Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Relacje :

Zlot Fanów AC/DC - koncert Zespołu 4 Szmery

Wstałem w piątek dość wcześnie, była godzina 9 kiedy to zwlokłem się z łóżka. Uśmiech zagościł na mojej twarzy już od początku dnia a to z powodu zlotu fanów legendy rocka AC/DC, który to miał się odbyć tego dnia. Zlot zlotem jednakże gwoździem programu miał być koncert zespołu 4 Szmery wykonującego covery braci Youngów. Jako, że miałem już okazje być na ich koncertach wcześniej tym bardziej miałem wyostrzony apetyt na ten gig. Panowie z Bochni są chyba najlepsi w Polsce w wykonywaniu utworów w/w legendy.
Bramy wrocławskiego klubu Liverpool otwarto kilka minut po 19, gdzie w międzyczasie zebrała się całkiem spora grupa ludzi, ubranych w koszulki i  bluzy swojego ulubionego zespołu.

Zaraz po wejściu zdecydowana większość uczestników zlotu szybciutko ruszyła w stronę baru celem zakupu jakże przepysznego złocistego trunku, przez to moja skromna osoba była zmuszona odczekać grzecznie kilka chwil w kolejce.

Koncert rozpoczął się kwadrans po 20 - powodem lekkiego opóźnienia były rzekomo korki a przez to wokalista Szmerów - Sierściu pojawił się w lokalu 30 minut po czasie. Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.

Zaczęli od "Rock 'N' Roll Damnation" z płyty "Powerage" - co tu dużo mówić jak całe AC/DC muzyczna poezja, po czym płynnie przeszli w "Shot Down In Flames" z "Highway To Hell". Sierściu to klasa sama w sobie - niczym nieodżałowany Bon Scott co nóż zabawia się z publicznością, której liczba z każda minutą trwania koncertu zwiększała się. Kolejny numer z "Austostrady do Piekła" został poprzedzony dedykacją dla Kobiet mających właśnie teraz "te" dni po czym poleciał "If You Want Blood You've Got It".

"Hell Ain't A Bad Place To Be" z krążka "Let Thre Be Rock" to utwór numer 4 jaki fundują zgromadzonym fanom Szmery (Była to chyba maksyma życiowa Bona Scotta). Wracamy do płyty "Powerage" utworem "Down Payment Blues" (Sierściu cały czas kipi energią aż się z niego leje - ale w końcu o to chodzi).

Zostajemy przy "Powerage" z wielkim przebojem AC/DC - "Sin City" zagranym prawie tak dobrze jak robią i robili to Szkoci, przy czym to "prawie" nie robi aż tak wielkiej różnicy.

Po tak dużej dawce czadu następuje przerwa w której Sierściu zapowiada gościa specjalnego tegoż zlotu - Jurka Styczyńskiego (powitanego gromkimi brawami) z grupy Dżem.
Pan Jurek zastąpił w utworze "Ride On" z płyty "Dirty Deeds Done Dirt Cheap" jednego z gitarzystów Szmerów - Jarka. Ów gość pozwolił sobie na kilka improwizacji podczas wykonywania tego utworu (wielkie brawa publiki), co potwierdziło jego wysokie umiejętności gry na gitarze.

Na "Jailbreak" wrócił już nominalny grajek zespołu - ten numer został zadedykowany tym którzy siedzą bądź będą siedzieć w pierdlu. Klasyk zespołu co by nie było. Po tym kawałku zadzwonił telefon i musiałem opuścić lokal na kilka minut, a co za tym idzie nie wiem jaki numer grały Szmery podczas mojej nieobecności - najmocniej przepraszam.

Jak już wszedłem z powrotem do knajpy leciał "Rock 'N' Roll Singer" z debiutu wydanego poza Australią "High Voltage". Tuż przed 20 minutową przerwą zagrali 2 numery z uznawaną przez wielu fanów za najlepszą i zarazem ostatnią płytę AC/DC z Bonem Scottm - "Highway To Hell'a" numery ten to odpowiednio "Walk All Over You" i "Touch To Much".

Tuż po wypiciu piwka muzycy zameldowali się na scenie aby kontynuować zaczęte show (przerwę wykorzystałem na zdobyciu autografów na płycie członków zespołu).

2 część koncertu ku zaskoczeniu moim jak i większości publiki zaczęli od przeboju z ostatniej płyty AC/DC "Black Ice" mianowicie "Rock 'N Roll Train" (zaskoczenie ponieważ 4 Szmery wykonują w zdecydowanej większości numery AC/DC z płyt nagranych z Scottem). Numer oczywiście wykonany perfekcyjnie. Potem było "War Machine" z tego samego krążka. Tyle z nowości.

Przez cały czas Sierściu bawił się z publiką na różny sposób. Nader często dawał uczestnikom koncertu do śpiewania końcówki refrenu (wychodziło to raz lepiej raz gorzej).

Po w/w numerach nastąpił powrót do klasyki przez "Problem Child" z "Let There Be Rock" (z dużą wokalną pomocą publiczności). "Dirty Deeds Done Dirt Cheap" został zadedykowany naszym jakże fantastycznym politykom ze wszystkich opcji zasiadających w parlamencie i nie tylko.

Jako, że koncert AC/DC nie może się obejść bez streapteasu Angusa Younga to 4 Szmery jako ich wierny naśladowca musieli dać tradycji zadość.  Przy kolejnym kawałku z "Let There..." - "Bad Boy Boogie" nastąpił w/w streaptease. Razem z Sierściem swoje dupy pokazał jeden z członków Bonfire Club - ubaw co nie miara.

"The Jack" zagrany razem z niejakim AC to następny numer (chyba najbardziej bluesowy numer AC/DC) (ponoć Bon Scott napisał ten utwór dla swojej lubej - po czym po jego odsłuchaniu zerwała z nim - jack w tym tłumaczeniu znaczy kiła).

"Back In Black" to album z którego pochodzą 3 kawałki zagrane po "Kile". Były to po kolei "Shoot To Trill" (świetny rock 'n rollowy numer), "You Shock Me All Night Long" (jeden z częściej kowerowanych numerów AC/DC nawet Celine Dion go śpiewała) i "Have A Drink On Me". Przez cały czas trwania gigu cały zespół jak i ludzie zgromadzeni w Liverpoolu kipią pozytywną energią (nawet Ci co siedzieli przy stolikach ruszali głowami kierunkowo góra - dół tudzież tupali rytmicznie nogami).

Nie mogło zabraknąć tego kawałka, ponoć to dzięki niemu to AC/DC podpisało swego czasu kontrakt z Atlantic. Chodzi tu "High Voltage" z albumu o tym samym tytule. Ci którzy znają to wiedzą, że dla takich właśnie utworów warto iść na koncert legendy rocka, a Ci, którzy nie znają cóż... mają pecha.

"Night Prowler" dedykowany tragicznie zmarłemu Scottowi to ile się nie pomyliłem był 24 zagranym tegoż wieczoru. Tym razem można było odpocząć kilka minut.

"Oj oj oj wszyscy śpiewają a dla tych, którzy nie śpiewają piwo po 15" krzyczał Sierściu - jasny znak dla wszystkich "T.N.T." z albumu "High Voltage" zabrzmiało na deskach klubu.
„"Cause I'm T.N.T. I'm dynamite, T.N.T. and I'll win the fight, T.N.T. I'm a power load, T.N.T. watch me explode" publika śpiewała razem z wokalistą - czyste szaleństwo.

"Whole Lotta Rosie" kolejny energiczny klasyk (powoli widać zmęczenie u muzyków, koncert zbliża się ku końcowi).

Na ten kawałek czekali wszyscy zgromadzeni - jeden z największych przebojów AC/DC i zarazem jeden z utworów wszechczasów mianowicie "Highway To Hell" - już po kilku dźwiękach wydobytych z gitary Jarka ludzie oszaleli (zresztą nie ma się czemu dziwić).

"Stiff Upper Lip" tytułowy numer z albumu wydanego w 2000 roku to przedostatni kawałek zagrany na tym zlocie. Na sam koniec 4 Szmery zostawiły sobie "Let There Be Rock" wykonany w towarzystwie niejakiego Pontiaca - wieloletniemu przyjacielowi zespołu. Jemu też ten numer był dedykowany.

Aby tradycji stało się zadość Sierściu jak na frontmana przystało przedstawił zespół Jarek i Darek - gitary, Gabi - bass, Andrzej - perkusja, po czym opuścił scenę celem konsumpcji browara.

Prawie 3 godziny grania zleciały bardzo bardzo szybko, ale jak to zresztą bywa to co dobre szybko się kończy.

Ja osobiście zamieniłbym kilka utworów na inne no ale nie można mieć wszystkiego, tym bardziej, że Szmery zagoszczą we Wrocławiu po raz kolejny 24 marca tego rocku. Koncert odbędzie się w klubie Łykend. Serdecznie zapraszam.

Jak widać wykonywane numery w zdecydowanej większości wywodzą się z lat w których to Bon Scott był frontmanem AC/DC czyli od rocku 1974 do 1980. W tym w sumie krótkim czasie zespół był bardzo płodny płytowo by wydali aż 9 krążków (w tym 3 wyłącznie na rynek australijski).
Bonowi nigdy nie było dane zaśpiewać dla naprawdę wielkiej publiki jak choćby takiej jaka gromadzi się podczas Monsters Of Rock w Donnington. W czasie w którym był wokalistą tej zasłużonej formacji (członka Hall Of Fame) był to zespół typowo klubowy i właśnie ten klimat po mistrzowsku oddają Szmery. Wielki szacun Panowie.

Zespół po raz kolejny potwierdził klasę i utwierdził mnie i innych uczestników zlotu/koncertu, że w kowerowaniu AC/DC nie ma sobie równych (przynajmniej w naszym kraju).
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły