Przygotowania do wielkiego wyjazdu trwają.
Woodstock zbliża się wielkimi krokami. Nic nie wiadomo. Ani kiedy jedziemy, ani gdzie się rozbijamy.
Dlatego nie lobię funkcjonować z ludźmi. Wszystko im się zmienia z minuty na minutę i nigdy nie wiadomo czy twoje plany się zrealizują.
Zawsze było inaczej. Zawsze Wszyscy jechali a teraz się postarzeli i nie chcą. Pracą się tłumaczą. Dziwne. Mieszkają u rodziców i zachowują się jak dzieci ale nie chcą się dobrze bawić. Nie rozumiem.
Gdy zamykam oczy widzę poprzednie wyjazdy. Pośpieszne pakowanie (do Żar zapomniałam sandałów i męczyłam się w glanach w 40stopniowym upale), pomoc przyjaciołom, granie Metaliki na gitarę + menażkę i 2 łyżki, płacz w nocy, trudne powroty. Uwielbiam to. Choćby nie wiem jak ciężko i niefajnie było czekam na to wydarzenie cały rok.
Ludzie się wykruszają, giną, zmiatają do obcych krajów.
A ja chce trwać. I co roku być na Woodstocku.
:)