Serke szła przez ulicę główną wioski Bor, w której mieszkała i myślała o swojej bezradności wobec tragedii, która rozegrała się przed zaledwie dwoma miesiącami. Smok zwany Rothem zmiótł pół rodzinnej wioski. Wielu nie otrząsnęło się po tym wydarzeniu a nadeszła kolejna okropna wieść. Ogromna banda orków podążała w ich kierunku.
Ze smutnych rozmyślań wyrwał ją kobiecy głos.-Serke! Serke!
Odwróciła się w stronę, z której nadchodził głos. W osobie rozpoznała Telpe, koleżankę z domu obok. Raczej z byłego domu obok, ponieważ im jako jedynym udało wyjść się cało z katastrofy.
-Serke! Zaczekaj! No, jesteś. Słuchaj, musimy uciekać jak najszybciej i jak najdalej. Oni są bliżej niż myślimy; znowu będziemy cierpieć! Po co? To takie głupie, możemy przecież na to nie patrzeć.Możemy nawet zginąć!
-Czemu mnie tak namawiasz? Zginąć było by lepiej i piękniej. Nie musiałybyśmy uciekać jak jakieś głupie. Ale zaraz, zaraz, ty mówisz : są coraz blizej. Musimy ostrzec wioskę! Ci ludzie są w niebezpieczeństwie!
-Daj spokój! Czy nie widzisz, że oni nas nienawidzą? Zasługują na śmierć długą i powolną a nie taką jaka ich dosięgnie. Oni nas obwiniają, że tylko my się uratowałyśmy a nie ich rodziny! To nieczułe świnie! Zamiast nas wspomóc w trudnych chwilach to oni myślą o swoim nędznym i nic nie wartym życiu! My się uratowałyśmy - to dar od bogów, który musimy wykorzystać.
-No nie wiem....
-Co nie wiesz? Co? Patrz teraz!
Telpe podeszła do jakiejś kobiety i powiedziała "Dzień dobry. Może w czymś pomogę?" Ale kobieta na jej widok zareagowała dosyć dziwnie. Najpierw zaczęła wykrzykiwać coś o jakichś bezrozumnych elfach co nie mają uczuć i pozbawiły jej dzieci ojca a potem uderzyła ją w policzek, co Telpe przyjęła z uśmiechem. Potem "miła pani" zaczęła drzeć się o chorych na umyśle.
-Widzisz- zwróciła się do Serke- nie mamy czego żałować. Niech giną.
-Niech giną - powtórzyła jak w transie druga elfka i zaczęły podążać w stronę prowizorycznego domu, które same wzniosły."Budowla", jeśli można to tak nazwać, składała się z czterech ścian i dachu, a w środku znajdowały się dwa "łóżka" oraz półki, na których stały rzeczy jakie udało im się uratować z pożaru. Spoczęły na dwóch krzesłach, które stały obok obskórnego stolika i zaczęły posiłek poprzedzając go modlitwą.
-...oraz spraw, o Melkorze, aby zginęli...
-Telpe! Jak możesz tak się modlić? Do tego zdrajcy o wszechmocnego Manwego oraz Eru?
-Tobie te studia chyba w głowie poprzewracały! Tylko On może nam pomóc w naszym dziele...
-Nie naszym, Telpe, nie naszym.
-Och, Serke... W ICH dziele. Pasuje? A teraz jedzmy, bo jestem głodna. Jutro o świcie wyruszymy. Udamy się do miasta Nirwen. Tam znajdziemy pracę i zaczniemy żyć.
-Zgadzam się. Ja już nie jestem z resztą głodna. Idę spać. Dobrej nocy i niech Valarowie cię strzegą podczas snu.
-Dobrej nocy, Serke.
Gdy Serke zasnęła Telpe wyślizgnęła się po kryjomu z "domu" a przez drogę boczną z wioski. Udała się do obozowiska orków, którzy osiedlili się pół godziny marszu od Bor.
-...dopiero godzinę po zachodzie słońca i nie gońcie mnie oraz mej towarzyszki. Tak 50 sztuk złota ode mnie oraz rabujecie co zechcecie, nie oprócz tego, to moje! Łapy precz! Ten kryształ jest mój!
-Dobrze-odpowiedział chrapliwym głosem dowódca oddziału-na takie psie warunki jeszcze mogę się zgodzić. Mam nadzieję, że mnie potem nie poznasz... Ale ciebie to bym se zchrupnął...
-Tylko spróbuj. Ta druga to nie wykształcona do końca kapłanka. Rzuci klątwę na ciebie i twoich debilnych kumpli...
-Tylko nie debilnych-powiedział ork, który stał trzy stopy od Telpe- a co to debilne tak se w ogóle myślę? Nowe mięsko?
Po tych słowach ork stracił głowę i reszta wygłodzonej bandy skoczyła na jego martwe ciało i poczeła je szarpać by zdobyć choć kawałek mięsa i zrobić z niego kolację.
-Nie wiem czemu ci pomagamy- ponownie zwrócił się w jej stronę dowódca-przecierz jesteś elfką.
-Ale ZŁĄ elfką, a takich mało na świecie.Ale sza! ta druga o tym, głupia, nie wie. Ta to dopiero kretynka! Porzucę ją przy najbliższej okazji. A to, na tych tam- brodą wskazała wioskę- to tylko "mała" zemsta...
-Hmmmmm, jak to jest mała, to jak wygląda duża?
-Nie płacę ci za myślenie tylko za konkretną robotę, rozumiemy się?
-Jasne..."szefie". Do jutra.
-Do jutra...wspólniku...
Po rozmowie ruszyła do wioski. Po drodze spotkała dwóch podchmielonych młodzieńców
-Hej, ty tam! Zakichana elfko! Chcesz sie zabawić? Może wtedy ci przebaczę?
-Ale ja ci nie...-rzekła i zamachnęła się, wykonała szybki rzut i już nie było problemu. Jej sztylet spłynął krwią a ona sama nie zwracając na to uwagi ruszyła szybko do domu. Położyła się spać i już nie myślała o jutrzejszym, ciężkim przecież dniu.
***
-Już wstawaj. Niedługo wstanie słońce.
-Już. O Bogowie, ja się...... nie.....spakowałam?
-Ja to zrobiłam. Idziemy.
Zarzuciwszy tobołki na plecy opuściły swój "dom".
-Szybciej - ponaglała Telpe - mamy jeszcze długą drogę do przebycia, a im szybciej dotrzemy na miejsce tym lepiej.
-Eeee, Telpe, a tak w ogóle, to co my mamy zamiar robić gdy już dojdziemy do Nirwen?
-No cóż. Ja na początku pomogę ci się ustatkować a potem wyjadę.
-Ale......
-Nic nie mów Serke. To moje przeznaczenie. I o nic nie pytaj.
W tym czasie, gdy elfki znajdowały się jakąś staję od wioski śpiący jeszcze mieszkańcy zostali zaskoczeni w swych łożach przez nagłą śmierć ze strony wrogów. Krew lała się strumieniami po ulicach a krwawe potoki podmywały ulicę. Orkowie po wycięciu w pień wioski zajęli się kradzierzą.
-Hęhę... co jak co, ale to jedyna normalna przedstawicielka swego plugawego rodu - szedł mamrocząc pod nosem dowódca oddziału.
Nie zauważył jednak jedynego żywego mężczyzny pełznącego w stronę bramy głównej...
* * *
-Telpe, popatrz! Tam!
-Gdzie?
-Tam, nad wioską...
-Nic nie widzę, chodź, idziemy.
-Ale tam coś się chyba coś dzieje!
-Nas to nie obchodzi. Zapomniałaś? Idziemy, szybciej, bo to coś nas jeszcze dogoni.
-Dobrze, już dobrze. Nie poganiaj mnie...
Po niedługim, dwudniowym marszu elfki dotarły do celu podróży. Ruszyły w stronę gospody "Oczy demona" by znaleźć tymczasowe zakwaterowanie. Serke zauważyła dziwne zachowanie ludzi z miasta.
-Telpe...
-Mmmmm...
-Słuchaj, oni chyba obnoszą żałobę.
-A niby po kim? Całe miasto? To musiał być w takim razie bardzo wpływowy człowiek.
-Zapytam się. Przepraszam - zwróciła się do pewnej kobiety - co się dzieje? Ja z koleżanką dopiero dotarłyśmy do miasta i nie za bardzo wiemy co się wydarzyło.
-To wy nic nie wiecie? Wioska Bor została zmieciona z powierzchni ziemii ze dwa dni temu. Burmistrze okolicznych miast i wiosek ogłosili tymczasową żałobę. Biedni ludzie, zamordowani zostali w łożach. Poczwary zaatakowały godzinę po wschodzie słońca. Uratował się jeden młodzieniec, który widział dwie postacie opuszczające wioskę jeszcze przed wschodem. Szukają ich. Podobno to oni, lub one, spowodowali te nieszczęście. Źle będzie z nimi.
Gdy kobieta odeszła Serke podbiegła do towarzyszki i zdała jej dokładną relację z tego, co usłyszała.
-Uciekajmy Telpe! Ona pewnie mówiła o nas. Musimy uciekać!
-Nic nie musimy bo to nie my nasłałyśmy orków na wiochę. Jak nas złapią, to wtedy wszystko wytłumaczymy. A teraz chodź, chyba, że chcesz nosić wszędzie ze sobą te toboły.
Gdy elfki weszły do gospody ich oczom ukazał się dosyć nieciekawy widok. Mnóstwo pijaków żłopiących nieprzyzwoite ilości piwa oraz taniego wina i szukających "łatwych" dziewcząt, które chcą szybko zarobić. Podróżniczki podeszły do baru oraz zakwaterowały się. Weszły szybko na piętro, gdzie znajdował się ich pokój.
-Bogom dzięki, że ten pokój taki tani. Mam nadzieję, że nas nie znajdą. Kiedy idziemy szukać pracy?
-Już teraz. A co ty tak nagle zmieniłaś zdanie o tym, by pozostać w mieście?
-Aaaa... Nic. Tak tylko...- wyjąkała Serke
-Acha - odpowiedzia Telpe o nic więcej nie pytając.
Elfki wyszły przed karczmę i postanowiły się rozdzielić.
-Serke, ja idę na lewo, ty na prawo. Pamiętaj, nie pakuj się w kłopoty i niepotrzebnie nie miel ozorem.
-Dobrze. A o której mam być w domu, to znaczy w pokoju?
-Nie wcześniej niż cztery godziny po zachodzie słońca. I nie zadawaj pytań. Jak ci każą to nawet na ulicy masz pracować. I podawaj się za niewykształconą do końca kapłankę.
- Nie będę kłamać!
- Cicho bądź i idź już. Miłej drogi.- zawołała za Serke Telpe.
Serke powoli powlekła się w stronę głównej ulicy, którą weszły do miasta. Znajdowało się tam targowisko a co za tym idzie możliwość znalezienia jakiejś pracy. Tego dnia rozpoczynał się Tydzień Targowy, najważniejszy tydzień dla okolicznych kupców. Elfka niewiele myśląc podeszła do pierwszego ze stoisk.
-Przepraszam, czy może posiada pan jakieś wolne miejsca pracy dla, eeee..., niewykształconych do końca kapłanek?
-Kapłanka? Idź do świątyni a nie na bazar! Hęhę, ludzie, słyszeliście? Kapłanka szuka pracy! Kto da pracę kapłance? Chociaż zwykłe noszenie ryb!
Serke poczuła się urażona a ludzie śmiali się z niej oraz jej elfiego pochodzenia. I wtedy usłyszała, że ktoś szepcze jej coś do ucha.
-Nie przejmuj się, nie jesteś pierwsza.
Serke szybko odwróciła się i spojrzała prosto w człowiecze, niebieskie oczy.
-Nie bój się mnie. Jak masz na imię? Ja jestem Frey.
-Nie wolno mi rozmawiać z kimkolwiek bez potrzeby.
-Daj spokój. Mała nie jesteś, kapłanką zresztą też nie.
-Skąd wiesz?
-Nie mówiłabyś o tym tak beztrosko. To jak cię nazywają?
-Już mówiłam, że...
-A jeśli mam pracę?
-A masz?
-Zobaczymy. Jakie imię nosisz?
-Serke, co to za praca?
-Chodź to ci pokarzę.
I podązyła za Freyem, lecz nie zauważyła, że za nimi również ktoś idzie. Człowiek poprowadził ją w ciemny zaułek.
-Za dwie złote monety.
Serke już wiedziała o co chodzi. Nagle przypomniała sobie słowa Telpe : "jak ci każą to nawet na ulicy masz pracować".
-Zgoda... - powiedziała ledwie słyszalnym głosem elfka.
"To" trwało ledwie piętnaście minut. Potem Serke podniosła się by odebrać swoją zapłatę ale ujrzała oddział straży miejskiej oraz Freya rozmawiającego z dowódcą.
-Tak jak mówiłem. Hęhę, ale "tego" nie obejmowała umowa...
-Ty też jesteś człowiekiem. To jest właśnie jedna z tych, co zesłała orków na wioskę.
-Nie! To nie my! - wykrzyknęła rozdygotana elfka.
-Acha, to gdzie jest twoja przyjaciółeczka? Zaprowadzisz nas do niej?
-Telpe wam wszystko wyjaśni! To nie my!
Gdy doszli do gospody spotkali towarzyszkę Serke. Gdy Telpe zauważyła oddział zaczęła uciekać. Niestety, daleko nie pobiegła. Trzech silnie zbudowanych mężczyzn złapało ją i brutalnie poprowadziło przed oblicze dowódcy.
-Mamy komplet! Dobra robota żołnierze! Do więzienia z nimi!
Po dwóch godzinach elfki znalazły się w ciemnej i mokrej celi.
-Serke... Coś ty zrobiła?
-Miałam pracować. Poszłam więc na targ i ... - opowiedziała tu swoją historię nie przemilczając tamtch chwil tkwiących w jej pamięci jak cierń.
-Zatem już wiesz jak to...
-Cicho. To boli, wiesz? Czuję się strasznie, jakby coś rozrywało mnie od środka.
-Przepraszam. Wiem co to znaczy...
-To ty...
-Tak. Ale to było dawno.
-Nie wiedziałam.
-Byłaś wtedy na studiach. Jeden z nich zdradził moją tajemnicę. Matka była wściekła. Ale spotkała ją zasłużona śmierć. Wiesz, tak w ogóle to nie musiałaś zdradzać gdzie mieszkamy.
-Przepraszam, ja myślałam...
-Za dużo myślisz, wiesz? Teraz czeka nas śmierć! Myślą, że to my!
-Nie, to nie możliwe. Ja im wszystko wytłumaczę, nie mogą nas skazać. Nie mogą, to niesprawiedliwe.
-Oni mają w dupie sprawiedliwość! Tylko cień podejrzenia i po tobie! Czy naprawdę jesteś taka głupia czy tylko udajesz?
Po tych słowach zakończyły dyskusję i powoli zapadły w niespokojny sen.
* * *
Brutalny kopniak zbudził obie elfki ze snu.
-Co się... - zaczęła Serke lecz oberwała silny cios w twarz.
-Zostaw ją ty bezrozumny gadzie!
-O, mamy pazurki? Zaraz je obetniemy. Zabieram was na tortury. Teraz wszystko wyśpiewacie ptaszki!
***
Słońce już zachodziło a Serke czuła się cała obolała. Jak przez mgłę widziała ostatnie wydarzenia, te okropności, którym poddawano ją i jej przyjaciółkę. Potem tę kapłankę, która do nich podeszła...
-Ty, Serke, czy przyznajesz się do zarzucanych tobie czynów? Nie? Na śmierć! A ty, Telpe, czy ty przyznajesz się do tych czynów? Nie? Na śmierć!
Potem publiczne ogłoszenie wyroku i daty egzekucji :
-Ogłasza się, że jutro niejakie Telpe i Serke z wioski Bor zostaną zgładzone za zdradę wobec tejże wioski oraz napuszczenie na nią bandy orków, którzy dokonali mordu na mieszkańcach Bor. Jutro w południe na placu głównym.
To nieprawda, zwodniczy miraż, który ma za zadanie doprowadzić ją do załamania psychicznego... To niemożliwe... Ale sen jest silniejszy... To fałsz...
* * *
Po przebudzeniu Serke ujrzała wchodzącą do celi Telpe. Dziwne, ale uśmiechała się.
-Czemu jest ci tak wesoło. Przecierz zginiemy...
Jej wypowiedź przerwał wchodzący do celi strażnik.
-Idzemy. Co zaspaliśmy? Pora umierać - podsumował ponuro i podniósł gwałtownie Serke. Twardo postawił ją na ziemi a ona chwiejnym krokiem podążyła za nim. Telpe popatrzyła z politowaniem na jej towarzyszkę i ruszyła w stronę wyjścia.
Słońce raziło mocno a one szły wytrwale, znosząc szyderstwa tłumu. Zadziwiająco szybko znalazły się na podeście. Nieoczekiwanie przed ludzi wyszła kapłanka, ta sama, która skazała je na śmierć. Przemówiła do wszystkich donośnym głosem :
-Ludzie, mieszkańcy Nirwen! Jedna ze zbrodniarek chciałaby wyjawić nam, kto tak naprawdę zesłał na wioskę Bor orków oraz kto zasługuje na śmierć! Kto za chwilę zostanie skazany ! Drogie dziecko, zechciej wyjawić nam tę okrutną prawdę.
Telpe podniosła wzrok i wykrzyczała tylko jedno słowo, wskazując na Serke :
-Ona...!