W niespełna dwa lata po dosć ciekawym debiucie "Nuclear.Sad.Nuclear" #12LLY powraca z kolejnym tworem po polsku zatytułowanym "Kundel". Komiczna nazwa zespołu, komiczny tytuł, ale zawartość to nie przelewki. Patrzać na okładkę raczej mało kto byłby skłonny stwierdzić, że "Mongrel" to techniczny mathcore'owy wyziew.
Formacja wykonała kolejny krok naprzód w rozwoju grupy - drugie wydawnictwo okraszone zostało czystym, sterylnym brzmieniem, na którym gitary brzmią soczyście, talerzyki cykają aż miło, a i gary mają bardzo fajny pogłos. Jeśli chodzi o muzykę to rewolucyjnych zmian nie ma, kapela dalej kultywuje to co grała na poprzedniej płycie, czyli techniczny mathcore z dużą ilością jazzu i melodii. Tym razem jednak materiał sprawia wrażenie bardziej przemyślanego - utwory wydają się być bardziej poukładane, więcej w nich melodii i chwytliwych momentów. #12LLY odpuściło też trochę, jesli chodzi o masturbację instrumentalną - choć ta jest wszechobecna, to nie wciskają jej słuchaczowi na każdym kroku. Wiele motywów jest strawnych i dających wytchnienie, wiele smaczków jest ukrytych i trzeba się doszukiwać, a jedynie niekiedy dostajemy w twarz takim łamańcem, że nie wiemy o co chodzi - doszukałbym się tutaj wpływów twórczości choćby Atheist czy nawet Johna Zorna. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że na tym longplayu widac dosyć wyraźne zarysy własnego stylu - melodie, perfekcja wykonania, odrobina żartobliwości, odważne sięganie do konwencji jazzowej jak i flamenco. Pewnym smaczkiem mogą być też dwugłosy - jeden czysty głos, drugi blackowy skrzek - jesli dodamy kosmiczną żonglerkę stylami, to dostaniemy rzeczywiście ciekawy obraz muzyczny.Dzięki "Mongrel" #12LLY stał się obok The Dillinger Escape Plan moim ulubionym przedstawicielem gatunku. Formacja prezentuje arcyciekawe połączenia stylistyczne i słychać, że ma ubaw i radość, z tego co tworzy - ważne że te pozytywne emocje udzielają się także słuchaczowi. Gdyby jeszcze te utwory nabrały dillingerowej ogłady, to myślę, że mielibyśmy kolejny zespół, który wyraźnie wyznaczałby nowe trendy w ekstremalnej muzyce. Szczerze polecam "Mongrel" wszystkim otwartym umysłom, gdyż odnadziecie tutaj w zasadzie wszystko, co powinno was cieszyć, a nie zanudzić po piątym przesłuchaniu.
Wydawca: Eyeball (2007)
Ignor : ...poprzedzająca Ep-ka ''An Inch of Gold for an Inch of Time'' to chyba najcieka...