Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

Overkill - The Electric Age

Bobby Blitz i DD Verni rozpieszczają swoich fanów jak żaden inny zespół. Dwa lata po rewelacyjnym "Ironbound" amerykanie wydają jego następcę, po raz kolejny pod skrzydłami niemieckiego giganta Nuclear Blast. Overkill ma to (nie)szczęście, że zawsze wydaje swoje albumy wtedy, gdy konkurencja nie śpi. W 2010 musiał zmierzyć się z ultra miodnym "The Evolution of Chaos" Heathena, by po bardzo ostrej i dramatycznej walce w końcu ustąpić miejsca swoim kolegom z Bay Area - Heathen wyszedł wtedy z tego starcia zwycięsko, choć był bardzo poturbowany. W tym roku na Overkilla ostrzą sobie zęby ich rówieśnicy z Testament, a także niemieccy zabójcy z Exumera. Kto wygra ten zacięty bój? Nie wiadomo, na razie pozostaje teraźniejszość i "The Electric Age", który dopiero co trafił do mojego odtwarzacza.
Dwa lata to nie dużo, można więc się zastanawiać czy Amerykanie nie odwalili kichy, i nie nagrali po prostu "Ironbounda 2" zamiast wysilić się na coś nowego. Od razu uspokajam - "The Electric Age" jest podobony do poprzednika, ale nie jest jego kalką. Poprzedni album cechowała szybkość, agresja ale również cięższe, ocierające się wręcz o Doom, utwory takie jak "The goal is your soul". Tutaj twórcy postawili sobie inne zadanie - dajemy sobie narazie spokój z ciężarem i dodajemy więcej agresji i szybkości, tylko tego drugiego trochę więcej.
"The Electric Age" to płyta zdecydowanie szybsza i bardziej rock'n rollowa od poprzedniczki. Jest tu jeden wolniejszy utwór("Black Daze"), jednak nie jest on ani tak mroczny i ciężki jak ten wspomniany wcześniej. Czy jednak przez to płyta nie traci na rzecz "Ironbounda", który był nie tylko szybki ale i mroczny? Szczerze mówiąc... nie. Powiedziałbym wręcz, że gdyby chłopcy chcieli na siłę wrzucać tu mrok, to znikłaby gdzieś ta harmonia, która sprawia, że "The Electric Age" słucha się tak świetnie.
Tak wreszcie mogę to napisać - płyta jest po prostu rewelacyjna. Szybka, ostra i drapieżna - w tych kilku słowach można zamknąć to co tu usłyszymy. Mimo, że zagrane według tego samego schematu, który można rozgryźć po dwóch pierwszych utworach, słuchanie TAE sprawiało mi nie mniejszą radość, niż słuchanie poprzednicznki. Świetnie skomponowane i wyważone utwory, to samo potężne brzmienie co ostatnio, znakomite solówki, rozwalający bas Verniego i wokal Blitza składają się tu na jedną wielką znakomitą całość. Choć "The Electric Age" porwał mnie bez reszty, to z drugiej strony nie czułem przy niej tego samego, co przy "Ironboundzie". Gdy pierwszy raz usłyszałem kawałki z tamtej płyty to omal nie spadłem z krzesła, a do tego autentycznie zaparło mi dech w piersiach. Tutaj tego nie było - choć trudno oto winić twórców, po prostu na tamtą płytę nie czekałem i dlatego mnie zniszczyła. Poza tym stamtąd bez przeszkód wymienę kawałki, które mną wstrząsnęły - tu mogę co najwyżej powiedzieć, które mi się podobały("Electric Rattlesnake", "Black Daze" i "Good Night").
W ostatecznym rozrachunku "The Electric Age" jest rewelacyjną, ale o kilka klas słabszą od poprzedniczki płytą. Nic nie poradzę na to, że "Ironbound" był swego czasu dla mnie niedoścignionym wzorem Thrashowego łojenia, a sama płyta przez miesiące nie wychodziła z mojego odtwarzacza, tak tutaj obawiam się, że "The Electric Age" tego nie powtórzy. To co jednak najbardziej cieszy to fakt, że Overkill mimo iż podnieśli sobie poprzeczkę bardzo wysoko, nie próbowali jej na siłę przeskoczyć, przez co nie wyjebali się już przy starcie. Warto więc zapoznać się z "elektrykiem" i przekonać się, że Overkillowi jeszcze daleko do emerytury.
Ocena: 9/10
Tracklista:
01. Come and Get It02. Electric Rattlesnake03. Wish You Were Dead04. Black Daze05. Save Yourself06. Drop The Hammer Down07. 21st Century Man08. Old Wounds, New Scars09. All Over But The Shoutinh10. Good Night
Wydawca: Nuclear Blast(2012)
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły