Każda kolejna płyta Ulver zaskakiwała kompletną innością od wszystkiego co zespół dotychczas stworzył. Nie inaczej jest na "Perdition City", którego styl muzyczny jest całkowicie nowy w ówczesnym dorobku zespołu.
Najprościej płytę można określić jako ambientową ale mamy tu też do czynienia z elementami różnych styli muzycznych, często fragmentów różnych melodii, wyłaniających się niespodzianie z elektronicznego zamętu. Mimo że zdecydowanie rządzi komputer to są tu regularne partie gitar, basu i perkusji, a także pianina i saksofonu. Całość tworzy wspaniałą mieszankę, wkręcających przejść, klimatów i zawirowań. Mimo to, wszystko jest utrzymane w spokojnej i delikatnej konwencji. Zdecydowanie jest to muzyka do słuchania w samotności i ciemności. Wymaga relaksu i koncentracji, a potrafi zabrać słuchacza w swój odrealniony świat aby przebył daleką, emocjonalną podróż.
Płyta jest wędrówką po nowoczesnym mieście. Autorzy wyraźnie wskazują nam kierunek w jakim mamy interpretować ich muzykę. Tytuł płyty i poszczególnych utworów, teksty i zdjęcia nie pozostawiają wątpliwości, że włóczymy się po zakamarkach wielkiego, ruchliwego miasta. Tylko, że cały ruch, cały zgiełk jest gdzieś z boku, a my zwiedzamy, najciemniejsze i najbardziej niebezpieczne zakamarki, zaułki i przejścia podziemne. Na swojej drodze spotykamy miejscowych zakapiorów i rzezimieszków, od których nie może nas spotkać nic dobrego, ale możemy też zostać pocałowani przez nieznajomą dziewczynę. W "Porn Piece Or The Scars Of Cold Kisses" gdzie właśnie ma to miejsce, dowiadujemy się też, że jest zima. Pośród zgrzytającego pod nogami żwiru leży śnieg i lód. Jest ciemno, zimno, złowrogo i nieprzyjemnie. Nagle może pojawić się weselsza melodia instrumentalna, a do tego partia śpiewana, co oznacza, że wyszliśmy na jakąś większą ulicę czy plac gdzie są neony, światła i normalni ludzie. W "We Are The Dead" natomiast, jesteśmy w ciemnym pokoju i nie możemy zasnąć. Słuchamy psychodelicznego radia i oglądamy tańczące na ścianie cienie. Słyszymy jakieś mówiące do nas i śmiejące się głosy. Również ostatni "Nowhere/Catastrophe" rozgrywa się w ciemnym pokoju gdzie rządzą przeróżne głosy. Cztery utwory na płycie w ogóle nie mają żadnego tekstu. Każdy ma nieograniczoną inwencję w wyobrażaniu sobie swojej własnej wędrówki po mieście zagłady.
Płyta jest pełna napięcia, trzeba być cały czas skupionym, wyczekiwać co też za chwilę się wydarzy. Klimat jest taki duszny, gnuśny. Coś takiego wisi w atmosferze, że nie można się wyluzować, uspokoić. Trzeba być czujnym i brnąć, brnąć dalej w to miasto, aż do ostatecznej katastrofy. Wspaniała, cudowna, niesamowita płyta pełna nieokiełznanej i nieograniczonej żadnymi ramami muzyki.
Tracklista:
1. Lost In Moments
2. Porn Piece Or The Scars Of Cold Kisses
3. Hallways Of Always
4. Tomorrow Never Knows
5. The Future Sound Of Music
6. We Are The Dead
7. Dead City Centre
8. Catalept
9. Nowhere/Catastrophe
Wydawca: Jester Records (2000)
Ocena szkolna: 5+