tylko zdrowie dopisało
Kropla drąży skałę
Wysłany: 2014-01-10 00:30
Muszę zacząć odrabiać płytowe zaległości z minionego roku. Tyloma rzeczami się zajmowałem, że nie było czasu zapoznawać się z nowościami. Ale przynajmniej końcówka roku była udana, jeśli chodzi o koncerty.
Suffer the pain of discipline or suffer the pain of regret!