Wysłany: 2007-12-28 19:12
[quote:9bc73207d6="Alpha-Sco"]Toksyczny związek... pamiętam taki jeden... "Chcesz odejść? Proszę, proszę bardzo! Tylko pamiętaj, będziesz sama! Nikt z tobą nie wytrzyma! Ja wytrzymuję, bo Cię KOCHAM! Ty mnie krzywdzisz, jesteś dla mnie niedobra, ale ja to znoszę, bo cię kocham a ty mnie nie! Ale nikt inny nie wytrzyma, będziesz SAMA!"
Mogłabym cytować i cytować... przez cztery lata trochę się uzbierało... [/quote:9bc73207d6]
heh... nie powinnaś tego tak rozpamiętywać... ludzie w gniewie gadają głupoty, potem się dziwią, że tak powiedzieli...
Życie toczy się dalej...
"Człowiek rozsądny przystosowuje się do świata, nierozsądny stara się przystosować świat do siebie. Stąd wszelki postęp pochodzi od nierozsądnych. " G.B. Shaw
Wysłany: 2007-12-28 19:21
Wiesz, tylko że to nie było w gniewie... :) No, przynajmniej nie zawsze, jakby było w gniewie, nie bolałoby tak. To było tak przy okazji, w rozmowie :)
Wyobraź sobie scenę: siedzicie z ukochanym przytuleni, jest miło, nastrojowo, rozmawiacie o miłych rzeczach, ciepłe uczucia aż rozpierają. Wtedy On patrzy Ci w oczy z miłością (?) i mówi: ale Aria już nie będzie dla mnie niedobra? Aria już nie będzie swojego aniołka krzywdzić, prawda?
Horror...
A czasem rozpamiętuję, niestety. Minęły dwa lata od rozstania a mnie wciąż ciężko się otrząsnąć ze wszystkiego. To zostawia paskudny ślad. No i ten topik tak jakoś mi przypomniał :) :wink:
Ale spoko, życie toczy się dalej... Na szczęście :wink:
Wysłany: 2007-12-28 19:37
[quote:b37e9eae4a="Alpha-Sco"]Wiesz, tylko że to nie było w gniewie... :) No, przynajmniej nie zawsze, jakby było w gniewie, nie bolałoby tak. To było tak przy okazji, w rozmowie :)
Wyobraź sobie scenę: siedzicie z ukochanym przytuleni, jest miło, nastrojowo, rozmawiacie o miłych rzeczach, ciepłe uczucia aż rozpierają. Wtedy On patrzy Ci w oczy z miłością (?) i mówi: ale Aria już nie będzie dla mnie niedobra? Aria już nie będzie swojego aniołka krzywdzić, prawda?
Horror...
A czasem rozpamiętuję, niestety. Minęły dwa lata od rozstania a mnie wciąż ciężko się otrząsnąć ze wszystkiego. To zostawia paskudny ślad. No i ten topik tak jakoś mi przypomniał :) :wink:
Ale spoko, życie toczy się dalej... Na szczęście :wink:[/quote:b37e9eae4a]
Wiem jak to jest... To bardzo "skuteczne" jeśli chodzi o manipulację. W strachu przed stratą, a co gorsza samotnością człowiek jest wiele w stanie zrobić... szczególnie jeśli chodzi o ukochaną osobą. Tylko nasuwa się pytanie: czy to jest miłość?
"Człowiek rozsądny przystosowuje się do świata, nierozsądny stara się przystosować świat do siebie. Stąd wszelki postęp pochodzi od nierozsądnych. " G.B. Shaw
Wysłany: 2007-12-28 19:42 Zmieniony: 2007-12-28 19:47
Wiesz, najzabawniejsze jest to, że nie bałam się swojej straty, czy swojej samotności, tak naprawdę nie wierzyłam mu a od dawna marzyłam o uwolnieniu się.
Ale łepetynę miałam tak zrytą, że nie potrafiłam się zdobyć na to, by JEGO skrzywdzić odejściem, bo uwierzyłam, że dla niego skończy się życie.
Po rozstaniu: "Czy wiesz, że schudłem x kilogramów? Czy wiesz, że ostatnio koledzy karmili mnie na siłę, bo martwili się, że nic nie jem?"
Z jednej strony widzisz paranoidalność sytuacji, a z drugiej strony nie potrafisz uwolnić się od myślenia o tym "Boże, jak ja go skrzywdziłam!" Prawdę powiedziawszy, do tej pory nieraz tak myślę... A on wciąż dzwoni. I mówi, że on z nikim nie jest i nie będzie, że będzie zawsze na mnie czekał, bo na pewno się zejdziemy... Że nie chce z nikim być.Naprawdę horror. I chyba dlatego wciąż nie mogę się uwolnić pomimo upływu czasu. i wciąż się zastanawiam "Boże, naprawdę skrzywdziłam go na całe życie?" Staram sie po prostu żyć dalej, ale czasem naprawdę jest ciężko.
Wysłany: 2007-12-28 19:46
[quote:b83003424a="Alpha-Sco"]Wiesz, najzabawniejsze jest to, że nie bałam się swojej straty, czy swojej samotności, tak naprawdę nie wierzyłam mu a od dawna marzyłam o uwolnieniu się.
Ale łepetynę miałam tak zrytą, że nie potrafiłam się zdobyć na to, by JEGO skrzywdzić odejściem, bo uwierzyłam, że dla niego skończy się życie.
Po rozstaniu: "Czy wiesz, że schudłem x kilogramów? Czy wiesz, że ostatnio koledzy karmili mnie na siłę, bo martwili się, że nic nie jem?"
Z jednej strony widzisz paranoidalność sytuacji, a z drugiej strony nie potrafisz uwolnić się od myślenia o tym "Boże, jak ja go skrzywdziłam!" Prawdę powiedziawszy, do tej pory nieraz tak myślę... A on wciąż dzwoni. I mówi, że on z nikim nie jest i nie będzie, że będzie zawsze na mnie czekał, bo na pewno się zejdziemy... Że nie chce z nikim być.Naprawdę horror. I chyba dlatego wciąż nie mogę się uwolnić pomimo upływu czasu. i wciąż się zastanawiam "Boże, naprawdę skrzywdziłam go na całe życie?" [/quote:b83003424a]
Facet próbował wywołać poczucie winy... jakie to naturalne... heh szukał winnego.
"Człowiek rozsądny przystosowuje się do świata, nierozsądny stara się przystosować świat do siebie. Stąd wszelki postęp pochodzi od nierozsądnych. " G.B. Shaw
Wysłany: 2007-12-28 19:49
Raz byłam w toksycznym związku. Kiedy ten człowiek do mnie przychodził czułam się jakby nałożono na mnie klosz. Straszne to było. Standardowo groził, że się zabije, że jak odejdę zniszczy mi życie itd. Często mnie śledził, dręczył esemesami. Zaczynało być groźnie. Kiedy się rozstaliśmy jeszcze przez rok dawał jakieś dziwne znaki życia pod postacią próśb i gróźb. Teraz jest już dobrze - jestem z człowiekiem w pełni zrównoważonym.
If you don't live for something, You'll die for nothing.
Wysłany: 2007-12-28 19:56
[quote:f06217c579="Estel"]Raz byłam w toksycznym związku. Kiedy ten człowiek do mnie przychodził czułam się jakby nałożono na mnie klosz. Straszne to było. Standardowo groził, że się zabije, że jak odejdę zniszczy mi życie itd. Często mnie śledził, dręczył esemesami. Zaczynało być groźnie. Kiedy się rozstaliśmy jeszcze przez rok dawał jakieś dziwne znaki życia pod postacią próśb i gróźb. Teraz jest już dobrze - jestem z człowiekiem w pełni zrównoważonym.[/quote:f06217c579]
Współczuję stanu psychicznego po takich dręczeniach...
Ale ten "osobnik" jak to mówią, miał "nierówno pod sufitem"... heh tak i oto toksyczni ludzie bytują w społeczeństwie, coś jak chwasty w ogródku.
"Człowiek rozsądny przystosowuje się do świata, nierozsądny stara się przystosować świat do siebie. Stąd wszelki postęp pochodzi od nierozsądnych. " G.B. Shaw
Wysłany: 2007-12-28 19:56
Poczucie winy owszem, wywoływał i to skutecznie. I to jest chore: z jednej strony wiem o tym, z drugiej i tak wciąż czuję się winna...
A, teraz właśnie też jestem z kimś "normalnym". I czasem nie mogę wyjść z podziwu, że tak "normalnie" potrafi być... :) Naprawdę odetchnęłam z ulgą, nie czuję tego ucisku w środku co niegdyś... I łapię się nieraz na zdziwieniu: "o, to tak można?"
Uczę się chyba mężczyzn od nowa...
(Rrrany, właśnie w tej minucie na gg napisał... wywołałam wilka z lasu... )
A, właśnie, ponoć ci "toksyczni" to tak w otoczeniu są normalni, i nie za bardzo widać z kim masz do czynienia :) To jak z seryjnymi mordercami: najczęściej nie wyróżniają się z tłumu i są miłymi sąsiadami :)
Wysłany: 2007-12-28 20:02
[quote:5cf9a9bca7="Alpha-Sco"]Poczucie winy owszem, wywoływał i to skutecznie. I to jest chore: z jednej strony wiem o tym, z drugiej i tak wciąż czuję się winna...
A, teraz właśnie też jestem z kimś "normalnym". I czasem nie mogę wyjść z podziwu, że tak "normalnie" potrafi być... :) Naprawdę odetchnęłam z ulgą, nie czuję tego ucisku w środku co niegdyś... I łapię się nieraz na zdziwieniu: "o, to tak można?"
Uczę się chyba mężczyzn od nowa...
(Rrrany, właśnie w tej minucie na gg napisał... wywołałam wilka z lasu... )
A, właśnie, ponoć ci "toksyczni" to tak w otoczeniu są normalni, i nie za bardzo widać z kim masz do czynienia :) To jak z seryjnymi mordercami: najczęściej nie wyróżniają się z tłumu i są miłymi sąsiadami :)[/quote:5cf9a9bca7]
Pozory mylą. Dobrze miec taki "normalny" związek.
(żeby Cię wilk nie zjadł. hehe :))
"Człowiek rozsądny przystosowuje się do świata, nierozsądny stara się przystosować świat do siebie. Stąd wszelki postęp pochodzi od nierozsądnych. " G.B. Shaw
Wysłany: 2007-12-28 20:07
Na razie się nie daję
Wysłany: 2007-12-28 20:08
Tak trzymaj! :) :twisted:
"Człowiek rozsądny przystosowuje się do świata, nierozsądny stara się przystosować świat do siebie. Stąd wszelki postęp pochodzi od nierozsądnych. " G.B. Shaw
Wysłany: 2007-12-28 20:31
Uff, starczy, przeszłam na niewidoczny... :/
Hihi, mój aktualny, prywatny Lashlo jest za to kochany :) Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak mnie ktoś wspierał... :) To miłe :) Czasem "normalność" jest taka fajna. Oczywiście, w odpowiednich granicach.. :twisted:
Wysłany: 2007-12-28 22:53
Ponoć miłość i nienawiść to pokrewne uczucia. Miłość szybko może przerodzić się w nienawiść, a taki nieoczekiwany zwrot akcji - rani dotkliwie i tworzy się toksyczna atmosfera.
"I lived the life of a drifter waiting for the day/ When I'd take your hand and sing you songs/ And may be you would say/ Come lay with me and love me/ And I would surely stay." "A ty z tej próżni czemu drwisz, kiedy ta próżnia nie drwi z ciebi
Wysłany: 2007-12-30 17:16
Będąc już dość długo w normalnym związku aż tak mi się dziwnie czasem robi w stylu: ,,ale że jak? nie będziesz mnie za to obrzucał obelgami?! czyli że mogę sama gdzieś wyjść?!". Nie mogę się od dwóch lat do tego piękna przyzwyczaić :)
If you don't live for something, You'll die for nothing.
Wysłany: 2007-12-30 18:13
Dokładnie :D Mam ten sam "problem" :)
Wysłany: 2007-12-30 19:25
W sumie to dobrze jest mieć takie problemy, przynajmniej nie są... toksyczne.
If you don't live for something, You'll die for nothing.
Wysłany: 2008-04-16 22:40
Jeśli coś jest toksyczne, to może promieniować. A skutki uboczne dotykają tych ( partnerów ) najbliżej epicentrum i tych stojących nieco dalej ( wszelkie frustracje muszą zostać wyładowane - najczęściej niestety na najbliższych ). Dla dobra własnego i innych - im szybciej skończy się męczarnię związku, tym lepiej.
"I lived the life of a drifter waiting for the day/ When I'd take your hand and sing you songs/ And may be you would say/ Come lay with me and love me/ And I would surely stay." "A ty z tej próżni czemu drwisz, kiedy ta próżnia nie drwi z ciebi
Wysłany: 2009-02-21 01:50
A ja jestem toksyczna, bo robię facetowi wyrzuty za to, ze zachlewa się w trupa, kiedy mi jest źle z przyczyn od związku niezależnych. Momentami wydaje mi się, żem zła kobieta, bo chcę trochę zainteresowania i wsparcia :roll:
"Nagość, phoszę państwa, jest demagogiczna, jest wphost socjalistyczna, bo i cóż by było, gdyby gmin odkhył, że nasza dupa taka sama?!"
Wysłany: 2009-02-21 12:40
A nie jest przypadkiem tak że jeśli w związek wkrada się rutyna i każdy dzień wygląda tak samo, nagle stwierdza się że to nie to - nie ma już takiej fascynacji drugą osobą za to jest przyzwyczajenie i wygoda. Przeważnie jest tak, że człowiek stwierdza: po co to zmieniać mam jasną klarowną sytuację i wiem czego oczekiwać. I ludzie sami brną w tą beznadziejną sytuację. Właściwie zgadzam się z moim "przedmówcą" ale w praktyce jeśli próbujemy komuś doradzić żeby zakończył taki związek słyszymy teksy na zasadzie ale ja go/ją kocham - i nie ma większego sensu tłumaczenie tej osobie, że niszczy sobie życie. Albo człowiek sam dostrzega, że w związku jest coś nie tak i stara się to naprawić albo ślepo brnie dalej wierząc w coś co już nie istnieje.
Żyj i pozwól żyć innym; tak jak ty nie lubisz kiedy ktoś narusza twą przestrzeń życiową tak ty nie ładuj się na siłę w życie innych!!!
Wysłany: 2009-02-21 15:32
Zgadzam się w zupełności, jednak czasem takie głosy osób z zewnątrz dają sporo do myślenia i czasem dodają odwagi. U mnie nie ma rutyny, ino przyczyną toksyczności (okropne słowo) jest różne podejście obu stron do związku. Jeszcze poczekam, bo trochę się pozmienia w najbliższym czasie i potem zacznę myśleć, co dalej. Ale to fakt, zazwyczaj jak ktoś się już w jakieś gówno wmiesza, to trudno jest się odkleić, nawet jeśli ma się już dość. Czy to nie jest strach przed osamotnieniem?
"Nagość, phoszę państwa, jest demagogiczna, jest wphost socjalistyczna, bo i cóż by było, gdyby gmin odkhył, że nasza dupa taka sama?!"