Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

The Twilight Singers – Dynamite Steps

Mam problem z tą płytą. Dałem jej niezliczoną ilość szans, jak mało której wcześniej. Dałem wiarę w zapewnienia, słuchałem, słuchałem i czekałem, aż entuzjazm zakołacze w drzwi mojej muzycznej świadomości. Nie zapukał! Za to w umyśle na stałe zagnieździło się uczucie rozdrażnienia i zwątpienia, które męczyło mnie z każdym kolejnym utworem coraz to bardziej. W pewnej chwili uświadomiłem sobie, że jeszcze żaden album pod którym podpisał się Greg Dull nie sprawił mi tyle przykrości, co Dynamite Steps. Co ja biedny począć mam? Pozwolicie, że pozrzędzę chwile?

Mogłem przejść obok, ale niejako nie wypada. Przez wzgląd na niezniszczalny, wciąż żyjący własny niepowtarzalnym życiem debiut. Ale to nie wszystko, bo jeśli dodamy do tego lata (dokładnie: było ich, aż pięć), które fani kapeli musieli odczekać na niniejszy album, wynik może okazać się mocno nieprzychylny. Miejscami nawet mocno szokujący, który pozwala mi ze spokojem zaryzykować tezę, że era The Twilight Singers jako nowatorów powoli kończy się. Niestety, nawet przy takim założeniu muzyka z Dynamite Steps może irytować.

Pierwsze dwa utwory każą podejrzewać, że Greg na dobre zatracił muzycznego nosa. Last Night In Town i Be Invited. Pierwsza banalna, druga zwyczajnie w świecie nudnawa. Ciekaw jestem czy zdajecie sobie sprawy co w tym wszystkim jest najgorsze? Już odpowiadam – niesamowite i intensywne punkty kulminacyjne tych dwóch kompozycji tylko potęgują negatywne wrażenie, bo uświadamiają, jak wielki niewykorzystany potencjał tkwi w tym zespole. Taka, ambiwalencja emocjonalna towarzyszy mi właściwie na przestrzeni całej płyty. W zasadzie każdy utwór mógłbym za coś pochwalić, w każdym znajdzie się cząstka pozytywnych wibracji muzycznych, które później kapela zamazuje przez jeden niefortunny akcent. Ale skoro diabeł tkwi w szczegółach, to tym bardziej nie wiem na jaka cholerę do Never Seen No Devil, kobiece wokale upychał? Psuje ona tylko nastrój dobrze zapowiadającej się kompozycji.

Teraz o zaletach. Charakterystyczne dla tej płyty jest takie zjawisko: grupa wznosi się na wyżyny artystyczne w balladach i opada na niziny w szybkich, żwawych fragmentach. Wyjątkiem jest intrygujący On The Corner, gdzie zajadłemu riffowaniu towarzyszy elektroniczna nadbudówka, a i punkt krytyczny podkreślony wzniosłą solówką to jeden z piękniejszych momentów tego albumu. Ale zdecydowanie najlepiej w tym zbiorze prezentuje się: Get Lucky. Kameralna, „wycofana”, mocno stonowana, bez efektów specjalnych – po prostu pięknie popowa. W takich właśnie kompozycjach Greg sprawdza się najlepiej i najpełniej. Szkoda, że jest ich tak mało. 

W ogólnym rozrachunku Dynamite Steps wydaje się albumem wymuszony. Brakuj mi tu płynności, zdecydowania. Czekam i czekam na to zbawienie i oświecenie, a może warto by było wyjść naprzeciw, skoro The Twilight Singers drepcze w miejscu? Drzwi pozostawię uchylone na wszelki wypadek. Greg dobrze zna mój adres, może przy okazji kolejnej płyty, zapuka nieco wyraźniej.

Tracklist:

01.Last Night In Town
02.Be Invited
03.Waves
04.Get Lucky
05.On The Corner
06.Gunshots
07.She Was Stolen
08.Blackbird And The Fox
09.Never Seen No Devil
10.The Beginning Of The End
11.Dynamite Steps

Wydawca: Sub Pop Records (2011)

Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły