rozrywając moje odbicie na kawałki
każda cząstka niepodobna do siebie
cicho drży w dłoniach
Dzień z nocą spleciony
zatracenie z szaleństwem tańczy
zaćmienie serca coraz bliżej
odwracam wzrok
by nie patrzeć w oczy samotności
Zegary szepczą o koszmarze
wskazówki mylą godziny
czekam na swój sen
tkwiąć w nieskończoności
rysowanej wspomnieniami
za granicą sumienia jest cel
do którego biegnę
potykając się o życie