Całe czternaście lat minęło od słynnego „Speak English Or Die”. W tym czasie S.O.D. w większości oficjalnie nie istniał, ujawniając się tylko czasem koncertowo i wypuszczając drobniejsze wydawnictwa. Gdzieś tam jednak drzemał ten crossoverowy wulkan i w końcu eksplodował w roku 1999 płytą „Bigger Than The Devil”. Udało się również utrzymać w całości oryginalny skład.
Opisując ten album nie sposób nie zacząć od zapożyczonej od Iron Maiden okładki, gdzie patronujący S.O.D kościotrup wciela się w rolę Eddiego z „The Number Of The Beast” i przejmuje władzę nad diabłem, o czym świadczy również sam tytuł płyty. Nie jest to ich pierwsza okładkowa parodia, bo na uprzednim singlu zajęli się „Seasons In The Abyss” Slayera, nazywając go „Seasoning The Obese”. Była to więc humorystyczna koncepcja i tak właśnie należy odbierać ich twórczość i całe „Bigger Than The Devil”
Jest tu więc sporo żartów, a niektóre z nich są raptem kilkusekundowe. A, że raptem trzy numery przekraczają trzy minuty, nie dziwne, że zebrało się ich aż dwadzieścia trzy. Mamy więc piosenkę z zapytaniem co się stało z Celtic Frost, w której członkowie tego zespołu posądzani są o różne przypadki związane z tytułami ich utworów. Mamy też kawałek o groźnych satanistach, którzy w weekend oddają się swoim groźnym praktykom, a od poniedziałku wracają do pracy w Burger Kingu. Jest ospały numer „The Song That Don’t Go Fast”, który oczywiście pod koniec masakrycznie przyspiesza, a także „Charlie Don’t Cheat” zarzucający Charliemu Benante, że nie umie grać na perkusji, czemu zresztą on sam przez większość czasu skutecznie zaprzecza. Mamy też całą masę innych głupot. Jednak S.O.D. ma również wymiar antywojenny, antyrasistowski i ogólnej niechęci skierowanej do polityki, co szczególnie widoczne jest w tych dłuższych i bardziej regularnych kompozycjach.
Muzycznie, poza wtrąconymi wygłupami, jest ostro i szybko. S.O.D. pędzi jak błyskawica, śmigając momentalnie jak w takim „Skool Bus” czy „Charlie Don’t Cheat” i zostawiając po sobie tylko tuman kurzu. Perkusja wybija przy tym szaleńcze rytmy a Billy Milano wyrzuca z siebie kwestie w tempie turboekspresowym. Jest też ciężar w tej muzyce, a nadaje go szczególnie doskonały w brzmieniu, druzgoczący bas, który Dan Linker przeniósł chyba wprost ze swoich grindcoreowych projektów.
Zdecydowanie najlepszy na płycie jest „Shenanigans”, który jest nie tylko niesamowitą petardą, ale ma też znakomite wokalizy. Jest to numer wprost porywający z siedzenia, przy którym głowa sama zaczyna wirować, a całe ciało podrygiwać. Nie dziwne więc, że zawsze czujny Mystic umieścił go na swojej składance gazetowej. Kupując ten album byłem więc nastawiony na istną bombę kaloryczną i tak ogólnie to się jednak trochę zawiodłem. Owszem, płyta jest fajna, ma inne dobre kawałki, jak choćby "Moment Of Truth" z gościnnym udziałem Rogera Mireta z Agnostic Front na wokalu, ale drugiego takiego pierdolnięcia to tu nie ma i do pełnej ekstazy ździebko brakuje.
Tracklista:
01. Bigger Than The Devil
02. The Crackhead Song
03. Kill The Assholes
04. Monkeys Rule
05. Skool Bus
06. King At The King/Evil Is In
07. Black War
08. Celtic Frosted Flakes
09. Charlie Don't Cheat
10. The Song That Don't Go Fast
11. Shenanigans
12. Dog On The Tracks
13. Make Room, Make Room
14. Free Dirty Needles
15. Fugu
16. We All Bleed Red
17. Frankenstein And His Horse
18. Every Tiny Molecule
19. Aren't You Hungry?
20. L.A.T.K.C.H.
21. Ballad Of Michael H.
22. Ballad Of Phil H.
23. Moment Of Truth
Wydawca: Nuclear Blast (1999)
Ocena szkolna: 4+