Wysłany: 2011-07-25 11:26
[quote:4bb603b077="CatGirl"]Napisałam bardzo skrótowo i może rzeczywiście niezbyt trafnie:) Chodziło mi raczej o to, że w tym środowisku dostępność i powszechność takich rzeczy jest większa. A i też presja jak napisał kolega powyżej:) Jedni potrafią się oprzeć, inni nie.[/quote:4bb603b077]
Teraz tylko czekać na odpłynięcie Petera Doherty, the Libertines
pornografia: http://staryzgred1979.blox.pl/html pornografia w star treku: http://ksiazkimojegodziecinstwa.blox.pl/html
Presja Wysłany: 2011-07-25 11:36
[quote:79ac6d99a1="CatGirl"]Napisałam bardzo skrótowo i może rzeczywiście niezbyt trafnie:) Chodziło mi raczej o to, że w tym środowisku dostępność i powszechność takich rzeczy jest większa. A i też presja jak napisał kolega powyżej:) Jedni potrafią się oprzeć, inni nie.[/quote:79ac6d99a1]
Już od dawna nie. Sytuacja się zdemokratyzowała, niestety nawet na poziomie szkół. Że presja jest, to fakt, ale umówmy się:
1.wejście w ten świat jest związane wyłącznie z własnym wyborem, nikt nikomu alkoholu, prochów, czy zastrzyku na siłę nie daje.
2.presja jest zjawiskiem, które działa nie tylko w środowisku artystycznym (vide np. warszawscy japiszoni z różnych firm,agencji, banków, którzy odreagowują w ten sposób wyścig szczurów)
Do not quote - think for yourself
Wysłany: 2011-07-25 12:07 Zmieniony: 2011-07-25 12:08
Mam wrażenie, że na wybryki "pana artysty" lub "pani artystki" często przymyka się oko bardziej niż na człowieka znikąd. Muzycy, aktorzy itp. będący na świeczniku wpisują się w ogólnej świadomości w model "wolnego ptaka", który dlatego tak bardzo pociąga i się podoba, bo nagina zasady stosowane w codziennym życiu. Chyba stąd taki wysyp uzależnień wśród ludzi sztuki.
pornografia: http://staryzgred1979.blox.pl/html pornografia w star treku: http://ksiazkimojegodziecinstwa.blox.pl/html
Wysłany: 2011-07-25 13:13
[quote:da4ad06e7b="MentalCage"]Oho, teraz się okaże, że wszyscy ją kochali i byli jej fanami. A jak sprzedaż płyt wzrośnie ; ][/quote:da4ad06e7b]
Hehe dokładnie , aż muszę zacytować mojego znajomego : ''Drodzy fani Amy Winehouse.... przestańcie teraz pierdolić o tym jaka ona nie jest zajebista, i jak bardzo o niej pamiętacie. Trzeba było to robić jak jeszcze żyła... a nie teraz sami fani... jak kurwa Biebier zdechnie to też będzie zajebistym muzykiem?! ''
Coś w tym jest !
''Sztylet rani ciało, słowo - umysł.'' - Menander
Wysłany: 2011-07-25 16:03
[quote:d558838947="Stary_Zgred"][quote:d558838947="CatGirl"]Napisałam bardzo skrótowo i może rzeczywiście niezbyt trafnie:) Chodziło mi raczej o to, że w tym środowisku dostępność i powszechność takich rzeczy jest większa. A i też presja jak napisał kolega powyżej:) Jedni potrafią się oprzeć, inni nie.[/quote:d558838947]
Teraz tylko czekać na odpłynięcie Petera Doherty, the Libertines [/quote:d558838947]
God save Doherty ! :)
Wysłany: 2011-07-25 21:47
Eee, przestańcie już opowiadać, o szkodliwości narkotyków, czy złym oddziaływaniu showbiznesu. Zdecydowana większość narkotyków nie jest bardziej szkodliwa niż tak przecież uwielbiany wśród wszystkich warstw społecznych na zachodzie alkohol. I to wcale nie jest tak, że ktoś ćpa i to go unieszczęśliwia. Jeśli uzależniony ma pieniądze na narkotyki, to prawdopodobnie jest SZCZĘŚLIWY. Jak ktoś na prawdę chce rzucić, a jest nawet w bardzo silnym nałogu, to rzuci, jeśli mówi że chce rzucić a nie daje rady, to oszukuje - nie chce, albo nie chce dostatecznie mocno.
Tak się żyje.
Ostatnio czytałem o Joe Maninim, obiecującym saksofoniście lat 60-tych. Nie zginął od dragów, mimo że garował ostro. Strzelił sobie w łeb podczas partii Rosyjskiej Ruletki. Tak się czasami żyje. Na granicy.
“History,Stephen said, is a nightmare from which I am trying to awake”
Wysłany: 2011-07-25 23:33
najlepszym narkotykiem jest pasja do tworzenia
czy np sport
Kropla drąży skałę
Wysłany: 2011-07-25 23:46
chyba o to chodzi w zyciu i moze w fajny sposob uzaleznic
Kropla drąży skałę
Wysłany: 2011-07-25 23:50
[quote:afea0ee46a="rob1708"]chyba o to chodzi w zyciu i moze w fajny sposob uzaleznic[/quote:afea0ee46a]
Byleby uzależnienie nie nakładało klapek na oczy i oby nie dążyć po trupach do celu...
Nie da się określić swojego życia jednym mottem.
Wysłany: 2011-07-25 23:54
zgoda zreszta klapki w pewien znaczcy sposob
ograniczaja kreatywnosc tworcy/sportowca/
Kropla drąży skałę
Wysłany: 2011-07-26 01:26
[quote:89bedd08c3="SanguineVenari"] Oddziaływanie showbiznesu ? To mit, racja. Wokół nie brakuje ludzi, którzy chcą przeżyć życie na skróty, a sławami nie są. Każdy jest narażony na naciski, nietolerancję, samotność, niezrozumienie.[/quote:89bedd08c3]
Piszesz tak jakby zażywanie było spowodowane tylko przez nieszczęście. To nie prawda. Czasem może chodzić o intensywniejsze przeżycie. Nie przejście na skróty.
O efekt flashu.
Czasem świadomie - o autodestrukcję.
Desperados. Czasem tak się żyje.
“History,Stephen said, is a nightmare from which I am trying to awake”
Wysłany: 2011-07-26 19:16
Mniejsza o jakąś ćpunkę, czy o kogokolwiek tak lichego, że potrzebuje sztucznych rajów by przeżywać się niebanalnie. Beethoven nadal nie żyje, tak samo jak Mahler, Schumann czy Rachmaninov. To jest dopiero przykre.
Co cię nie zabije, to cię wkurwi
Wysłany: 2011-07-26 19:38 Zmieniony: 2011-07-26 19:57
[img:87c59deaee]https://fbcdn-sphotos-a.akamaihd.net/hphotos-ak-ash4/282193_224847507556396_134033966637751_616609_2027057_n.jpg[/img:87c59deaee]
Umówmy się, że mój poprzedni post atakował jakiekolwiek heroizowanie czy nadawanie piętna wzniosłej tragedii narkomanom (czy nawet jakiejś nostalgicznej nuty), choć przecież nie wyklucza to jakiegoś współczucia, o którym Ty z kolei mówisz; zawsze niefajnie, jak ktoś marnie kończy, z różnych powodów; no ale "so it goes".
Co cię nie zabije, to cię wkurwi
Summing it all Wysłany: 2011-07-26 20:34
[quote:7bd460cee0="Durante"]
Umówmy się, że mój poprzedni post atakował jakiekolwiek heroizowanie czy nadawanie piętna wzniosłej tragedii narkomanom (czy nawet jakiejś nostalgicznej nuty), choć przecież nie wyklucza to jakiegoś współczucia, o którym Ty z kolei mówisz; zawsze niefajnie, jak ktoś marnie kończy, z różnych powodów; no ale "so it goes". [/quote:7bd460cee0]
Otóż to... AW weszła niepostrzeżenie i stopniowo w spiralę śmierci i niestety skończyła ze sobą: najpierw artystycznie, na oczach publiczności, potem dosłownie, w czterech ścianach.
Były przypadki w show-biz, że ludzie siłą woli i poprzez terapie wychodzili z silnych uzależnień(Clapton, Gahan, Davis) i szczęśliwie powracali do równowagi. Są też i tacy, którzy pewnie do końca dojadą na tym wybuchowym paliwie (Keith Richards, Jan Bo) trzymając równocześnie z większym lub mniejszym trudem artystyczny poziom.
Przypadek AW pokazuje jednak jak niebezpieczna jest gra z tym Demonem, jak łatwo i szybko w warunkach życia artysty zamienia się on ze sługi w bezwzględnego pana. W sumie - ta śmierć jest także ku przestrodze...
Do not quote - think for yourself
Wysłany: 2011-07-26 20:41
[quote:e6889aa3c2="Durante"]Mniejsza o jakąś ćpunkę, czy o kogokolwiek tak lichego, że potrzebuje sztucznych rajów by przeżywać się niebanalnie. Beethoven nadal nie żyje, tak samo jak Mahler, Schumann czy Rachmaninov. To jest dopiero przykre. [/quote:e6889aa3c2]
Oj Durante, nie sądziłem, że możesz tak lecieć po pozorach
[quote:e6889aa3c2="Lupp"]Były przypadki w show-biz, że ludzie siłą woli i poprzez terapie wychodzili z silnych uzależnień(Clapton, Gahan, Davis) i szczęśliwie powracali do równowagi [/quote:e6889aa3c2]
No tak, z tym że Miles właściwie do końca życia brał kokę - może nie w jakiś ogromnych ilościach, ale jednak.
“History,Stephen said, is a nightmare from which I am trying to awake”
Wysłany: 2011-07-26 20:59 Zmieniony: 2011-07-26 21:02
Ot, irytuje mnie płocha poezja modernistycznego blagierstwa przy okazji jakichkolwiek westchnień na dramatycznym losem "desperadosów".
O jakich "pozorach" mówisz?
Co cię nie zabije, to cię wkurwi
Wysłany: 2011-07-26 21:59
Też mnie denerwuje dramatyzowanie losu desperados, tym bardziej że nie jest dramatyczny - jest świadomym wyborem, a nie przymusem. Zapewniam Cię że nikt kto - nie będąc lichym człowiekiem - żyje w ten sposób, nie będzie martyrologizował swojej egzystencji.
Natomiast lekkomyślne wydaje mi się stwierdzenie: "[i:39e8fdfc41]kogokolwiek tak lichego, że potrzebuje sztucznych rajów by przeżywać się niebanalnie[/i:39e8fdfc41]", bo całe jest tak nasycone pejoratywem, że właściwie ewentualny sprzeciw jest zduszony w zarodku, i niemożliwy, no bo przecież "tylko marna jednostka będzie szukać intensywnych doznań w czymś innym niż własny intelekt ( czy też inny dopuszczany przez Ciebie ekwiwalent )".
Ekstrapolowałeś swoją wizję osoby biorącej tworząc tym samym, jakiś model ogólny, co wydaje mi się - jak na Ciebie - płoche.
“History,Stephen said, is a nightmare from which I am trying to awake”
Coraz wyżej... Wysłany: 2011-07-26 23:58
[quote:e608607106="szarl"]Też mnie denerwuje dramatyzowanie losu desperados, tym bardziej że nie jest dramatyczny - jest świadomym wyborem, a nie przymusem. Zapewniam Cię że nikt kto - nie będąc lichym człowiekiem - żyje w ten sposób, nie będzie martyrologizował swojej egzystencji.
Natomiast lekkomyślne wydaje mi się stwierdzenie: "[i:e608607106]kogokolwiek tak lichego, że potrzebuje sztucznych rajów by przeżywać się niebanalnie[/i:e608607106]", bo całe jest tak nasycone pejoratywem, że właściwie ewentualny sprzeciw jest zduszony w zarodku, i niemożliwy, no bo przecież "tylko marna jednostka będzie szukać intensywnych doznań w czymś innym niż własny intelekt ( czy też inny dopuszczany przez Ciebie ekwiwalent )".
Ekstrapolowałeś swoją wizję osoby biorącej tworząc tym samym, jakiś model ogólny, co wydaje mi się - jak na Ciebie - płoche.[/quote:e608607106]
Jestem zbudowany głębią dociekań tutejszych... Powoli, ale w dającym się zaaproksymować i ciekawym kierunku zmierza ta dyskusja. Niestety, nie ma prostych diagnoz ani jednoznacznych potępień, gdy w grę wchdzi żywy człowiek. Kiedy Moby napisał na MySpace, że jest zdegustowany występem AW w Belgradzie, odpowiedziałem, że wolę jej mamrotanie i walkę na scenie - przynajmniej prawdziwe- od wymęczonego show Lady Gagi.
Do not quote - think for yourself
Wysłany: 2011-07-27 00:01 Zmieniony: 2011-07-27 00:02
@szarl, kotku, ekstrapolacja zasygnalizowana byłaby jakimkolwiek *operatorem generalizującym*, pejoratywność natomiast na pewno nim nie jest. Model ogólny? Mam zamieścić w podpisie informację o moich relatywistycznych skłonnościach? Przecież - nie mówię o narkomanii jako o problemie społecznym.
Martyrologia tu nie ma nic do rzeczy, czy cokolwiek z tego, co wymieniłeś; chodzi o cały sos patosu artysty ginącego w oparach własnych narkotycznych uniesień, podłapywanych przez westchnienia do głębi czy tajemnych prawd tego pięknie konającego egzemplarza człowieka, przez złaknionych podniet admiratorów fascynujących, profundycznych światów, które noszą w sobie ci wyjątkowi; nawet jeśli to, o czym teraz mowa przejawia się w nostalgicznym westchnieniu.
Jakiekolwiek branie świadczy o potrzebie przeżycia czegoś "granicznego" (nie w sensie jasperowskim), o jakimś nienasyceniu, którego nie można przezwyciężyć bez niczego ingerującego i psychoaktywnego. I tak, mówię raczej o marnych, współczesnych dekadenckich popłuczynach, a NIE O KAŻDYM, kto ćpa/ćpał/ćpać będzie, innymi słowy rysuję pewien typ ustosunkowywania się do wiadomych substancji i ich zażywania, nie podając kryteriów uniwersalnych, cech kluczowych, zakresu, algorytmu konkretnej aplikacji, etc, więc NIE mamy do czynienia z niczym, co chciałoby być modelem ogólnym.
I tak właśnie jest, że dla mnie intelekt jest najwyższą instancją w twórczości, zdolny autonomicznie zawrzeć swoją potęgę w tym, co wytwarza, bez rozkołysanych uczuciątek, owego "ciepełka z obory", bez alteracji przekłamujących autentyczność sił, które ktoś w sobie posiada i które może wykorzystywać. Bez blag i sentymentalnych omamień.
I cóż, że pierwsze branie było dobrowolne, skoro w pewnym momencie błogość sztucznych rajów staje się nieodzowna? I tak, oczywiście, jedni uzależniają się prędzej, inni później, inni kontrolują to, inni nie (wymieniam dla formalności). I znowu - martyrologia nie ma tu nic do rzeczy, chodzi wyłącznie o pewną składową mitu artysty, który to jest wyłącznie próżniaczą grandą rozedrganych tęsknot za efemerydami jakichkolwiek głębi, czy cudownych światów, rojonych sobie przez niezdolnych do wielkości poza wyizolowanymi warunkami własnego znudzeni, pojęciowych chałturników.
...
Drogie dzieci - nie grzejemy carlosa ani innych kompocików (są jeszcze w obiegu?), tylko czytamy książki, rozwijamy się, o!, samodzielnie, bez ryzykowania psychicznych pułapek, mogących wystąpić w razie utraty samokontroli. Nietęgi Wujek-Moralista życzy dobrej nocy.
Co cię nie zabije, to cię wkurwi
Dalej w górę... Wysłany: 2011-07-27 00:07
[quote:878e80c13b="Durante"]
...I tak właśnie jest, że dla mnie intelekt jest najwyższą instancją w twórczości, zdolny autonomicznie zawrzeć swoją potęgę w tym, co wytwarza, bez rozkołysanych uczuciątek, owego "ciepełka z obory", bez alteracji przekłamujących autentyczność sił, które ktoś w sobie posiada i które może wykorzystywać. Bez blag i sentymentalnych omamień.
I cóż, że pierwsze branie było dobrowolne, skoro w pewnym momencie błogość sztucznych rajów staje się nieodzowna? I tak, oczywiście, jedni uzależniają się prędzej, inni później, inni kontrolują to, inni nie (wymieniam dla formalności). I znowu - martyrologia nie ma tu nic do rzeczy, chodzi wyłącznie o pewną składową mitu artysty, który to jest wyłącznie próżniaczą grandą rozedrganych tęsknot za efemerydami jakichkolwiek głębi, czy cudownych światów, rojonych sobie przez niezdolnych do wielkości poza wyizolowanymi warunkami własnego znudzeni, pojęciowych chałturników.
...
Drogie dzieci - nie grzejemy carlosa ani innych kompocików (są jeszcze w obiegu?), tylko czytamy książki, rozwijamy się, o!, samodzielnie, bez ryzykowania psychicznych pułapek, mogących wystąpić w razie utraty samokontroli. Nietęgi Wujek-Moralista życzy dobrej nocy.[/quote:878e80c13b]
Ależ oczywiście, intelekt vs sztuczne raje ...powinien zwyciężać, tyle, że praxis jest inna, niestety. Jako rzekł Bertolt Brecht: "Człek jest bardziej skłonny ku dobru, niż złu, ale warunki nie sprzyjają mu"
Anton Webern mówił że poszukuje w muzyce ekstazy logiki. W tej antynomii zawiera się całe piekło i niebo procesu twórczego... Z pozdrowieniem
Do not quote - think for yourself