Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Relacje :

Rat Race Tour - U Bazyla, Poznań (07.10.2006)

Poznański koncert był przedostatni na trasie Rat Race Tour. Już wcześniej było wiadomo, że nie wystąpi Virgin Snatch, które kończy pracę nad płytą. Będąc w klubie U Bazyla z maleńkim poślizgiem, zdążyłem zakupić piwko i udać się na salkę koncertową. Tam już tłum ludzi czekał na pierwszy koncert. Nie pamiętam, kiedy po raz ostatni widzialem w Bazylu tylu ludzi - naprawdę mnóstwo.
Ledwo zdążyłem przyjść z piwkiem na salę, a już na scenie pojawiła się białoruska Rasta. Tym razem organizator (którym był Yanuary z Thy Disease) postarał się, aby nie było opóźnienia. Zespół niemalże nikomu nie znany, z wokalistą o latynoamerykańskiej urodzie, dość szybko rozruszal publiczność. Publika usłyszala 40 minut utrzymanego raczej w wolnym tempie, bardzo skocznego death metalu podrasowanego klawiszami. Południowoamerykańska szkoła była słyszalna od razu -ciężkie, czadowe riffy, brak solówek, przewidywalność... wokalista łudząco przypominal Maxa Cavalerę, a partie klawiszowe niemal w każdym numerze były identyczne. Niemniej jednak publika bawiła się świetnie i razem z zespołem skandowała raz po raz rzucane ze sceny okrzyki. Rasta został nagrodzony brawami. To, co najbardziej zaskoczyło w tym koncercie, to bardzo dobre naglośnienie, każdy instrument niemal od razu był słyszalny w odpowiednich proporcjach...
 
Chwilka na kolejne piwko i na scenie pojawili sie panowie z Thy Disease, a za nimi transparent z logiem zespołu. Wydawać by się mogło, że był to najbardziej oczekiwany koncert tego wieczoru, bo już po pierwszym numerze tłum ludzi na sali był zachwycony. Po pierwszym utworze zespół miał mały problem z naglośnieniem virusa, ale szybko usterkę zniwelowano. Przez kolejną godzinę niczym walec, Thy Disease wygrywało coraz to bardziej szaleńcze i coraz bardziej miażdżące riffy. Poleciało kilka numerów z "Rat Age", kilka z "Neurotic..." i chyba ze 2 starsze numery. Nie zabrakło oczywiście "Frozen" - tym razem wersja troszeczkę krótsza... Rzadko się zdarza, aby cała sala się tak bawiła. Thy Disease pokazał klasę - nawet jeśli ktoś nie przekonał się do nich sluchając płyt studyjnych, o tyle zespol udowodnił, że potrafi zostawić serce na scenie. Dla wielu był to nie tylko najbardziej oczekiwany, ale też i najlepszy koncert tego wieczoru.
 
Znów chwilka przerwy i nastało wielkie oczekiwanie na gwiazdę wieczoru - Sceptic. Ciekaw byłem, jak wypadnie zespół grajacy chyba nieco mniej czadową muzykę niż Thy Disease. Zająłem miejsce na środku sali, aby mieć dobry widok, ale gdy tylko pojawił się zespół, to przed sobą miałem mur ludu, gapiący się na muzyków. Jeśli ktoś miał obawy, że techniczny death metal nie wypada dobrze na koncertach, to może spać spokojnie. Sceptic zaczął od "Unbeliever’s Script" zagranego zadziorniej niż oryginał. Weronika jako frontmanka jest bardzo żywiołowa i łatwo nawiązała kontakt z publiką. Jak się jednak można było spodziewać, muzyka inteligentna jest do posłuchania, a nie do szaleństw. Jakież więc było moje rozczarowanie widząc zespół, który daje naprawdę rewelacyjny koncert i publikę, która dosyć niemrawo reaguje na muzykę. Jacek Hiro sypał riffami jak z rękawa, solówka goniła solówkę, było dużo przestrzeni i pasji, w tym co grał. Chmura również pokazał się z jak najlepszej strony, a Kolasa (zastępujący Halerza) na swoim fretless basie wyczyniał cuda! Poleciało kilka kawałków z nowej płyty, poleciał "Ancient Portal" z "Pathetic Being", poleciał numer z debiutu, poleciało parę numerów z "Unbeliever’s Script". Niewątpliwie gwoździem programu był "Shapeless Entity" - zdecydowanie najlepszy numer tego wieczoru - zagrany potężnie, drapieżnie, ciężko i technicznie. W miarę jak koncert się rozwijał, tym żywiej publika reagowała, ale nie było takiego szału jak na Thy Disease. Koncert trwał nieco ponad godzinę, potem jeden bis (coś z "Internal Complexity") i na tym koniec koncertu...

Gdyby to zależało ode mnie to powiedziałbym, że Sceptic dał najlepszy koncert, ale to reakcja publiki jest tym, co wyznacza poziom koncertu, a ta najżywiej reagowała na Thy Disease. Należy jednak podkreślić, że wszystkie trzy zespoły zaprezentowały się świetnie i każdy z nich miał bardzo dobre naglośnienie, co w Bazylu jest raczej trudne do osiągnięcia. Jak się okazało, mała salka całkiem sprzyjała atmosferze koncertowej.
 
Ja wyszedłem z koncertu bardzo zadowolony i zainwestowanie psich pieniędzy w bilet, aby móc zobaczyć Sceptica i Thy Disease było jak najbardziej rozsądnym posunięciem. Myślę, że nawet nieobecność Virgin Snatch została gruntownie zrekompensowana poziomem tego koncertu.
Komentarze
Harlequin : Jakbys stala cale Thy Disease pod glosnikiem tez bys nie slyszala :wink: . Ale p...
kontragekon : Taki ze mnie fachowiec, jak z koziego zada trąba :lol: No dobrze, nie będę...
Harlequin : dziekuje Gekonie za support :D milo mi slyszec pochlebna opinie od fachowca :...
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły